Wpis z mikrobloga

Ale ja zjebem muszę być w oczach innych. Ja potrafię zagadywać ludzi tylko w przypadku kiedy czegoś chcę, czegoś nie wiem albo nie rozumiem. Jak z rzadka ktoś mnie zagada, to odpowiadam tylko pojedynczymi słówkami i uśmiecham się jak dureń. Kiedyś jak się nie uśmiechałem, miałem takiego pokerface, to ludzie gadali, że jestem cały czas smutny i nieszczęśliwy. No tak, może do Choroszczy od razu mnie wysłać, bo nie cieszę nonstop mordy jak inne normole. Tak oni to postrzegają. Ale koniec końców nawet tego się nauczyłem. Ale moja sytuacja wcale się nie poprawia, jest wręcz jeszcze gorzej. Kiedyś ludzie nie chcieli nawet cześć mi powiedzieć. A dzisiaj to wygląda tak, że wkraczam w jakieś nowe środowisko, powiedzmy, nowa praca i od razu znajdują się osoby do rozmowy, rozmawiam z nimi i żartuję, każdy pozytywnie nastawiony i ogólnie jest fajnie, ale to do czasu. Każdego dnia jest tego coraz mniej. Każdego dnia jestem coraz mniej zdolny do wdawania się w interakcje i kontynuowanie tego co było na początku. Nawet nie zdając sobie z tego sprawy, coraz częściej spędzam przerwy samotnie. Ludzie, którzy zdążyli mi przedstawić kawał swojego życia już po kilku dniach po prostu mówią mi hej i na tym się kończy. Ktoś powie, sam sobie na to pracuje. Ale prawda jest taka, że ja właśnie nie chcę na takie coś pracować. Żeby tak to wyglądało. Innymi słowy chcę czuć to coś, co mnie będzie pchało do interakcji. Czuje się upośledzony umysłowo, kiedy zdaje sobie sprawę, że moje jedyne kwestie to "chciałbym.." "gdzie/kiedy jest..." "czy możesz mi wytłumaczyć..". Czasami jest naprawdę dobra okazja to tego, by kogoś zagadać. Ale blokuje mnie nie jedna myśl przed tym. No nie mogę z tego, jak można być tak #!$%@? (⁠°°⁠ ⁠ . Na początku gadać i śmiać się, a potem już w ogóle się do nikogo nie odzywać. Dzisiaj tak żałośnie prezentowałem się w towarzystwie, że mam odruchy wymiotne. ##!$%@?
  • 3
  • Odpowiedz