Wpis z mikrobloga

O tym jak wielką krzywdę #lewactwo wyrządza (rzekomo chronionym przez siebie) mniejszościom poprzez narzucanie parytetów i tzw. akcji afirmacyjnej:

Do tych przemyśleń skłoniły mnie ostatnie doniesienia z USA w których #facebook i #google zapowiedziały wprowadzenie akcji afirmacyjnej podczas rekrutacji. W skrócie: lewactwo dotarło do statystyk z których wynikało, że 80% pracowników ww. korporacji to biali, heteroseksualni mężczyźni. Jeszcze w zasadzie zanim zdążyli rozpętać porządną gównoburzę z tego powodu, na te zarzuty zareagowały zarządy oskarżonych firm, korząc się publicznie z powodu swojej "dyskryminacyjnej" polityki i zapowiadając wprowadzenie faworyzowania kobiet, murzynów i homoseksualistów podczas rekrutacji, tak aby zwiększyć ich liczbę wśród swoich pracowników i stworzyć "bardziej różnorodne" środowisko pracy.

Jako, że ostatnio coraz poważniej zastanawiam się nad założeniem własnego biznesu, na wiele rzeczy zacząłem patrzeć z punktu widzenia pracodawcy. Jak wiadomo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, więc przeprowadzając takie eksperymenty myślowe można nieraz dojść do ciekawych wniosków.

Załóżmy, że zakładam #startup i szukam doświadczonego programisty. Będzie on kluczowym pracownikiem dla firmy, od którego w zasadzie będzie zależeć cała przyszłość mojego biznesu. Zgłasza się kilkudziesięciu kandydatów, zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Patrząc po umiejętnościach wypisanych w CV, wydaje się, że najlepszym kandydatem jest akurat pewna kobieta. Zapraszam ją na rozmowę, wypada OK. Oczywiste jest jednak, że podczas rozmowy nie jestem w stanie do końca zweryfikować jej umiejętności. Decydującą kwestią staje się wobec tego wcześniejsze doświadczenie zawodowe, bowiem jeśli kandydat pracował wcześniej w uznanych firmach można to uznać w pewnym sensie za rękojmię jego umiejętności.

a) Przypadek 1 -- rzecz dzieje się w normalnym kraju, w którym pracownicy są zatrudniani (i zwalniani) tylko i wyłącznie na podstawie swoich umiejętności i dokonań:

Okazuje się, że kobieta, którą chcę zatrudnić pracowała wcześniej w głównych oddziałach dwóch światowych firm IT. Przekonuje mnie to ostatecznie do zatrudnienia jej na wolne stanowisko. Sprawdza się ona jako pracownik, mój biznes się rozwija i wszyscy żyją długo i szczęśliwie.

b) Przypadek 2 -- rzecz dzieje się w lewackiej Kalifornii:

Okazuje się, że kobieta, którą chcę zatrudnić pracowała wcześniej w Facebooku i Google. Gdyby to był facet z takim doświadczeniem, to przyjął bym go z pocałowaniem ręki. Jednak w przypadku kobiety zapala mi się w głowie (a przynajmniej powinna) ostrzegawcza lampka. Wiem przecież, że wymienione przez nią firmy stosują akcję afirmacyjną.

Skąd mam zatem pewność, że ona została przyjęta tam do pracy dzięki swoim umiejętnościom, a nie dlatego że jest kobietą?

Czy jej awanse wynikały z jej dokonań, czy były robione po to, żeby wypełnić parytety i kwoty mniejszości na poszczególnych stanowiskach?

Czy na pewno wywiązywała się dobrze ze swoich obowiązków? Przecież jeśli by tego nie robiła, to i tak by jej nie zwolnili, żeby nie być posądzonym o seksizm/rasizm/homofobię.

Oczywiście może się okazać, że moje obawy są bezzasadne i okaże się ona wspaniałym pracownikiem. Jednak istnieje szansa, że jej poprzednie zatrudnienie wynikało nie z umiejętności, a z prowadzonej przez poprzednich pracodawców polityki afirmacyjnej.

Tak jak wspomniałem wcześniej, będzie ona kluczowym pracownikiem, od którego będzie zależała cała przyszłość mojego biznesu i zainwestowanego w niego mojego majątku.

Czy mogę sobie pozwolić na takie ryzyko, żeby zatrudnić osobę, co do której istnieje dość duża szansa, że nie zna się na robocie? Której na dodatek nie mógłbym łatwo zwolnić w sytuacji gdybym nie był z niej zadowolony (żeby nie być posądzonym o dyskryminację)?

Ja takiego ryzyka bym nie podjął.

Wolałbym zatrudnić białego faceta, nawet z mniejszymi deklarowanymi umiejętnościami i doświadczeniem, co do których miałbym jednak pewność, że on je posiada. W końcu zależała by od tego moja przyszłość.

TLDR:

Skutek jest więc taki, że dzięki takim akcjom wręcz spada zaufanie do mniejszości na rynku pracy. Ich doświadczenie zawodowe przestaje być uznawane za wiarygodne.

Takie moje #przemyslenia :)

#4konserwy #neuropa #lewackalogika #bekazlewactwa #parytety #mniejszosci #feminizm #homoseksualizm #cozaczasy #dyskryminacja #praca #rekrutacja #usa #it #programowanie #rozkminy #socjalizm #komunizm #rownosc #sprawidliwosc #rasizm #seksizm #homofobia
  • 5
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@snapwheed: Słuszne, logiczne i rozsądne. Socjalizm, lewactwo, komunizm - to wszystko może działać, jedno pokolenie, drugie, a potem ludzie niestety oduczają się zbyt wielu rzeczy - konsekwencji za swoje czyny, za głupotę (po co ubezpieczać, państwo da, po co dbać o zdrowie, państwo wyleczy, po co dbać o emeryturę, państwo da, po co się pomagać komuś, państwo to zrobi, po co bronić domu, państwo jeszcze mnie zamknie za to, po
  • Odpowiedz
@snapwheed: dlatego powinien powstać nowy zawód: czarny transseksualista "men to women" który jest lesbijką. Może też być rudym żydem przy okazji. Zatrudniasz takie coś, jeden etat zamiast kilku i masz spokój od wszystkich mniejszości i oszczędzasz.
  • Odpowiedz