Relacje Franków i Arabów w czasie Krucjat Po ustanowieniu Królestwa Jerozolimskiego, Krzyżowcy zrozumieli, że muszą sobie jakoś ułożyć relację z arabskimi tubylcami. Dygnitarze frankijscy często byli z wielkimi honorami podejmowani na dworach swych religijnych antagonistów, a muzułmanom rewanżowano się równie wielką atencją. Jeńcy i zakładnicy nierzadko spędzali długie lata w zamkach i na dworach swych wrogów. Chociaż muzułmanie na ogół nie zadawali sobie trudu nauczenia się po francusku, to jednak wielu Franków, zarówno nobilów, jak i kupców, mówiło po arabsku. Znajdowali się wśród nich i tacy, jak Renald z Sydonu, którzy interesowali się literaturą arabską. W czasach wojennych obie strony wysoko ceniły waleczność i rycerskość swoich przeciwników. A kiedy panował pokój, muzułmańscy i frankijscy właściciele dóbr przygranicznych często organizowali wspólne polowania.
Nie spotykało się również skrajnej nietolerancji religijnej. Obie wielkie religie miały wspólny rodowód. Kronikarze muzułmańscy z nie mniejszym zainteresowaniem niż chrześcijanie przyjmowali wiadomość o odkryciu w Hebronie grobów, które uznano za grobowce Abrahama, Izaaka i Jakuba. Nawet w czasie działań wojennych pielgrzymom frankijskim pozwalano odwiedzać świątynię Panny Marii z Sajdanaji, położoną na wzgórzach za Damaszkiem, a Beduini otaczali opieką nie tylko wielki klasztor Św. Katarzyny na Pustyni Synajskiej, ale także odwiedzających go pielgrzymów. Brutalne traktowanie pielgrzymów muzułmańskich przez Renalda z Châtillon gorszyło chrześcijan niemal w takim samym stopniu, w jakim rozsierdziło Saladyna. Wilhelm z Tyru odnosił się z wielkim szacunkiem do pobożności Nur ad-Dina, mimo że był przeciwnikiem jego wiary. Pisarze muzułmańscy często z podziwem wyrażali się o męstwie i rycerskości Franków.
Atmosferę owych czasów najlepiej oddają pamiętniki księcia Usamy z rodu Munkizydów z Szajzaru. Książęta z mało znaczącej dynastii Munkizydów żyli w nieustannym strachu przed aneksją ich państewka przez silniejszych współwyznawców. Z tych względów zależało im na dobrych stosunkach z Frankami. Usama spędził wiele lat na dworach w Damaszku i Kairze, gdy utrzymywały one ścisłe stosunki dyplomatyczne z Jerozolimą. Jako poseł, turysta lub myśliwy często bywał w krajach frankijskich i mimo że w swych pismach z nabożną gorliwością życzy im wiecznego potępienia, to jednak miał wśród Franków wielu przyjaciół, z którymi rozmowy sprawiały mu przyjemność. Ze zgrozą wyrażał się o niskim poziomie ich medycyny, mimo że nauczył się od nich niezawodnej kuracji skrofułów; zdumiewała go swoboda frankijskich kobiet; znalazł się też w prawdziwym kłopocie, gdy jeden ze znajomych Franków zaproponował mu wysłanie syna na edukację do zachodniej Europy. Uważał ich po trosze za barbarzyńców i w rozmowach z miejscowymi chrześcijanami (wśród nich także miał przyjaciół) wyśmiewał frankijskie obyczaje. #krucjaty #zopyross #historia #religia
Po ustanowieniu Królestwa Jerozolimskiego, Krzyżowcy zrozumieli, że muszą sobie jakoś ułożyć relację z arabskimi tubylcami. Dygnitarze frankijscy często byli z wielkimi honorami podejmowani na dworach swych religijnych antagonistów, a muzułmanom rewanżowano się równie wielką atencją. Jeńcy i zakładnicy nierzadko spędzali długie lata w zamkach i na dworach swych wrogów. Chociaż muzułmanie na ogół nie zadawali sobie trudu nauczenia się po francusku, to jednak wielu Franków, zarówno nobilów, jak i kupców, mówiło po arabsku. Znajdowali się wśród nich i tacy, jak Renald z Sydonu, którzy interesowali się literaturą arabską. W czasach wojennych obie strony wysoko ceniły waleczność i rycerskość swoich przeciwników. A kiedy panował pokój, muzułmańscy i frankijscy właściciele dóbr przygranicznych często organizowali wspólne polowania.
Nie spotykało się również skrajnej nietolerancji religijnej. Obie wielkie religie miały wspólny rodowód. Kronikarze muzułmańscy z nie mniejszym zainteresowaniem niż chrześcijanie przyjmowali wiadomość o odkryciu w Hebronie grobów, które uznano za grobowce Abrahama, Izaaka i Jakuba. Nawet w czasie działań wojennych pielgrzymom frankijskim pozwalano odwiedzać świątynię Panny Marii z Sajdanaji, położoną na wzgórzach za Damaszkiem, a Beduini otaczali opieką nie tylko wielki klasztor Św. Katarzyny na Pustyni Synajskiej, ale także odwiedzających go pielgrzymów. Brutalne traktowanie pielgrzymów muzułmańskich przez Renalda z Châtillon gorszyło chrześcijan niemal w takim samym stopniu, w jakim rozsierdziło Saladyna. Wilhelm z Tyru odnosił się z wielkim szacunkiem do pobożności Nur ad-Dina, mimo że był przeciwnikiem jego wiary. Pisarze muzułmańscy często z podziwem wyrażali się o męstwie i rycerskości Franków.
Atmosferę owych czasów najlepiej oddają pamiętniki księcia Usamy z rodu Munkizydów z Szajzaru. Książęta z mało znaczącej dynastii
Munkizydów żyli w nieustannym strachu przed aneksją ich państewka przez silniejszych współwyznawców. Z tych względów zależało im na dobrych stosunkach z Frankami. Usama spędził wiele lat na dworach w Damaszku i Kairze, gdy utrzymywały one ścisłe stosunki dyplomatyczne z Jerozolimą. Jako poseł, turysta lub myśliwy często bywał w krajach frankijskich i mimo że w swych pismach z nabożną gorliwością życzy im wiecznego potępienia, to jednak miał wśród Franków wielu przyjaciół, z którymi rozmowy sprawiały mu przyjemność. Ze zgrozą wyrażał się o niskim poziomie ich medycyny, mimo że nauczył się od nich niezawodnej kuracji skrofułów; zdumiewała go swoboda frankijskich kobiet; znalazł się też w prawdziwym kłopocie, gdy jeden ze znajomych Franków zaproponował mu wysłanie syna na edukację do zachodniej Europy. Uważał ich po trosze za barbarzyńców i w rozmowach z miejscowymi chrześcijanami (wśród nich także miał przyjaciół) wyśmiewał frankijskie obyczaje.
#krucjaty #zopyross #historia #religia
źródło: sls
Pobierz