Witam. Chciałbym podzielić się z Wami pewnymi przeżyciami jakie miałem okazje doświadczyć przy korzystaniu z usług znanej firmy oferującej internet w Polsce - Netia SA.
Z związku z tym że mieszkam kawałek od miasta byłem zmuszony do korzystania z usług tepsy, jednak po kilku latach znalazłem lepsze warunki u Netii. Podpisałem umowę na rok. Wszystko było ok. Prędkość określona w umowie była dotrzymywania, awarie zdarzały się rzadko - ogólnie byłem bardziej zadowolony niż z telekomuny.
W listopadzie ubiegłego roku pod koniec trwania mojej umowy zadzwoniła do mnie miła pani z ofertą przedłużenia. Zaproponowała mi nielimitowane rozmowy na stacjonarne i internet 6mb ** za dość rozsądną cenę. Potrzebowałem jednak czasu na zastanowienie. Umowę przedłużono przez telefon, kiedy już się zdecydowałem. Miałem płacić 99zł zamiast 109zł z racji tego że mam już jakiś staż w tej firmie. Zapewniało mnie o tym kilku konsultantów. Jak to zwykle bywa, rzeczywistość okazała się inna. Faktury były wyższe, powiększone o jakieś usługi, **z których dwa razy rezygnowałem! Ciekawsza sprawa za internetem. Postaram się rozpisać to jakoś chronologicznie by każdy mógł się połapać.
17 grudnia 2011 - Podpisano umowę na 6 mb
* dzień później- korzystam już z prędkości o której mowa, stan ten trwa trzy dni. Potem prędkość spada do 2mb. Myślę że mróz/śnieg uszkodził jakieś linie więc postanowiłem, że zadzwonię za kilka dni jeśli sytuacja się nie zmieni
* tydzień później - przedstawiam sytuację, obsługa klienta informuje o jakiś problemach, że wyślą techników by sprawdzili centrale i takie tam. Każą zadzwonić jeśli sytuacja nie zmieni się do tygodnia.
* tydzień później- znowu to samo. Dzwonię do nich. Telefon odbiera pan konsultant po czym prosi i o chwilę cierpliwości. Pomyślałem, że wyszedł za potrzebą czy jakimś pilnym załatwieniem. Zgodnie z prośbą postanowiłem poczekać. Jednak po 15 minutach oczekiwania na jakikolwiek głos straciłem nadzieję na kontakt z kimkolwiek. Zadzwoniłem raz jeszcze. Będę jeden impuls w plecy, no ale trudno. Odebrał ktoś z obsługi. Pracownik kazał mi zresetować router ponieważ moje połączenie trwa aż od ( tu podał on dokładną datę i czas). Trochę się zdziwiłem że mają takie dokladne info. No nic. Zrobiłem co kazał. Nic się nie zmieniło. Powiedział, że to może być ich wina i w przeciągu kilku dni zjawią się tzw technicy, zaproponował mi kilka terminów z których wybrałem ten który najbardziej mi odpowiada. Niestety nikt nie przyjechał. Nie miałem czasu zdzwonić już więcej, czekał mnie wyjazd a pozatym był okres świąteczny więc nie spodziewałem się że ktoś kompetentny odbierze telefon.
* kilka dni po Sylwestrze zadzwoniłem znów by zgłosić awarię. Pani która odebrała telefon dała znać, że Netia ma 31 dni na to by ta prędkość "do mnie dotarła na stałe". Jest to ich swoiste zabezpieczenie. Dodam, że przed podpisaniem umowy kilka razy sprawdzano czy linia pociągnie 6 mb. Wielokrotnie zapewniano mnie, że nie będzie z tym jakichkolwiek problemów.
* dokładnie miesiąc do podpisaniu umowy - dzwonię, przedstawiam cały problem, z wszystkimi poprzednimi działaniami podejmowanymi przez nich i przeze mnie. Tu konsultant mnie r------ł "Widzi pan, dzisiaj mija ostatni dzień, do którego prędkość ma być zapewniona więc z naszej strony mamy na to jeszcze kilka godzin". Pomyślałem - c--j z nimi. W ciągu kilku dni na 100% będę miał to 6mb za które płacę, a którego nie uświadczam.
*kilka dni po- Odbiera jakiś ogarnięty człowiek. Inforumuje mnie że dnia 7 stycznia była wprowadzana "modyfikacja do umowy" i od tego czasu liczone 31 dni poniewaz na moje żadanie zmieniono prędkość na wyższą. W-------m się, ale nawet nie podniosłem głosu gdyż kobiecina która zarobić na swoją rodzinę nie jest temu winna. Winny jest ktoś kto zatrudnia ludzi bez kompetencji. Uświadomiłem sobie że ich b----l organizacyjny przekracza wszystkie możliwe polskie normy, nawet przygotowania do Euro 2012. W związku z tym, że i tak nie korzystałem dużo z internetu w tym czasie postanowiłem, że poczekam spokojnie ten ich miesiąc do 7 lutego. Postanowiłem wziąć poprawkę zakładającą obrót Ziemi i oddziaływanie Księżyca, by przypadkiem nie usłyszeć zdania "mamy jeszcze 10 godzin".
* miesiąc + kila dni później - W pełni zdeterminowany dzwonię. W końcu chcę mieć to za co płacę. Będę walczył o swoje, nie ustąpię w żadnym wypadku. Odbiera konsultant, przedstawia się, każe powiedzieć w czym problem. Obrazuje mu całą sytuację, zajęło mi to dobre kilka minut by wszystko mu streścić. Jak każdy jego kolega z pracy, z którym rozmawiałem zapytał o system, router i sposób połączenia. Nakazał o otworzenie cmd.exe i sprawdzenie netstat. Nie pojawiło się nic niepokojącego- "_taka ilość połączeń nie gra tu żadnej roli. Proszę by wyłączył pan router i włączył ponownie po 10 sekundach"_. Postanowiłem zrobić jak mówi i powiedziałem, że chwilkę to zajmie zanim router w pełni się uruchomi. Konsultant (K) powiedział, że wyciszy siebie na chwilkę.
* pukt kulminacyjny - Router jeszcze nie zdążył złapać połączenia a K przekazał mi informację która całkowicie mnie zaskoczyła. "Z tego co widzę 22 grudnia, technicy uznali, że nie może być prędkości 2mb, gdyż to przeciąża linię i trzeba pozostać przy opcji 2mb. O tym został Pan telefonicznie poinformowany". Zdrowo się dziwiłem, bo taka sytuacja nigdy nie miała miejsca. Dlaczego dopiero teraz się o tym dowiaduję? Dlaczego dopiero za dziesiątym telefonem zorientowałem się o co chodzi? Czemu dopiero teraz ktoś raczył zagłębić się w problem? Czemu nikt nie załatwił tego ze mną od razu skoro miał takie same dane o sprawie i awarii?
Z związku z powyższym zapewnił mnie, że będę płacił przez 2 miesiące za internet pół ceny. Myśle sobie, dobre i to, będę miał czas by złożyć reklamację na spokojnie. Przychodzi najnowsza faktura. Rzeczywistość po rak drugi okazała się inna. Znowu miałem płacić jak za 6mb...
Natychmiast napisałem mejla z reklamacją. Oczywiście na odpowiedź mieli miesiąc. Po 30 dniach dzwonie by zorientować się o co chodzi. Mówią mi że nie było żadnego złoszenia. Sprawę załatwić musiałem z ichniejszym kierownikiem. Mówił że sprawie nadał priorytet itp itp. Na drugi dzień dostałem SMSa o następującej treści - "Twoje zgłoszenie zostało rozpatrzone pozytywnie. Proszę czekaj na odpowiedź". Nie wiem jak mam go rozumieć przyznali mi rację, ale ostatecznie mi nie wrócą kasy? Nie rozumiem ich działania.
Teraz pytanie do Was, co zrobić jeśli nie przyznają mi reklamacji, lub przyjmą na jakiś chorych warunkach? Czy zgłaszanie sprawy do Rzecznika Praw Konsumenta da jakiś skutek? Czy coś takiego "zrobi im koło d--y" ?
Chcę tylko sprawiedliwości. Z pewnością rąbią w taki sposób rzesze klientów. Jednak niewielu z nich ma ochotę dzwonić co kilka dni i upominać się o swoje. Jeśli choć chciałbyś walczyć z tym procederem - WYKOP. Zróbmy coś z olewaniem klienta!
Pozdrawiam
Komentarze (3)
najlepsze
Na przyszlosc - poza chwilowymi awariami zalatwiaj wszystko listownie, wysylajac listem poleconym i robiac kopie (skan, ksero) reklamacji/zgloszenia. W takim liscie ZAWSZE pisz czego oczekujesz, bo nawet jezeli slizgna sie z terminem odpowiedzi (wtedy reklamacja zostaje uznana za rozpatrzona pozytywnie), to jak nie napiszesz czego chcesz, nic nie dostaniesz. Dobra rada rowniez - nie dzwon po 30 dniach i sie nie przypominaj, bo ktos sie