Wpis z mikrobloga

Miałem kiedyś takiego natręta i nie byłoby problemy gdyby nie traktował tego jako podstawowego sposobu komunikacji na trasie robota dom.
Swoje auto kisił w garażu i twierdził że nie potrzebuje biletu miesięcznego bo zawsze z kimś się zabierze (bo ma wielu kumpli) czyli ze mną.
Gdy jechałem do pracy wybiegał uśmiechnięty z przystanku pod koła .
Gdy wracałem stał pod samochodem i każdy kierunek mu pasował.
Delikatne sugestie by się dorzucał przynajmniej