Wpis z mikrobloga

Tak sobie siadam wieczorami, przy szklance w----y, coraz częściej.., fajce, i myślę. Nie muszę się zbytnio wysilać, myśli i wspomnienia przychodzą same, niczym fantomy przeszłości. Ktoś powie, że czas leczy rany, nie, on je pogłębia, z upływem czasu coraz bardziej tęsknię za bliskimi, za rodzicami, za babcią, za bratem, za wujkiem, za innymi. Myślę sobie, już nigdy z nimi nie porozmawiam, nie przytulę się, nie spojrzę im w oczy, nie usłyszę ich głosu, ich już nie ma, zostałem prawie całkiem sam. Pamiętam wszystko, wszystkie chwile, nadzieje.

Pamiętam 23 rok, rok przegranej walki z rakiem, straszny rok, patrzenie jak kolejna osoba męczy się, znika, umiera, ile dałem by pomóc, by do tego nie doszło, ostatnie chwile w pokoju obok z nią, z jedną z najbliższych osób, jak druga mama. Pamiętam jak wujek rok temu na wakacjach zapomniał lornetki, mówiłem mu, że to nie szkodzi, że w przyszłym roku popatrzymy przez nią razem, nie żyje, zmarł w grudniu. Cieszę się że przed śmiercią zapewniłem mu trochę rozrywek i odpoczynku w wielu ładnych miejscach. Brata, który nie mógł znieść śmierci ojca i się powiesił w sypialni obok mojej. Który był mi jak drugi ojciec, na którego zawsze mogłem liczyć. Mamę, która po 3 miesiącach nowotworu umierała przy mnie i mówiła, że sobie poradzę, mama która poświęciła mi całe życie, do której moja miłość nie jest do ujęcia w słowach. Ojca, który wyjechał w podróż, uprzednio jeszcze grając ze mną po kolacji w grę na konsoli, nie wrócił już nigdy. Babcię, która się zabiła tabletkami na serce, po śmierci dziadka. Która kochała konie, ona nauczyła mnie jazdy konno. Dziadka, który umarł na spotkaniu rodzinnym na migotanie komór, który przekazał mi ogromną ilość wiedzy, swojego doświadczenia życiowego, historii. Kuzynkę, zamordowaną na bagnach, z którą lubiłem grać w siatkówkę na plaży.

Pamietam ich wszystkich, w mojej pamięci nadal żyją, a ja zostałem sam, z traumami, nieobchodzący nikogo. Tym jest głównie mój przegryw, ogrom straty, tragedii i samotności, z którymi funkcjonuję. Nic nie jest w stanie tego wynagrodzić, żadna kwota pieniędzy, żadna rozrywka, żadna ilość alkoholu. Cieszę się, że i mój zegar tyka, choroba serca odmierza czas, spuścizna po pradziadku. Czas ucieka, wiem że jest go coraz mniej, a ja swoim trybem życia świadomie go skracam. Nie chcę tu być, od bardzo dawna, na prawdę nie chcę. Jestem tu tylko przez daną obietnicę resztce rodziny 2 lata temu. Moja obecność nie ma już dawno sensu, to tylko cierpienie i pustka, mało co cieszy. Zdarza mi się płakać bez powodu. Nie jestem szczęśliwy, nie pamietam kiedy byłem, nie chcę każdego kolejnego dnia, nie chcę wiedzieć kolejnego wschodu słońca, nie chcę być samotny. Gnębi i niszczy mnie to powoli od wielu lat, aż w końcu zniszczy całkiem. Cieszę się, że kiedyś, nie tak daleko w przyszłości.., to się skończy, a ja zaznam upragnionego spokoju.

https://youtu.be/N8jRFMuBMiY?si=h4a8ZR5c2M32P9tx

#przegryw
Van-der-Ledre - Tak sobie siadam wieczorami, przy szklance w----y, coraz częściej.., ...

źródło: IMG_0091

Pobierz
Van-der-Ledre - Tak sobie siadam wieczorami, przy szklance w----y, coraz częściej.., ...
  • 9
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Van-der-Ledre W takim wypadku ciężko o jakąś mądrą radę czy złotą myśl - każdy okres żałoby przechodzi na swój sposób i nie ma potrzeby, by przyśpieszać wychodzenie z niej.

Wszysci blisci Ci ludzie, którzy opuścili ten świat, życzyliby sobie, byś jakoś dał radę.

Kiedyś i tak do nich dołączysz - nie musisz przyśpieszać tego momentu.

Pamiętaj; że nie jesteś sam. Masz tu wykopową, dużą rodzinę.
  • Odpowiedz