Wpis z mikrobloga

jMirki, opowiem Wam swoją historię bo mam problem...

Pochodzę ze 100 tys miasta. #prawojazdy uzyskałem w wieku 19 lat jak większość moich równiesników. Zdałem za pierwszym razem. Mój instruktor był dobry, ale raczej uczył mnie jak zdać egzamin a nie jak jeździć. Dopiero po 20 godzinie wszystko zaczęło mi się składać do kupy, jeśli chodzi o jazdę. Zdałem, trochę pojeździłem z ojcem jego autem i tyle. Wyjechałem na studia, do miasta wojewódzkiego (takiego z tramwajami ;)) rzadko wracałem do domu, tylko wtedy jeździłem czasami autem ojca #ford focus - model 3. Miałem zniżki studenckie na bilety pkp, przyzwyczaiłem się do kilku godzin jazdy (4 - 4,5 godziny od wyjścia z domu do wjeścia do domu w mieście wojewódzkim + przesiadka w mieście pomiędzy i oczekiwanie na pociąg - wliczyłem to w czasie powyżej). Na początku denerwowały mnie przesiadki i czas jazdy ale z czasem, przyzwyczaiłem się, zacząłem przeznaczać czas spędzony w #pkp na rzeczy produktywne. Wracałem do domu rodzinnego może raz w miesiącu i wtedy coś tam jeździłem po kilka kilometrów w weekend. Nigdy nie zrobiłem trasy, nigdy nie jeździłem po autostradzie, maks 50 po mieście.

I tak latka mijały. Skonczyłem studia, mam 26 lat, zniżki się skończyły. Jeżdzenie pociągiem jest uciążliwe, bo stać mnie na auto. Na zakupy też nie chce jeździć tramwajem już bo to niewygodne. Ojciec zmienił auto na nowe i jako, że żal było sprzedawać focusa3 (auto z salonu - 2011 rocznik, 1.6 benzyna, 125 KM - ojciec przez 11 lat zrobił tylko 66 tys przebiegu) to kupiłem go od niego za 25k PLN, za kasę zarobioną z praktyk a on dołożył sobie kasę do nowego auta.

Jako, że długo nie jeździłem, postanowiłem podejść do sprawy odpowiedzialnie i sobie trochę przypomnieć. Kupiłem 10h lekcji jazdy w mieście wojewódzkim (każde 2h z innym instruktorem) i przeszedłem kurs jazdy na autostradzie w szkole doskonalenia techniki jazdy. Wszyscy powiedzieli mi to samo, jeźdzę dobrze, dynamicznie ale niepewnie ze względu na małą ilość godzin jazdy.

No i co, po ćwiczeniach zrobiłem dwa razy trasę z domu rodzinnego do miejsca zamieszkania w mieście wojewódzkim sobie rano (mam ok 190 kilometrów - 65 autostradą / eską a resztę 125 km drogami krajowymi, jednopasmowymi (ruch w obu kierunkach na dwóch pasach). No i mam mieszane uczucia, wszystko poszło ok ale czułem się zmęczony. To są prawie 3 godziny jazdy (ok. 2h 50m - jadę zgodnie z przepisami - DK 90 km/h np). Trzeba być cały czas skupiony, uważać, nie czuję z tego przyjemności. Zastanawiam się jaki jest sens, niby oszczędzam godzinę czasu na dojazd, ale każda trasa to póki co wydarzenie. W pociągu to przynajmniej czuję spokój i mogę coś poczytać czy coś. Nie czuję stresu. Wypadków na drodze ostatnio dużo, ja się boję wyprzedzać na DK, wyprzedzam wtedy kiedy absolutnie na drugim pasie nikogo nie widzę. Ostatnio tir mnie wyprzedził :o Cenowo wychodzi też gorzej niż pkp - ok 80 PLN w jedna strone a pociag 50 PLN. W mieście wojewódzkim do roboty i tak nie będę jeździł bo pracuję w centrum, ale na zakupy pojechać, do dziewczyny co mieszka na drugim końcu miasta no i do domu rodzinnego właśnie. Gdzieś blisko po województwie może, jest dużo terenów pięknych, nie dojadę tam pociągiem. Tak samo chciałbym jechać z dziewczyną w góry, to co PKP dojade do Jeleniej góry a potem przesiadka na busy, albo FLIXBUS (czasowo 5h vs 3,30h autem). Inne lokazlizacje nad morzem np. inne niż miasta też odpadają raczej bo nie dojadę.

No i tak sie zastanawiam czasami po co mi to, czy nie lepiej to auto sprzedać i dać sobie spokój zamiast się stresować. Ale widzę, że nie ma innego wyjścia, do tego (chociaż moja dziewczyna tego nie mówi) jest takie powszechne przekonanie, że facet musi mieć auto i prawo jazdy. Chyba nie mam innego wyjścia jak tylko jeździć...

#motoryzacja #pkp #pociag #miasto #auto #ford #autostradypolska #samochody #wakacje
  • 29
@remote-control: myślę, że za bardzo komplikujesz sprawę - umiesz jeździć, myślisz i jesteś odpowiedzialny. To dobrze, że tak do tego podchodzisz zamiast #!$%@?ć jak większość. Brakuje Ci po prostu obycia z samochodem na codzień i tyle, ale to powinno przyjść z czasem jak będziesz robił kilometry. Najważniejsze to właśnie je robić i nie dać się przekonać, że trzeba szybciej, sprawniej, itd itp.
@remote-control: to ty jakiś nadgorliwy przy kierownicy. Ja rzadko jeżdżę, ale jak jeżdżę to nie boję się jechać na jakiejkolwiek drodze czy też wyprzedzać na dwupasmówce (na jednopasmowce nie wyprzedzam bo głównie jeżdżę mułami wolnossącymi). Dla mnie jazda to jest chilloucik.
@remote-control: brakuje Ci doświadczenia i tyle. Pojeżdzisz więcej to powinieneś czuć się jak w domu. Dla mnie auto tak jak przedłużenie ciała, nóg rąk i auto robi to co chce zrobić tak jakbym szedł nogami czy ruszał rękami.

Po drugie nikt niczego nie musi.. ty ustalasz co musisz a co nie, a nie inni ludzie czy społeczeństwo. Nie chcesz jeżdzić to nie jeździsz i tyle. Tylko, ze ta nie pewność po
No i co, po ćwiczeniach zrobiłem dwa razy trasę z domu rodzinnego do miejsca zamieszkania w mieście wojewódzkim sobie rano (mam ok 190 kilometrów - 65 autostradą / eską a resztę 125 km drogami krajowymi, jednopasmowymi (ruch w obu kierunkach na dwóch pasach). No i mam mieszane uczucia, wszystko poszło ok ale czułem się zmęczony. To są prawie 3 godziny jazdy (ok. 2h 50m - jadę zgodnie z przepisami - DK 90
@remote-control Ja bym raczej zostawił samochód, bo masz przynajmniej pewność historii auta, a jakbyś potem szukał to cholera wie co ludzie będą sprzedawać.

Druga sprawa, że trasa prawie 3h jeśli Ty niewiele jeździsz to już jest dość dużo i może dlatego masz mieszane uczucia. Ja mam 2.5h drogi do domu rodzinnego, jak raz zrobiłem z miesiąc przerwy od odwiedzin czy innych dłuższych tras, to po wyjściu z samochodu czułem, że potrzebowałem już
@remote-control: Boziu jak głupi przeczytałem tą autobiografię z całego życia a na końcu sam sobie odpowiedziałeś na swoje pytania xd

Anyway, pojeździsz troszke i szybko stanie się to wygodne i wejdzie w krew. Nawet jeśli nie będziesz jeździł na codzień do pracy, to czasem trzeba coś przewieźć, skoczyć na większe zakupy, itd., o WIELE wygodniej tak. Wiem bo sam przez lata miałem podejście "aaa, mieszkam w dobrze skomunikowanym mieście, po co
@remote-control: spokojnie, za parę miesięcy będziesz wszędzie jeździł, nawet np. do sklepu oddalonego 100 metrów, bo wygodniej przewieźć zakupy, niż dźwigać do domu z buta. Nie rezygnuj, jedz na wakacje, za bardzo się na tym skupiasz, analizujesz i przeliczasz
@remote-control: Po prostu utrzymujesz 100% skupienia i to cię męczy. To tak jakbyś ciągle rozwiązywał jakieś wymagające zadania matematyczne. Też tak na początku miałem.

Pojeździsz i przestaniesz. Po jakimś czasie się człowiek wyłącza i robi wszystko automatycznie, mózg zaczyna odbierać sygnały dopiero w sytuacjach "innych", a tak to ciągle jedziesz często nie świadomy trasy. Wyłapujesz tylko podświadomie takie pierdoły jak znaki ustąp pierwszeństwa, ograniczenia prędkości i inne takie. Na autostradzie nie
@remote-control: Mnie tak samo jazda samochodem męczy. Bardzo ograniczone pole widzenia, strach, że kogoś rozjadę - dobrze że po mieście jak coś jeżdżę raptem 5 minut gdzie bym nie jechał.
A za motocyklem mogę jechać, jechać i jechać jestem wtedy wyłączony i odpoczywam psychicznie.
@remote-control: Praktyki Ci brakuje. Zanim zrezygnujesz z auta całkowicie, spróbuj z nim jeszcze czegoś innego - pojedź z babą nad jezioro, morze czy gdziekolwiek indziej, co uznajesz za przyjemne. Nie traktuj jazdy autem jako obowiązek tylko ułatwienie życiowe, pozwalające zaoszczędzić czas lub nawet zrelaksować się podczas wieczornej jazdy po ciężkim dniu w pracy słuchając muzyki itp. Wyobraź sobie, że przyjdzie ci jeszcze w życiu zaliczyć miejsca, do których ciężko się dostać