Wpis z mikrobloga

410 821 + 160 + 160 + 175 + 156 + 159 + 135 + 143 + 139 + 168 + 137 + 157 + 124 = 412 634

Moja tegoroczna wyprawa rowerowa 🙂
Głównym celem było przejechanie R10, do tego zaliczyłem kawałek wiślanej trasy rowerowej.
Najpierw z okolic Lublina dojechałem do Szczecina, stamtąd Blue Velo wokół Zalewu Szczecińskiego do Międzyzdrojów, skąd zacząłem właśnie R10, którą wzdłuż morza Bałtyckiego dotarłem do Trójmiasta. Z Gdańska udałem się do Warszawy, a potem już do domu.
Przejechałem prawie 2 tysiące kilometrów. Spędziłem na rowerze 12 dni robiąc dziennie około 150 km. Poza dwiema nocami pod dachem, wszystkie pozostałe w namiocie.
O pierwszej części wyprawy, czyli do Szczecina nie ma za bardzo co opowiadać. Bardzo mi się podobało w Gnieźnie i na pewno chciałbym tam kiedyś wrócić. W Szczecinie niestety nic nie zobaczyłem, bo nie miałem ani czasu, ani siły, ale nie szkodzi; już mam pomysł na wyprawę, gdzie Szczecin znacznie bardziej zwiedzę. Trasa wokół Zalewu Szczecińskiego jest całkiem ładna, ale trzeba mieć dobre opony, bo przez te kamienie, bardzo łatwo o dziurę.
No i główny cel tej wyprawy, R10. Z Międzyzdrojów jechałem trochę inaczej niż oficjalny szlak, bo chciałem zobaczyć Gosań. Zdecydowanie było warto jechać drogą o tak dużym ruchu samochodów.
Jak dla mnie R10 jest mocno przereklamowana, rzadko kiedy jedziemy obok morza i jeszcze rzadziej je widzimy. Zamiast tego widzimy tłumy, a raczej hordę bezrozumnych ludzi, przez którą nie da się jechać rowerem w większości tych nadmorskich miasteczek. Gdyby droga miała 50 metrów szerokości, to ci ludzie i tak by zajmowali całość. Poza tym wszędzie nawalone straganów, budek z jedzeniem i innych równie ciekawych rzeczy. Sama infrastruktura rowerowa w wielu miejscach była niedorobiona, zwłaszcza na Pomorzu, gdzie z oznaczeniem trasy też bywały problemy.
Nigdy więcej nad morze w lecie. A czy jeszcze kiedyś wybiorę się na R10? Może, ale jak już to na pewno poza sezonem. Nie byłem jeszcze na Mierzei Wiślanej, więc to też jest na mojej liście.
Gdynia była całkiem fajna, nawet nieźle się przez nią jechało i nie było takich tłumów ludzi. A Gdańsk wygląda rewelacyjnie, ale przez to, że niedługo jarmark Św. Dominika, to część ulic była zamknięta i ciężko było się dostać do centrum. Ja delikatnie mówiąc nie przepadam za dużymi miastami, bo takie tłumy ludzi są kompletnie nie dla mnie. Dlatego jeśli będę jeszcze kiedyś w Gdańsku, to tylko zimą.
A potem już było lepiej. Jazda z Gdańska na wyspę Sobieszewską i Wiślaną trasę rowerową była znacznie lepszym przeżyciem. Aż szkoda, że nie jechałem dalej tą trasą.
Przejazd przez Warszawę był dosyć sprawny, bo pewnie przez deszcz nie było tyle ludzi co zwykle.
Z innych rzeczy. Raz zmieniałem dętkę i trzy razy dopompowywałem inną, bo znowu uchodziło powietrze. Miałem wypadek z pieszym, a raczej osobą na rolkach. Było ich z kilkanaście i zajmowali cały wąski mostek. Po przejściu na drugą stronę, ktoś się rozmyślił i postanowił spotkać się z moim rowerem i ze mną. Trochę się potłukłem, trochę zdarłem skóry, trochę krwi przelałem, ale przeżyłem, i wypadek, i cały ten wyjazd.

#rowerowyrownik #100 #r10 #rower

Skrypt | Statystyki
Noxgate - 410 821 + 160 + 160 + 175 + 156 + 159 + 135 + 143 + 139 + 168 + 137 + 157 +...

źródło: dfgfg

Pobierz
  • 15
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach