Wpis z mikrobloga

#ukraina #bialorus #polska

Wybrałem się na Ruski wypok, i znalazłem takie coś. Normalnie jakbym czytał Wykopków z tagu #gospodarka czy #niemcy ( ͡º ͜ʖ͡º)

Strasznie mnie ubawiło, translator z Googla coraz lepiej pracuje.

„Polacy pracują teraz bardzo wolno”. Białorusin opowiedział jak długo stał na granicy z Polską i ogólnie co się tam dzieje ⁠ ⁠
Przejście graniczne Bobrovniki na granicy białorusko-polskiej zawiesiło swoją pracę od 10 lutego 2023 roku z inicjatywy Polski. Prowadziła przez nią krótka droga do Białegostoku, gdzie mieszkańcy Baranowic lubili robić zakupy. Intex-press dowiedział się , w jaki sposób obywatele docierają teraz do Polski, dokąd dokładnie jadą, ile godzin spędzają w kolejkach i ile płacą za szybsze przekroczenie granicy.

„Polacy pracują teraz bardzo wolno”. Białorusin opowiedział, jak długo stał na granicy z Polską i co się tam dzieje Polska, Republika Białoruś, granica białorusko-polska,

Maksym, mieszkaniec Baranowicz, buduje dom, więc ostatnio często jeździ do Polski: co tydzień, dwa. Stamtąd przewozi sprzęt AGD, materiały budowlane, hydraulikę. Mówi, że w Polsce to wszystko jest dużo tańsze niż na Białorusi.

- Niedawno przyniosłem piekarnik, płytę grzewczą, zmywarkę i kuchenkę mikrofalową. Wziąłem piekarnik za 1000 białoruskich rubli. Mamy ten sam model - jeden do jednego, numer do numeru - kosztuje 3000 rubli, czyli trzy razy drożej - mówi Maxim. - Polak może za swoją pensję kupić dwie, a nawet trzy takie szafy. Z pensją 1200 rubli (a to też, jak mówią, dobra pensja), muszę wszystko odkładać przez trzy miesiące, żeby kupić jakąś szafę. To po prostu katastrofa!

Do 10 lutego 2023 r. mieszkaniec miasta najczęściej podróżował do Białegostoku. Miasto jest duże, sklepów jest dużo, az Baranowicz w linii prostej przez Bobrowniki okazało się, że jest stosunkowo blisko - około 150 km w jedną stronę. Kiedy punkt kontrolny został zamknięty, Maxim postanowił na razie nie zmieniać kierunku i udał się do Białegostoku przez Brześć, jedyną pozostałą bezpośrednią drogą do Polski.

„Sprzeda dwie linie dziennie, włoży 100 $ do kieszeni”
Na kolejne zakupy Maxim wybrał się 12 lutego z całą rodziną.

- Mam trójkę dzieci, często zabieram je ze sobą na pokrycie kilogramów (aby przewieźć jak najwięcej towarów importem bezcłowym - ok. red.). Są już do tego przyzwyczajeni – mówi mężczyzna.

Gdy rodzina dotarła na granicę, kolejka według mężczyzny była po prostu ogromna: przed wjazdem do poczekalni stało około 250-300 samochodów, w samej strefie kolejnych 70-80.

- W kolejce zawsze znajdzie się pięć osób, które nawet nie mają wiz. Po prostu wchodzą w to i sprzedają swoje miejsca. Pobierają od 40 do 60 dolarów, w zależności od tego, jak blisko jest ich samochód do poczekalni. Tutaj sprzeda dwie linie dziennie i włoży do kieszeni 100 $ - mówi Maxim. - Są też tacy, którzy celowo nie zamieniają się miejscami, ale godzą się na pominięcie za grosze.

Mieszkańcy zaczęli pytać, czy ktoś mógłby przepuścić samochód z dziećmi. I przepuścili go, nie żądając nawet za to żadnej zapłaty.

Na granicy staliśmy 16 godzin. Ponadto przejechałem około 250 samochodów. To był rekord. Kiedy podróżowałem przez Bobrowniki, przekraczanie granicy zajmowało zwykle około 8 godzin – mówi Maksim. Polacy pracują teraz bardzo wolno. Najwyraźniej mają taki zespół - aby się „zrelaksować”.

„Nikt nie musi stać w tych kolejkach”
W Białymstoku, opowiada mężczyzna, od razu było widać, że popularny punkt kontrolny został zamknięty: na parkingu przy rynku prawie nie było samochodów, sprzedawcy „głupio siedzą na straganach smutni”.

Po tej wyprawie sam mieszkaniec miasta też myślał o zakupach gdzieś bliżej, bo w jednej podróży przez Brześć do Białegostoku iz powrotem „nakręcił 1000 kilometrów”.

- Biorę pod uwagę Białą Podlaską, bo do Białegostoku już daleko. Oczywiście miast nie da się porównać: Białystok jest dużo większy, jest więcej sklepów, więcej marek. Ale ceny są takie same, mówi.

Według Maxima Białorusini obecnie aktywnie dyskutują o perspektywie całkowitego zamknięcia granicy z Polską w kolejkach. Ludzie boją się, że tak się stanie. Sam mieszkaniec miasta mówi, że „oczywiście nie chciałbym”, ale jeśli tak się stanie, jest gotowy do podróży do Polski przez Litwę.

Nikt nie musi stać w tych kolejkach. Chodzi o ceny. Myślisz, że potrzebuję tej męki? Tak, poszedłbym kupić od nas ten piekarnik, a potem zająłbym się swoimi sprawami. Jakie są zatem nasze ceny? Nie dość, że dwa, trzy razy droższe, to jeszcze niższe zarobki. I to jest problem wszystkich Białorusinów” – podsumowuje Maxim.
  • 3
en do jednego, numer do numeru - kosztuje 3000 rubli, czyli trzy razy drożej - mówi Maxim. - Polak może za swoją pensję kupić dwie, a nawet trzy takie szafy. Z pensją 1200 rubli (a to też, jak mówią, dobra pensja), muszę wszystko odkładać przez trzy miesiące, żeby kupić jakąś szafę. To po prostu katastrofa!


@sekaszy: ale za to na Białorusi łatwiej prowadzić firmę! xDD