#anonimowemirkowyznania
Od 13 roku życia sobie dorabiałem. Pomagałem w firmie ojca, potem od liceum jakieś ulotki/gazetki czy wykładanie towaru. Studiując dziennie dorabiałem sobie w fabryce i jako magazynier. Zawsze jako fizol, ale mi to nie przeszkadzało. Dopiero ostatnie 1.5 roku magisterki dały mi okazję na pracę w zawodzie i tym sposobem trafiłem na pół etatu do działu księgowości w mniejszej firmie. Praca średnio mnie kręciła, ale nie było też tragedii. Było nużąco i monotonnie, jednak nigdy nie narzekałem. Od kilku miesięcy jestem księgowym w jednym z większych SSC w Polsce i szczerze nienawidzę swojej pracy. Pierwszy miesiąc wdrożeniowy był ok, potem przez dwa kolejne dokładano mi obowiązków, ale utrzymywano mnie przekonaniu jak jest fajnie. Koleżanki z teamu miłe, liderka super pomocna. Potem zmieniło się kierownictwo, sporo osób poleciało, część odeszła. Góra wymyśliła sobie, że skoro idzie nam tak dobrze z dotychczasowymi zadaniami, to przerzucą nam kolejne. Nie przesadzając, od momentu mojego zatrudnienia do dziś zrezygnowało jakieś 20% ludzi. Dostaje #!$%@? za rzeczy które zjebią inni, dostaje #!$%@? za rzeczy które lecą automatem, dostaje #!$%@? za drobne pomyłki. Doszło do takiej sytuacji, że każdy nowy mail to mikrozawał serca. Jak ktoś mnie woła, to już mam dreszcze. Koleżanki z teamu wcale nie są takie super i #!$%@?ą tyłki sobie nawzajem. Praca po 9h przy biurku dobija mój kręgosłup, o przemęczonym wzroku nie wspominając. Dostaje napadów bólu głowy, biegam do łazienki 2-3 razy na godzinę, ciągłe dreszcze i napady gorąca. Mam problemy ze snem i potrafię się zerwać w środku nocy z przerażeniem, że zaraz się spóźnię do pracy.
Ostatni tydzień spędziłem w domu, bo dostałem l4 żeby wydobrzeć po drobnym zabiegu. Pierwszego dnia chorobowego wstałem rano i było mi po prostu błogo. Czułem taki wewnętrzny spokój i coś we mnie pękło. Chce coś zmienić, bo długo tak nie dam rady. Bardzo chciałbym rzucić to wszystko w cholerę i zmienić branżę. Tylko po 5 latach studiów, mam raczej niewielkie pole manewru. Nie chce pracować w korpo, nie chce pracować w finansach. Z drugiej strony, nigdzie indziej nie mam większych szans na stabilny etat. Boje się rzucić wypowiedzenie z dnia na dzień, bo nie chce siedzieć na bezrobociu i przejadać swoich (i tak niewielkich) oszczędności. Ktoś przechodził próbę przebranżowienia się w wieku bliższemu 30 niż 20? Myślałem o wszystkim: od testera oprogramowania, przez operatora koparki, po budowlankę/hydraulikę.
#korposwiat #praca #pracbaza #korpo #pracait
Od 13 roku życia sobie dorabiałem. Pomagałem w firmie ojca, potem od liceum jakieś ulotki/gazetki czy wykładanie towaru. Studiując dziennie dorabiałem sobie w fabryce i jako magazynier. Zawsze jako fizol, ale mi to nie przeszkadzało. Dopiero ostatnie 1.5 roku magisterki dały mi okazję na pracę w zawodzie i tym sposobem trafiłem na pół etatu do działu księgowości w mniejszej firmie. Praca średnio mnie kręciła, ale nie było też tragedii. Było nużąco i monotonnie, jednak nigdy nie narzekałem. Od kilku miesięcy jestem księgowym w jednym z większych SSC w Polsce i szczerze nienawidzę swojej pracy. Pierwszy miesiąc wdrożeniowy był ok, potem przez dwa kolejne dokładano mi obowiązków, ale utrzymywano mnie przekonaniu jak jest fajnie. Koleżanki z teamu miłe, liderka super pomocna. Potem zmieniło się kierownictwo, sporo osób poleciało, część odeszła. Góra wymyśliła sobie, że skoro idzie nam tak dobrze z dotychczasowymi zadaniami, to przerzucą nam kolejne. Nie przesadzając, od momentu mojego zatrudnienia do dziś zrezygnowało jakieś 20% ludzi. Dostaje #!$%@? za rzeczy które zjebią inni, dostaje #!$%@? za rzeczy które lecą automatem, dostaje #!$%@? za drobne pomyłki. Doszło do takiej sytuacji, że każdy nowy mail to mikrozawał serca. Jak ktoś mnie woła, to już mam dreszcze. Koleżanki z teamu wcale nie są takie super i #!$%@?ą tyłki sobie nawzajem. Praca po 9h przy biurku dobija mój kręgosłup, o przemęczonym wzroku nie wspominając. Dostaje napadów bólu głowy, biegam do łazienki 2-3 razy na godzinę, ciągłe dreszcze i napady gorąca. Mam problemy ze snem i potrafię się zerwać w środku nocy z przerażeniem, że zaraz się spóźnię do pracy.
Ostatni tydzień spędziłem w domu, bo dostałem l4 żeby wydobrzeć po drobnym zabiegu. Pierwszego dnia chorobowego wstałem rano i było mi po prostu błogo. Czułem taki wewnętrzny spokój i coś we mnie pękło. Chce coś zmienić, bo długo tak nie dam rady. Bardzo chciałbym rzucić to wszystko w cholerę i zmienić branżę. Tylko po 5 latach studiów, mam raczej niewielkie pole manewru. Nie chce pracować w korpo, nie chce pracować w finansach. Z drugiej strony, nigdzie indziej nie mam większych szans na stabilny etat. Boje się rzucić wypowiedzenie z dnia na dzień, bo nie chce siedzieć na bezrobociu i przejadać swoich (i tak niewielkich) oszczędności. Ktoś przechodził próbę przebranżowienia się w wieku bliższemu 30 niż 20? Myślałem o wszystkim: od testera oprogramowania, przez operatora koparki, po budowlankę/hydraulikę.
#korposwiat #praca #pracbaza #korpo #pracait
- wieczory powinny być dla rodziny, a nie po nocy chodzić, rozpusta i zepsucie
- ale mi problem, to tylko parę godzin
- jak wy sobie radzicie w życiu jak nie potraficie zaplanować dnia tak, żeby wieczór spędzić w domu
- więcej czasu dla siebie to więcej wolności