Co to jest śpiączka farmakologiczna i co robi respirator
Ponieważ w mediach ostatnio wszędzie respiratory i śpiączki farmakologiczne, postaram się wyjaśnić co to w ogóle jest i po co się to stosuje.
![markaina](https://wykop.pl/cdn/c3397992/markaina_9AbqMtXKhz,q52.jpg)
- #
- #
- #
- #
- #
- 10
Ponieważ w mediach ostatnio wszędzie respiratory i śpiączki farmakologiczne, postaram się wyjaśnić co to w ogóle jest i po co się to stosuje.
W mediach można ostatnio znależć stwierdzenia, że koronawirusa leczy się między innymi respiratorem i śpiączką farmakologiczną. Jest to błędne stwierdzenie, chociaż jest w nim malutkie ziarenko prawdy.
Leku na koronawirusa jak na razie nie ma - pod hasłem lek rozumiem tu substancję, która w jakiś sposób niszczy lub blokuje wirusa (czyli upośledza jego metabolizm na tyle, że nasz własny układ immunologiczny daje sobie z nim radę). Jedyne co możemy robić, to wspomagać organizm i jego słabnące układy, tak, aby kupić pacjentowi czas na pokonanie infekcji.
W przypadku koronawirusa najczęściej atakowanym organem są płuca. W odpowiedzi na infekcję robi się zapalenie, które w mniejszym lub większym stopniu, czasowo lub stale niszczy nasze płuca, co powoduje problem z oddychaniem, czyli dokładniej, z transportem tlenu w powietrza do krwi. Normalnie tlen ma dość krótką i przyjemną drogę - wdychane powietrze trafia do pęcherzyków w płucach, a następnie przez cieniutkie błony przenika do krwi. W stanie zapalnym wszystkie błony się pogrubiają, mamy napływ komórek zapalnych, tworzy się śluz, który zatyka całe fragmenty płuc. Dodatkowo oddychanie robi się trudniejsze (między innymi ze względu na zmiany w "miękkości" płuca - płuca chore robią się sztywne, dużo więcej pracy potrzeba aby je "rozciągnąć"). Dochodzi kaszel, który znów jest ciężką pracą dla organizmu, obrzęk oskrzeli (=trudniej przepchnąć powietrze z i do płuc)... Wszystko to powoduje, że oddychanie jest bardzo trudne i zużywa mnóstwo tlenu, którego już i tak jest za mało.
Na szczęście prawie nigdy nie jest tak, że cała powierzchnia płuc choruje. Spora część pozostaje zdrowa, i to dzięki temu jako tako oddychamy. Problem robi się, gdy chora część zaczyna się robić zbyt mała, żeby "wchłonąć" wystarczająco dużo tlenu do krwi. W powietrzu mamy 21% tlenu. Do takich wartości jesteśmy przyzwyczajeni, nawet przy dużym wysiłku to nam wystarcza.
Jednak jeśli mamy chore płuca, 21% nie wystarczy.
Najprostszą rzeczą, którą możemy zrobić, jest podnieść ilość tlenu w każdym oddechu. Stąd maski i tzw "wąsy" tlenowe. Stężenia tlenu jakie możemy zapewnić tą metodą są dość niskie (koło 50%), ale u znakomitej większości pacjentów to wystarczy. Przypominam - tlen nic nie leczy. Tlen pozwala nam tylko przezyć kolejne godziny w nadziei, że nasz organizm sam zwalczy infekcję. Co jednak jeśli zniszczenia płuc są na tyle duże, że zwykła maska z kilkoma litrami tlenu na minutę nie wystarczy? Co jeśli pacjent zaczyna być wykończony ciężką pracą, jaką jest oddychanie?
Wtedy robimy coś, co potocznie nazywa się "podłączeniem do respiratora" (dygresja - fachowców proszę o wybaczenie, nie będę pisać o NIV czy HFO, oba nie są zalecane w koronawirusie ze względu na przecieki i ryzyko zakażeń). Czyli? Czyli pacjent jest usypiany specjalnymi lekami (profesjonalnie nazywa się to sedacja), do tchawicy zakładana jest uszczelniana rurka, która następnie będzie podłączona do maszyny, która co kilka sekund będzie pompować powietrze do płuc.
Leki są podawane cały czas, najczęściej w pompie, która ciągle pompuje odpowiednie ilości do krwi. Nowoczesne leki można bardzo precyzyjnie sterować, czyli dobrać dokładnie taką dawkę, jaką chcemy. Stosujemy dwa główne leki - usypiający oraz silny lek przeciwbólowy (bo intensywna terapia naprawdę boli). Czasem pacjenci wymagają dodatkowych leków - wszystkie dobiera się indywidualnie, najczęściej w dawkach liczonych na kilogram masy ciała.
Cała procedura ma kilka zalet (i sporo wad, o tym potem). Po pierwsze, pacjent śpi. Czyli nie pracuje, nie zużywa tlenu. Zapotrzebowanie bardzo spada, może się wręcz okazać, że nie potrzebuje już tak dużo procent tlenu. Po drugie, śpi, czyli nie stresuje się. Uczucie duszenia to jedna z najgorszych tortur. Po trzecie... śpi - nie kaszle, nie wyrywa rurki, pozwala maszynie pracować (uwierzcie, nie da się nie kaszleć z kawałkiem plastiku w tchawicy). Sedacja pozwala nam osiągnąć te wszystkie korzyści, a jest stosunkowo bezpieczna nawet dla ciężko chorych pacjentów. Oczywiście dla każdego pacjenta dobieramy leki i dawki odpowiednie do stanu. A respirator? Ten pomaga nam dobrać odpowiednie stężenie tlenu, nawet do 100% (mamy teraz obieg zamknięty, z którego nic nam nie ucieka), odpowiednią wilgotność i temperaturę powietrza. Pozwala nam dobrać odpowiednio głębokie/płytkie oddechy, ustawimy ich częstość i wszelkie inne parametry. Możemy podać leki bezpośrednio do płuc. Możemy specjalną rurką odessać zalegający śluz z płuc, pobrać badania, czy nawet "wypłukać płuca". Nowoczesne respiratory same kontrolują jak płuca reagują na każdy oddech i odpowiednio zmieniają np ciśnienia czy częstość oddechów. Zresztą respiratoroterapia to już niemal kolejna gałąź intensywnej terapii, na zachodzie są technicy zajmujący się wyłącznie tym.
Innymi słowy, mamy sytuację w której do pozostałej części zdrowych płuc staramy się wepchnąć odpowiednio dużo tlenu. Pacjent śpi, bo musi, chociaż chcemy, żeby spał najpłycej jak się da. Dlaczego? Bo głęboki sen i respirator to wcale nie są zdrowe rzeczy. Pacjent nie kaszle, czyli "nie czyści" swoich płuc. Nie trenuje mięśni - a zaniki mięśniowe pojawiają się już po dobie na respiratorze - to stąd "odpinanie od respiratora" może zając kilka dni a nawet tygodni - bo pacjent musi zbudować mięśnie i na nowo nauczyć się oddychać. Śpiący pacjent się nie rusza, ma olbrzymie ryzyko odleżyn i zakażeń z tego tytułu. Nie przełyka, więc musi mieć założoną tzw sondę do żołądka, którą będzie karmiony. Ma ciało obce w tchawicy - ono na 90% zakazi się jakąś bakterią (ciała obce w człowieku nigdy nie są sterylne) i będziemy mieć odrespiratorowe zapalenie płuc. Leki sedacyjne są bezpieczne, ale obniżają ciśnienie, a nasz pacjent potrzebuje dobrego przepływu w głowie, nerkach, sercu...
Podsumowując, chcemy tego pacjenta przeciągnąć "na respiratorze" jak najkrócej się da, jak tylko zacznie zdrowieć, to chcemy go wybudzić, wytrenować i puścić do domu :)
Mam nadzieję, że wyjaśniłam odrobinę, po co to jest ten respirator w terapii koronawirusa. Jeśli macie jakieś pytania - pytajcie postaram się odpowiedzieć.
Komentarze (10)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora