@Antidotum119: nie ma co gadac. Ja jestem wdrożeniowcem, zdarza sie pół roku przy projekcie i obliczeniach od 7rano do 3 w nocy dzien w dzien a potem 3 miechy budowy i rozruchy, gdzie trzeba nie raz fizycznie napierdylać. Dla rodzinki ta praca oznacza , że każdego dnia moga sie wpierdylac z butami w moje domowe biuro, bo to przeciez nie praca... nie na co opowiadać ;). Teraz gadam, że siePokaż całość

Do patrolowania granicy w sam raz ;)

@kefas_safek: tego typu urządzenia są bardzo szybko rozwijane, myślę, że w ciągu roku to już będzie 40 minut..

@wlafar: odpowiedź na to pytanie tkwi w niuansach konstrukcyjnych urządzenia.

Ja tez pewno jakies bzdury, nie zawracaj se glowy ;)

@Moseva: generalnie problem Linkedina dotyczy też i innych portali . Jeżeli widzę ciulstwo to piszę, ze to ciulstwo - za szczerość w normalnym świecie powinniśmy być sobie wdzięczni. Niestety w obecnym świecie każde głupoty można gadać, pisać, wyświetlać itd. Jeżeli ktoś daje temu odpór to jest faux passe i generalnie nie należy z nim rozmawiać. Kiedyś miałem aktywne konto na fejsie, jak zobaczyłem niektóre konta znajomych, którzy w rzeczywistości wirtualnejPokaż całość

Tylko czy klepanie tych samych badań to jest nauka? Instytuty nauczyły się, że np wynajem hal i biur, stawianie stanowisk pomiarowych czy ekspertyzy to jest niby ich normalna działalność. A nie jest i to jest patologia.

W normalnych warunkach takie badania byłyby prowadzone w labie producenta danego wyrobu. Takie np klepanie opinii technicznych (bo dany instytut i żodyń inny może tylko wydać zaświadczenie) to czysta patologia.

Kiedyś byłem zatrudniony przez taki instytut do realizacji pewnego dużego projektu badawczego. W tym celu zrezygnowałem z pracy i ciepłej posadki na politechnice. Interesował mnie rozwój. W błąd wprowadziły informacje z sieci i gazet, ze jakoby w tej dziedzinie jest w tym instytucie budowany prężny zespół. Projekt to było kilkadziesiąt milionów złotych. Po przyjściu do nowej pracy okazało się, ze projektów jest kilka, ekipa przejadła finansowanie i szukali Leszka , który im pracując po nocach za kilku zbuduje jedno urządzenie, drugie urządzenie, trzecie urządzenie, napisze kilka tysięcy stron sprawozdań. W sumie moja wina, bo wcześniej pracowałem na polibudze, gdzie szef był wnikliwym pracoholikiem - zakładałem, że taki zespół, jak był na poli jest wszędzie. Myliłem się bardzo :). Nowy szef myślał o niebieskich migdałach i o wszystkim, tylko nie pracy naukowej. Wiedza merytoryczna na słabe trzy. Bezpośredni przełożony był typem cwaniaka nienaukowca z tróją na szynach na indeksie (co zresztą skanem załączał do ofert kiedy potrzeba byłą udowodnić, ze się na czymś ponoć zna. Gość klepał tylko właśnie te zlecone badania i nic innego ale przygarniał w opór każdą kasę za grant, jaki był realizowany nie robiąc przy nim nic... Wiecznie wszystkie terminy były zawalane a głupota, brak wiedzy wyparta byłą przez gorące przeświadczenie że jemu, jako zastępcy szefa się należy...

MłodyPokaż całość

@vilas: tak, w zakresie atexów, norm bezpieczeństwa, ergonomii itp to jest temat dla niezależnych ośrodków.
Dla mnie np problematyczne jest robienie karier naukowych przez pracowników takich instytucji. OT taki kierownik działu badań ma kilkunastoosobowy zespół , który mu klepie te analizy i bierze próbki. Ten skleja to do qpy i ma monografię czy doktorat. W takiej Politechnice to z mojego P.w. rzeczywiście doktorat to praca jednego człowieka , przez lata i z wieloma wyrzeczeniami jest...

Problem instytutów naukowych, że chcą jeść z różnych misek. I nagle instytut latami robiący badania dla przemysłu chce czerpać z grantów unijnych, NCNu czy NCBiRu. Jeszcze inna rzecz, że w tych badaniach na zlecenie są pracownicy szeregowi i profesura. Taka profesura ma prawo zasiadać, pełnić funkcje i korzystać z pełnego dobrodziejstwa bycia profesurą. A kwalifikacjami i etyką naukową to często właśnie ta instytutowa profesura nie grzeszy.

Znam przypadek, powiedzmy że profesor pewnego instytutu, jeden z dyrektorów, który opracował pewien wyrób, z klasy, która byłą certyfikowana wyłącznie przez ten instytut. Ma firmę wytwarzającą ten wyrób, jest współwłaścicielem kilku uczelni prywatnych a i zasiada w radach naukowych kilku instytutów. Jego zespół to ludzie o umiejętnościach na poziomie słabego technikum. Ale on musi mieć wszędzie granta i to bogatego więc robi wszystko i zna się na wszystkim. Jego dorobek to powiedzmy coś w rodzaju poddziedziny poddziedziny dziedziny. Coś takiego, jak specjalny rodzaj uszczelki do akwariów przeciwko glonojadom (dokładnie taki obszar rynku w tej analogii). I udziela wywiadów jaki to ten jego wkład wiekopomny i istotny i jaki to z niego fą fą fą przenaukowiec (jest to na necie - gdybym podał linka, to nei uwierzysz bo jest to bardziej freak, niż w moim opisie). Gość ten decyduje o karierze naukowej pracowników i stara się, żeby ktoś ponad jego wybitność" nie wyskoczył. Take indywiduum jest sekretarzem do spraw naukowych instytutu i uczy młodzież jak to powinienPokaż całość