Wpis z mikrobloga

#przegryw
Wielu tu pisze, że ich #!$%@? psychiczne, zaczęło się w konkretnym momencie ich życia, przed którego nastąpieniem byli normalni, dynamiczni.
Terapeuci, psycholodzy też każą doszukiwać się w swojej przeszłości traumatycznych wydarzeń, które zapoczątkowały problem, a sam nie potrafię czegoś takiego sobie przypomnieć.
Najwyraźniej jestem spierdox od urodzenia. Nie przypominam sobie momentu mojego życia w którym byłbym normalny. Już od najmłodszych lat ogromnie lękliwy i aspołeczny. Jak widać taka moja NATURA.
#fobiaspoleczna
  • 35
@PrawaRenka: ja mam tak samo. U mnie w domu nigdy nie było przemocy, bylem wychowany w normalnym domu przez obu kochajacych rodzicow, fakt faktem ojciec mnie pozniej zostawil, ale juz wtedy bylem #!$%@?. Jeszcze w podstawowce mialem jakichs tam kolegow, ale pozniej to juz jedna wielka porazka, jakies pojedyncze plytkie znajomosci. Teraz to pewnie skonczylem najgorzej ze wszyskich osob z moich klas. Zastanawiam sie skad cos takiego sie bierze, to chyba
@PrawaRenka: Ja też jestem z tych, co od początku byli spie*doleni, zatem piona, że tak rzeknę po normicku. Już od niemowlęcia odstawałem od kanonów normy i to nie jest żart, rodzice opowiadali mi kilka anegdotek ze szpitala i pierwszych miesięcy w domu. Między innymi nie płakałem, gdy przychodziłem na świat, a za to wyłem wniebogłosy, gdy tylko zabierano mnie gdzieś poza dom i znane mi otoczenie, np. do wujostwa i
@PrawaRenka: Ja to w sumie już nie pamiętam czy od zawsze byłem #!$%@?. Napewno byłem dzeickiem wycofanym, cichym i nieśmiałym co przerodziło się w lęki dopiero gdy poszedłem do szkoły. Prawdziwa przemiana w #!$%@? to nastąpiła w gimnazjum gdy moi rówieśnicy podchwycili to i zaczęli się nadę mną znęcac. I to chyba to bezpośrednio sprawiło że jestem jaki jestem ( ͡° ʖ̯ ͡°)
@PrawaRenka: mi się mniej wiecej w 4 klasie podstawówki zaczelo, ale wtedy już miałem kolegów zdobytych wcześniej, potem już nikogo nowego nie poznałem xd, może jedna osobe. Chociaż i tak w tej ósmej klasie czułem się chwilami jak piate koło u wozu w naszej paczce
A jak poszedłem do liceum to juz tragedia była, nikogo tu nie znam do tej pory

Na pewno da się to nadrobić therapią xdd...
@PrawaRenka: @dam2k01 @soyunmago @Anhed @ziomus0812 @zielonykszak @starykuc aż dostałem dyskomfortu psychicznego jak tak to wszystko przeczytałem. Ja niby jestem na etapie że życie mnie cieszy, ale chyba mam podobnie jak wy. W dzieciństwie mieszkałem z dziadkami do 5 roku życia, potem się wyprowadziliśmy z rodzicami i bratem do nowego domu (500 metrów albo mniej od dziadków XD) i jak nie raz szliśmy do nich tak o, posiedzieć, pogadać, to nigdy nie
@PrawaRenka: jak miałem około 10 lat to mój stary porąbał siekierą biurko na środku pokoju bo prosiłem go aby naprawił szufladę. W pokoju byłem ja, mój młodszy brat i matka. Codzienna niepewność czy wróci trzeźwy. Ciągłe pijackie darcie mordy na matkę i wiele więcej. Osobiście uważam, że to przez te wydarzenia mam problemy emocjonalne, ale cieszę się że mi się udało jakoś poradzić w tym życiu.
Wielu tu pisze, że ich #!$%@? psychiczne, zaczęło się w konkretnym momencie ich życia, przed którego nastąpieniem byli normalni, dynamiczni.


@PrawaRenka: też mi teza z dupy. W wielu przypadkach jak nie w większości to urodzenie się było tym przełomowym momentem stania się #!$%@? i przegrywem. xd

Więc taka teza niczemu nie dowodzi bo pasuje do każdej sytuacji xd

W większości przypadków jak nie we wszystkich, poza szczęśliwymi wyjątkami typu wygrana na
@PrawaRenka: @dam2k01 @soyunmago @Remus00 @AlkoPiernik

Przecież wszystko to co opisujecie brzmi dokładnie jak dzieło niedojrzałych emocjonalnie rodziców, którzy nie umieli zająć się nowym człowiekiem. Dziecko jest jak czysta kartka i jest idealnym lustrem wobec tego jacy są rodzice i co się dzieje w domu. To jest dokładnie jak z ADD, jest zestaw genów, które predysponują do pewnych zachowań, ale tak naprawdę to środowisko wyzwala w was pewien potencjał lub nie. To
@Need: brak płaczu przy porodzie i czucie się nieswojo w inkubatorze (urodziłem się wcześniakiem i przez cesarkę, co motywowane było konfliktem serologicznym), z czego pamiętały mnie pielęgniarki, to też kwestia wychowania? No raczej nie za bardzo. Trudno też stwierdzić, by u dwu czy trzymiesięcznego niemowlaka dyskomfort spowodowany przebywaniem w nieznanym miejscu był spowodowany wychowaniem. ¯\(ツ)/¯
@Need: niezbyt, moj brat jest niecale 2 lata starszy ode mnie, wychowywali nas tak samo. nawet ja byłem tym synusiem którego chyba bardziej lubili - przynajmniej ja tak to czułem. Wszystko robiliśmy razem, zabawy, wycieczki z rodzicami, granie w piłke. No nie ma bata że to jakieś wychowanie czy coś, a nawet jeśli to nie mogło to spowodować aż takiej roznicy, gdzie ja obecnie jestem na lekach, chodze do psychiatry i
brak płaczu przy porodzie i czucie się nieswojo w inkubatorze (urodziłem się wcześniakiem), z czego pamiętały mnie pielęgniarki, to też kwestia wychowania?


@soyunmago:

Może nie kwestia wychowania, ale pewne czynniki środowiskowe mogły to spowodować, idące od matki kiedy była w ciąży oczywiście. Idąc dalej, nie wykluczam możliwości braku wad rozwojowych, ale skutki tych wad rozwojowych można do pewnego stopnia niwelować (oczywiście też zależy jakie), nie znam dokładnie twojego przypadku, pisałem bardziej
@Need: wady rozwojowe to owszem, mam - mocne naleciałości autystyczne, najprawdopodobniej w postaci Aspergera, co w połączeniu z najsłabszym z czterech głównych, melancholicznym temperamentem mocno wpłynęło na to, jak traktowało mnie środowisko. Diagnozy nie robiłem zważywszy na brak potencjalnych profitów (za moich czasów nie było np. specjalnych arkuszów egzaminacyjnych dla dzieci z Aspergerem, renty na Aspergera też Ci ZUS nie da), ale wystarczyłoby, żebyś posiedział ze mną przez pół dnia
@Need: Zgodzę się z tym co piszesz, moi rodzice już od dawna się nie kochali, nie mają ze sobą zdrowej relacji i ze mną też takiej nie budowali. Na problemy które mogły wskazywać na spektrum autyzmu przymykali oko lub olewali twierdząc że "wyrosnę z tego". No i wyszło co wyszło ¯\(ツ)/¯
Ja uważam, że relacje rówieśnicze są ważniejsze od rodzinnych dla rozwoju społecznego, bo to na ich podstawie kształtuje się samoocena, a ocena ze strony rówieśników jest bardziej wiarygodna, niż ze strony mamy, taty, babci, czy dziadzia. W domu na ogół zawsze będziesz akceptowany, choćbyś był cichy i brzydki, natomiast wśród rówieśników na akceptację musisz sobie zasłużyć i to sukcesy, bądź w przypadków przegrywów - porażki, wywierają główny wpływ środowiskowy na Twoją osobowość.
godzę się z tym co piszesz, moi rodzice już od dawna się nie kochali, nie mają ze sobą zdrowej relacji i ze mną też takiej nie budowali.


@Anhed:

Ostatnio fajną rzecz, którą usłyszałem na swojej terapii to to, że część ludzi żyje w błędnym przeświadczeniu o tym, że mają z rodzicami więź, u osób z problemami najczęściej takiej więzi po prostu nie ma, czujesz się jakoś tam przywiązany, bo to twoi