Abstrahując od cen w Krakowie, bo to jest jakby dla mnie jasne widząc menu przed wejściem do restauracji to dawno nie spotkałem się z takim cwaniactwem jak na rynku.
Posiłek za 300 zł, czas płacenia kelnerka przynosi jakąś śmieszną karteczkę z wykazem pozycji i odgórnie (choć nazwane sugerowanym) doliczonym serwisem 10% (przy 2 osobach...).
Moja wrodzona dusza badacza kazała mi poprosić o zwykły paragon. Paragon został nabity minutę































@yosemitesam: Aż się dziwie że go tu z nami na tagu nie ma