Dzisiaj mijają dokładnie 2 lata jak wsiadłem do pociągu i wyprowadziłem się do Berlina. Wsiadając byłem pełen strachu czy sobie poradzę, czy ogarnę wszystkie formalności i czy ogólnie nie popełniłem błędu zostawiając za sobą mojego spokojnego i poukładanego życia w Warszawie. Stwierdziłem, że to dobry czas na podsumowanie i wyciągnięcie kilku wniosków. Wrzucam to na wykop, bo może ktoś sam rozważa emigrację do Berlina czy ogółem Niemiec i opinia od innego rodaka mu trochę pomoże w podjęciu decyzji. Wpis będzie długi, także zapraszam do lektury z kawą, herbatą czy co tam lubicie pić.
Zacznę od tego dlaczego w ogóle się wyprowadziłem. Otóż jakieś pół roku przed wyprowadzką kupiliśmy dom w stanie deweloperskim, który miał być oddany do użytku w trzecim kwartale 2023 roku. Chwilę po zakupie moja żona, która ma specjalizację na pograniczu finansów i IT dostała super ofertę pracy wraz ze sporym bonusem rocznym oraz sporą pulą akcji wypłacaną przez kilka kolejne lat pracy w firmie. Jedynym warunkiem była przeprowadzka do UK/Irlandii lub Niemiec, gdyż firma nie ma filii w Polsce, a nie praktykują zatrudniania na B2B. Uznaliśmy, że pozwoliłoby to nam szybko spłacić kredyt i zdobyć trochę doświadczenia jak to jest na tym mitycznym zachodzie. Wtedy też zacząłem się rozglądać za pracą w wyżej wymienionych państwach. Miałem dużo szczęścia, gdyż bez znajomości niemieckiego ciężko coś znaleźć (szukałem w szeroko pojętych finansach), ale się udało. Praca hybrydowa w Berlinie. Oboje mając nagraną pracę podjęliśmy decyzję o przeprowadzce i ruszyliśmy z przygotowaniami.
Najważniejszą kwestią było znalezienie mieszkania. Niestety w Berlinie jest to bardzo ciężkie, zwłaszcza jeśli nie ma Cię na miejscu i nie masz takich dokumentów jak Schufa (dokument poświadczający, że nie masz niespłaconych terminowo zobowiązań), czy payslipy od pracodawcy w DE. Stwierdziliśmy, że skorzystamy z portalu „Wunderflats”, gdzie za podwyższoną opłatą można wynająć mieszkanie całkowicie online i bez większości formalności, które są normalnie wymagane. Zdecydowaliśmy się wynająć mieszkanie na 6 miesięcy licząc, że przez ten czas będziemy już mieli wszystkie wymagane dokumenty i znajdziemy coś tańszego.
Pierwszy napotkany problem – mieszkanie, które nam najbardziej odpowiadało było dostępne od września, a ja pracę zaczynałem od sierpnia. Zagadałem do przyszłego pracodawcy i okazało się, że mogę skorzystać przez miesiąc z mieszkania pracowniczego. W rezultacie pojechałem do Niemiec pierwszy na przetarcie szlaków, następnie wróciłem pod koniec miesiąca do PL i do Berlina pojechaliśmy już razem.
Kiedy już sie przeprowadziliśmy, zaczęliśmy załatwiać wszystkie formalności, a trochę ich było.
BIUROKRACJA Jako imigranta z Polski na pewno uderza niemiecka biurokracja, która w moim odczuciu utknęła w latach 90-tych i niespecjalnie chce się posunąć do przodu w kierunku szeroko pojętej digitalizacji. Fax wciąż jest tutaj dość popularnym urządzeniem, a wiedza z podstawówki jak napisać i zaadresować list wreszcie się do czegoś przydała. Najczęściej pierwszy kontakt z niemiecką biurokracją ma się przy meldunku, który jest w DE obowiązkowy i po prostu potrzebny by załatwić większość rzeczy jak np. telefon, konto w banku itd. Już wtedy trzeba zabrać ze sobą trochę makulatury, typu wypełniony wniosek, poświadczenie od landlorda o wynajmie, dowód czy akt małżeństwa (chociaż chyba nie wszędzie – robiłem meldunek kilka razy i tylko raz mnie o niego prosili). Dla mnie osobiście największym wyzwaniem było złożenie wniosku o Kindergeld oraz Elterngeld. Kindergeld to takie niemieckie 800+, tutaj wynosi ono 250 euro na dziecko. Elterngeld to zasiłek rodzicielski. Oba wnioski to crème de la crème niemieckiej biurokracji. Sam wniosek o Elterngeld ma 26 stron, a jakby tego było mało trzeba załączyć sporo załączników, typu akt urodzenia dziecka, kopie dowodów, akt małżeństwa, poświadczenia od kasy chorych, decyzje podatkowe za dany rok podatkowy i coś jeszcze było… Generalnie miałem grubiutką kopertę A4 do wysłania. W ostatnim czasie chciałem zrobić małą korektę dotyczącą Elterngeld, napisałem list czy mogą dokonać tej zmiany – w odpowiedzi kazali mi znowu wysłać wypełniony wniosek (przypominam, że ma 26 stron). Ze śmiesznych rzeczy to Niemcy poszli z duchem czasu i wniosek jest także w formie online. Można wypełnić go online na komputerze po czym… możesz go wydrukować i wysłać pocztą do urzędu. Genialne xD
USŁUGI Po 2 latach korzystałem tutaj z różnorakich usług i mój wniosek jest jednoznaczny – jakość usług w porównaniu do Polski to jest nieśmieszny żart. Człowiek ma wrażenie, że wszyscy mają klienta w dupie i co nam zrobisz? Dam kilka przykładów:
#1 Załatwiałem umowę na internet. Skorzystałem z Telekomu – największego niemieckiego operatora. Na technika od internetu czekałem równy miesiąc, nie dało się nic wcześniej. Dla porównania załatwiałem internet jakiś miesiąc temu w Warszawie. Zadzwoniłem w piątek, technik był u mnie w poniedziałek po południu. Dodam tylko, że nie jestem odosobnionym przypadkiem, bo sporo o tym czytałem na reddicie.
#2 U mnie w bloku przewinęło się już kilka firm sprzątających. Generalnie wisi w holu kartka z listą kiedy było sprzątane. Nie było żadnej regularności – gość przychodził raz na miesiąc albo i rzadziej. Nawet jak posprzątał to widać było, że zrobił to na totalnej wyjebce. Dla mnie czarę goryczy przelał fakt, kiedy jakiś ktoś zesrał się pod schodami do garażu i j----o niemiłosiernie w całym bloku. Pamiętam, że walczyłem prawie tydzień z administracją, żeby jak najszybciej kogoś przysłała bo nie szło wytrzymać.
#3 Stereotyp, że Niemcy są punktualni na pewno nie ma przełożenia na ich kolej. Ich pociągi są regularnie poopóźniane. Kiedyś nawet myślałem, że niemiecka kolej to wzór do naśladowania, ale jednak nie, jest dramat.
#4 Obsługa bardzo często jest niekulturalna, krzyczy lub w dosadny sposób daje do zrozumienia, że nie ma ochoty się nami zająć i nam pomóc. Prosty przykład – kupowałem gierkę w Media Markt i wziąłem reklamówkę. Gra kosztowała 17 euro, a Pani na kasie naliczyła 18. Zdziwiony zapytałem czemu tak, ta zaczęła się drzeć, że przecież chciałem torebkę. Fakt, moja wina ale mogła powiedzieć to normalnie. Niestety nie był to odosobniony przypadek.
SŁUŻBA ZDROWIA Przyjeżdżając tutaj słyszałem, że niemiecka służba zdrowia uchodzi za najlepszą w Europie jak nie na świecie i że w ogóle jest tutaj cudownie. Wydaje mi się, że jak porówna się to do NFZ to jest nieźle, ale porównując to do Medicovera czy Lux Medu to to jest porażka. Wyżej pisałem, że niemiecka biurokracja utknęła w latach 90 i myślę, że nie skłamię jak powiem, że niemiecka medycyna także. Załatwialiśmy żonie pompę insulinową (cukrzyca typ 1) i jak się okazuje mało kto tego w Niemczech używa. Co więcej, moja żona wiedziała więcej od pielęgniarek i lekarza jak tego używać (dodam, że lekarz miał bardzo wysoką ocenę na google’u). Generalnie niesmak pozostał i koniec końców żona znalazła lekarza polaka, który był bardziej ok ze współczesną technologią. Lekarz np. kazał zapisywać poziom cukrów na karteczce, gdzie żona stanowczo powiedziała, że tego robić nie zamierza, bo nie po to ma pompę, która pozwala zgrać cukry automatycznie na pendrive’a, żeby robić robotę głupiego. Ja sam udałem się na rutynowe badania i myślałem, że mi chociaż krew pobiorą i zrobią badania, a powiedzieli, że jestem za młody (30 lat) i że najwyżej co mi mogą zrobić to sprawdzić ciśnienie i osłuchać stetoskopem xD Na duży minus były też recepty, które były na papierze i wymagało to za każdym razem udanie się do lekarza po receptę (lub wysłanie jej listem) i pójście do apteki. Na szczęście od tego roku w całych Niemczech jest obowiązek wystawiania recept elektronicznych, także się poprawiło. Generalnie nie polecam i tęsknie za moim Lux Medem.
KULTURA PRACY Mam przyjemność pracować z ludźmi z różnych państw Europy, a także spoza niej, jednak Niemców też się sporo przewinęło. Rzuciło mi się w oczy kilka rzeczy #1 bezpośredniość – zazwyczaj Niemcy mówią wprost o co im chodzi, co sobie akurat cenię, chociaż ludzie np. z krajów anglosaskich mogą odbierać to za zbyt bezpośredni sposób komunikacji.
#2 niechęć do zmian – nawet najmniejsze zmiany, które miały ułatwić życie nie tylko mi, ale innym Niemcom spotykały się z niechęcią, sporą liczbą spotkań na ten temat (które nota bene mogły być mailem) co zajmowało dużo czasu, żeby cokolwiek przepchnąć. Z takim mindsetem spotkałem się nie tylko u starszych, ale także pośród młodszych. Jeśli coś działa (nawet jeśli zajmuje to mnóstwo czasu i pracy) to lepiej tego nie ruszać, bo w końcu działa, co nie?
#3 rozdrabnianie pracy – uważam, że Niemcy są mistrzami w generowaniu pracy, byleby mieć co robić. Masz zrobić raport, sprawdzić go i wysłać? Weźmy 3 osoby, niech każdy przygotuje jakąś część raportu, weźmy kolejnego, żeby to sprawdził i jeszcze kolejnego, który napisze maila i wyśle do ludzi. Dzięki temu zamiast 1 osoby, która zrobić proces end-to-end 5 osób będzie miało zajęcie. I tak to się kręci…
PODSUMOWANIE Mimo, że nie widzę siebie w DE na stałe i planuję wrócić do PL, to cieszę się, że miałem szansę doświadczyć tych wszystkich rzeczy. Uświadomiło mi to, że Polska wcale nie jest taka zła, jak mamy to w naturze przedstawiać i naprawdę nie odstajemy niczym od takich Niemców. Dodatkowo, udało mi się doprowadzić mój niemiecki do poziomu B2 co zawsze było moim małym celem/marzeniem. Zawarłem kilka fajnych znajomości, które (mam nadzieję) przetrwają próbę czasu nawet jeśli wrócę do PL. Ktoś może mi zarzucić, że Berlin to nie Niemcy i że wcale to tak nie wygląda. Odpowiem na to tak – może i nie, ale nie wmówisz mi, że digitalizacja, brak zasięgu, marne usługi to tylko i wyłącznie problem Berlina, a nie całych Niemiec : ) Jeżeli dotrwałeś do końca tego postu to gratuluję! Mam nadzieję, że dla kogoś ten tekst okaże się być pomocny. W razie pytań pozostaję do dyspozycji w DM. Pozdrawiam i miłego dnia!
@Mr_A Doceniam zwierzenia i potwierdzam wnioski ogólne :) Dodam tylko, a propos Kultury Pracy #2. Kiedyś doskwierało mi to tak bardzo, że próbując przeforsować jakąś naprawdę drobną zmianę usprawniającą pracę podczas jakiejś prezentacji w pracy pokazałem ten obrazek. Wszyscy zrozumieli i przytaknęli, że jest słuszny. ...i dalej nic się nie zmieniło. Kilka miesięcy później zmieniłem pracę ;)
@Mr_A Myślałem że tylko ja tak odbieram niemcy, jak widać nie. Od 6 lat mieszkam na wiosce pod Hamburgiem, można powiedzieć takie przedmieścia aczkolwiek są 3 b.duze gospodarstwa rolne. Internet tragedia, kładą światłowód ale żeby do domu przyłączyć to muszą się wszyscy zgodzic. Patologia. Ordnung muss sein to było w 39 teraz jest, jala jala, habibi i langsam. Każdy duperel musi być na papierze. Lekarze to tutaj znają tylko ibuprofen I
@Mr_A: Pozdrowienia również z Berlina. W jakiej dzielnicy mieszkasz i jak oceniasz ogólnie mieszkanie w Berlinie? Wiele ludzi narzeka, że nie da się tu żyć, a ja akurat z premedytacją wybrałem Berlin, mimo tego że pracuje zdalnie i mógłbym mieszkać w każdym innym mieście.
@Mr_A: Generalizując Polacy często myślą, że trawa po drugiej stronie płotu jest bardziej zielona i od zawsze patrzą z zazdrością na zachód. O ile w czasach komuny i latach '90 rzeczywiście byliśmy daleko w tyle za Niemcami to teraz już nie jest to takie oczywiste. Oczywiście gospodarczo daleko nam do czołówki, ale niewielu naszych rodaków wie, że pod kątem cyfryzacji jest u nas naprawdę dobrze. Szczególnie w systemach bankowych (np.
@SmutnoMi: Obecnie Lichtenberg i bardzo sobie cenię, zwłaszcza na spacery z dzieckiem, bo jest sporo zieleni i placów zabaw :) Ma taki trochę małomiasteczkowy klimat, ale jest dobrze skomunikowany z centrum.
@Mr_A: zgadzam się we wszystkich punktach, jestem już tutaj półtora roku i coraz bardziej myślę, jak sobie ułożyć życie w Polsce, bo Niemcy są tak zapyziałe, że ledwo tu wytrzymuję. Co do pracy - pracuję w tzw. "g---o pracy", do której niepotrzebne są żadne kwalifikacje. Mam u siebie kilkunastu Niemców, większość jest spoko, ale to co odwala ta gorsza część przechodzi ludzkie pojęcie. Nigdy nie miałam do czynienia z takim
@Mr_A: Mam podobne przemyślenia po mieszkaniu we Francji. Biurokracja, inne podejście do pracy - 12 dni naprawiali nam brak internetu XD. Więc Polska jest w większości na plus poza żywnością. Najtańsze jedzenie we Francji było jakościowo lepsze od najdroższego premium jedzenia w Polsce. Warzywa i owoce - wszystko pachniało i smakowało lepiej. Tłumaczę to sobie tym, że tam mają więcej słońca niż nasze. A jak żywność u Niemca?
@Mr_A siema! Ja jestem w okolicach Wiesbaden pracuje jako mechanik samochodowy od miesiąca. Póki co mi się podoba, praca ułożona szef spoko ludzie też. Moje marzenie to tak jak było u Ciebie ogarnąć min.b2 niemiecki lub wyzej zarobić kasę na mieszkanie w PL i pewnie będę wracał bo starym kawaler jestem 31lvl, a nie chce zostać sam przez całe życie. Myślałem również o szkole językowej tutaj żeby od września zacząć chodzić
Dzisiaj mijają dokładnie 2 lata jak wsiadłem do pociągu i wyprowadziłem się do Berlina. Wsiadając byłem pełen strachu czy sobie poradzę, czy ogarnę wszystkie formalności i czy ogólnie nie popełniłem błędu zostawiając za sobą mojego spokojnego i poukładanego życia w Warszawie. Stwierdziłem, że to dobry czas na podsumowanie i wyciągnięcie kilku wniosków. Wrzucam to na wykop, bo może ktoś sam rozważa emigrację do Berlina czy ogółem Niemiec i opinia od innego rodaka mu trochę pomoże w podjęciu decyzji. Wpis będzie długi, także zapraszam do lektury z kawą, herbatą czy co tam lubicie pić.
Zacznę od tego dlaczego w ogóle się wyprowadziłem. Otóż jakieś pół roku przed wyprowadzką kupiliśmy dom w stanie deweloperskim, który miał być oddany do użytku w trzecim kwartale 2023 roku. Chwilę po zakupie moja żona, która ma specjalizację na pograniczu finansów i IT dostała super ofertę pracy wraz ze sporym bonusem rocznym oraz sporą pulą akcji wypłacaną przez kilka kolejne lat pracy w firmie. Jedynym warunkiem była przeprowadzka do UK/Irlandii lub Niemiec, gdyż firma nie ma filii w Polsce, a nie praktykują zatrudniania na B2B. Uznaliśmy, że pozwoliłoby to nam szybko spłacić kredyt i zdobyć trochę doświadczenia jak to jest na tym mitycznym zachodzie. Wtedy też zacząłem się rozglądać za pracą w wyżej wymienionych państwach. Miałem dużo szczęścia, gdyż bez znajomości niemieckiego ciężko coś znaleźć (szukałem w szeroko pojętych finansach), ale się udało. Praca hybrydowa w Berlinie. Oboje mając nagraną pracę podjęliśmy decyzję o przeprowadzce i ruszyliśmy z przygotowaniami.
Najważniejszą kwestią było znalezienie mieszkania. Niestety w Berlinie jest to bardzo ciężkie, zwłaszcza jeśli nie ma Cię na miejscu i nie masz takich dokumentów jak Schufa (dokument poświadczający, że nie masz niespłaconych terminowo zobowiązań), czy payslipy od pracodawcy w DE. Stwierdziliśmy, że skorzystamy z portalu „Wunderflats”, gdzie za podwyższoną opłatą można wynająć mieszkanie całkowicie online i bez większości formalności, które są normalnie wymagane. Zdecydowaliśmy się wynająć mieszkanie na 6 miesięcy licząc, że przez ten czas będziemy już mieli wszystkie wymagane dokumenty i znajdziemy coś tańszego.
Pierwszy napotkany problem – mieszkanie, które nam najbardziej odpowiadało było dostępne od września, a ja pracę zaczynałem od sierpnia. Zagadałem do przyszłego pracodawcy i okazało się, że mogę skorzystać przez miesiąc z mieszkania pracowniczego. W rezultacie pojechałem do Niemiec pierwszy na przetarcie szlaków, następnie wróciłem pod koniec miesiąca do PL i do Berlina pojechaliśmy już razem.
Kiedy już sie przeprowadziliśmy, zaczęliśmy załatwiać wszystkie formalności, a trochę ich było.
BIUROKRACJA
Jako imigranta z Polski na pewno uderza niemiecka biurokracja, która w moim odczuciu utknęła w latach 90-tych i niespecjalnie chce się posunąć do przodu w kierunku szeroko pojętej digitalizacji. Fax wciąż jest tutaj dość popularnym urządzeniem, a wiedza z podstawówki jak napisać i zaadresować list wreszcie się do czegoś przydała.
Najczęściej pierwszy kontakt z niemiecką biurokracją ma się przy meldunku, który jest w DE obowiązkowy i po prostu potrzebny by załatwić większość rzeczy jak np. telefon, konto w banku itd. Już wtedy trzeba zabrać ze sobą trochę makulatury, typu wypełniony wniosek, poświadczenie od landlorda o wynajmie, dowód czy akt małżeństwa (chociaż chyba nie wszędzie – robiłem meldunek kilka razy i tylko raz mnie o niego prosili).
Dla mnie osobiście największym wyzwaniem było złożenie wniosku o Kindergeld oraz Elterngeld. Kindergeld to takie niemieckie 800+, tutaj wynosi ono 250 euro na dziecko. Elterngeld to zasiłek rodzicielski. Oba wnioski to crème de la crème niemieckiej biurokracji. Sam wniosek o Elterngeld ma 26 stron, a jakby tego było mało trzeba załączyć sporo załączników, typu akt urodzenia dziecka, kopie dowodów, akt małżeństwa, poświadczenia od kasy chorych, decyzje podatkowe za dany rok podatkowy i coś jeszcze było… Generalnie miałem grubiutką kopertę A4 do wysłania.
W ostatnim czasie chciałem zrobić małą korektę dotyczącą Elterngeld, napisałem list czy mogą dokonać tej zmiany – w odpowiedzi kazali mi znowu wysłać wypełniony wniosek (przypominam, że ma 26 stron).
Ze śmiesznych rzeczy to Niemcy poszli z duchem czasu i wniosek jest także w formie online. Można wypełnić go online na komputerze po czym… możesz go wydrukować i wysłać pocztą do urzędu. Genialne xD
USŁUGI
Po 2 latach korzystałem tutaj z różnorakich usług i mój wniosek jest jednoznaczny – jakość usług w porównaniu do Polski to jest nieśmieszny żart. Człowiek ma wrażenie, że wszyscy mają klienta w dupie i co nam zrobisz? Dam kilka przykładów:
#1 Załatwiałem umowę na internet. Skorzystałem z Telekomu – największego niemieckiego operatora. Na technika od internetu czekałem równy miesiąc, nie dało się nic wcześniej. Dla porównania załatwiałem internet jakiś miesiąc temu w Warszawie. Zadzwoniłem w piątek, technik był u mnie w poniedziałek po południu. Dodam tylko, że nie jestem odosobnionym przypadkiem, bo sporo o tym czytałem na reddicie.
#2 U mnie w bloku przewinęło się już kilka firm sprzątających. Generalnie wisi w holu kartka z listą kiedy było sprzątane. Nie było żadnej regularności – gość przychodził raz na miesiąc albo i rzadziej. Nawet jak posprzątał to widać było, że zrobił to na totalnej wyjebce. Dla mnie czarę goryczy przelał fakt, kiedy jakiś ktoś zesrał się pod schodami do garażu i j----o niemiłosiernie w całym bloku. Pamiętam, że walczyłem prawie tydzień z administracją, żeby jak najszybciej kogoś przysłała bo nie szło wytrzymać.
#3 Stereotyp, że Niemcy są punktualni na pewno nie ma przełożenia na ich kolej. Ich pociągi są regularnie poopóźniane. Kiedyś nawet myślałem, że niemiecka kolej to wzór do naśladowania, ale jednak nie, jest dramat.
#4 Obsługa bardzo często jest niekulturalna, krzyczy lub w dosadny sposób daje do zrozumienia, że nie ma ochoty się nami zająć i nam pomóc. Prosty przykład – kupowałem gierkę w Media Markt i wziąłem reklamówkę. Gra kosztowała 17 euro, a Pani na kasie naliczyła 18. Zdziwiony zapytałem czemu tak, ta zaczęła się drzeć, że przecież chciałem torebkę. Fakt, moja wina ale mogła powiedzieć to normalnie. Niestety nie był to odosobniony przypadek.
SŁUŻBA ZDROWIA
Przyjeżdżając tutaj słyszałem, że niemiecka służba zdrowia uchodzi za najlepszą w Europie jak nie na świecie i że w ogóle jest tutaj cudownie. Wydaje mi się, że jak porówna się to do NFZ to jest nieźle, ale porównując to do Medicovera czy Lux Medu to to jest porażka. Wyżej pisałem, że niemiecka biurokracja utknęła w latach 90 i myślę, że nie skłamię jak powiem, że niemiecka medycyna także.
Załatwialiśmy żonie pompę insulinową (cukrzyca typ 1) i jak się okazuje mało kto tego w Niemczech używa. Co więcej, moja żona wiedziała więcej od pielęgniarek i lekarza jak tego używać (dodam, że lekarz miał bardzo wysoką ocenę na google’u). Generalnie niesmak pozostał i koniec końców żona znalazła lekarza polaka, który był bardziej ok ze współczesną technologią. Lekarz np. kazał zapisywać poziom cukrów na karteczce, gdzie żona stanowczo powiedziała, że tego robić nie zamierza, bo nie po to ma pompę, która pozwala zgrać cukry automatycznie na pendrive’a, żeby robić robotę głupiego.
Ja sam udałem się na rutynowe badania i myślałem, że mi chociaż krew pobiorą i zrobią badania, a powiedzieli, że jestem za młody (30 lat) i że najwyżej co mi mogą zrobić to sprawdzić ciśnienie i osłuchać stetoskopem xD
Na duży minus były też recepty, które były na papierze i wymagało to za każdym razem udanie się do lekarza po receptę (lub wysłanie jej listem) i pójście do apteki. Na szczęście od tego roku w całych Niemczech jest obowiązek wystawiania recept elektronicznych, także się poprawiło.
Generalnie nie polecam i tęsknie za moim Lux Medem.
KULTURA PRACY
Mam przyjemność pracować z ludźmi z różnych państw Europy, a także spoza niej, jednak Niemców też się sporo przewinęło. Rzuciło mi się w oczy kilka rzeczy
#1 bezpośredniość – zazwyczaj Niemcy mówią wprost o co im chodzi, co sobie akurat cenię, chociaż ludzie np. z krajów anglosaskich mogą odbierać to za zbyt bezpośredni sposób komunikacji.
#2 niechęć do zmian – nawet najmniejsze zmiany, które miały ułatwić życie nie tylko mi, ale innym Niemcom spotykały się z niechęcią, sporą liczbą spotkań na ten temat (które nota bene mogły być mailem) co zajmowało dużo czasu, żeby cokolwiek przepchnąć. Z takim mindsetem spotkałem się nie tylko u starszych, ale także pośród młodszych. Jeśli coś działa (nawet jeśli zajmuje to mnóstwo czasu i pracy) to lepiej tego nie ruszać, bo w końcu działa, co nie?
#3 rozdrabnianie pracy – uważam, że Niemcy są mistrzami w generowaniu pracy, byleby mieć co robić. Masz zrobić raport, sprawdzić go i wysłać? Weźmy 3 osoby, niech każdy przygotuje jakąś część raportu, weźmy kolejnego, żeby to sprawdził i jeszcze kolejnego, który napisze maila i wyśle do ludzi. Dzięki temu zamiast 1 osoby, która zrobić proces end-to-end 5 osób będzie miało zajęcie. I tak to się kręci…
PODSUMOWANIE
Mimo, że nie widzę siebie w DE na stałe i planuję wrócić do PL, to cieszę się, że miałem szansę doświadczyć tych wszystkich rzeczy. Uświadomiło mi to, że Polska wcale nie jest taka zła, jak mamy to w naturze przedstawiać i naprawdę nie odstajemy niczym od takich Niemców. Dodatkowo, udało mi się doprowadzić mój niemiecki do poziomu B2 co zawsze było moim małym celem/marzeniem. Zawarłem kilka fajnych znajomości, które (mam nadzieję) przetrwają próbę czasu nawet jeśli wrócę do PL. Ktoś może mi zarzucić, że Berlin to nie Niemcy i że wcale to tak nie wygląda. Odpowiem na to tak – może i nie, ale nie wmówisz mi, że digitalizacja, brak zasięgu, marne usługi to tylko i wyłącznie problem Berlina, a nie całych Niemiec : ) Jeżeli dotrwałeś do końca tego postu to gratuluję! Mam nadzieję, że dla kogoś ten tekst okaże się być pomocny. W razie pytań pozostaję do dyspozycji w DM. Pozdrawiam i miłego dnia!
Doceniam zwierzenia i potwierdzam wnioski ogólne :) Dodam tylko, a propos Kultury Pracy #2. Kiedyś doskwierało mi to tak bardzo, że próbując przeforsować jakąś naprawdę drobną zmianę usprawniającą pracę podczas jakiejś prezentacji w pracy pokazałem ten obrazek. Wszyscy zrozumieli i przytaknęli, że jest słuszny. ...i dalej nic się nie zmieniło. Kilka miesięcy później zmieniłem pracę ;)
Wreszcie jakaś perełka w tym serwisie. Ja 15 lat w USA i czytam ze Niemcy to antyteza USA.
Co do pracy - pracuję w tzw. "g---o pracy", do której niepotrzebne są żadne kwalifikacje. Mam u siebie kilkunastu Niemców, większość jest spoko, ale to co odwala ta gorsza część przechodzi ludzkie pojęcie. Nigdy nie miałam do czynienia z takim
Póki co mi się podoba, praca ułożona szef spoko ludzie też. Moje marzenie to tak jak było u Ciebie ogarnąć min.b2 niemiecki lub wyzej zarobić kasę na mieszkanie w PL i pewnie będę wracał bo starym kawaler jestem 31lvl, a nie chce zostać sam przez całe życie. Myślałem również o szkole językowej tutaj żeby od września zacząć chodzić