Wpis z mikrobloga

@ohionek: Na tym polega self-publishing, że jeśli chcesz to płacisz wydawnictwu żeby wydrukowało X kopii twojej książki, załatwiło kilka formalności i wysłało ci to wszystko w paczce i jesteś wielkim pisarzem. Korekta czy redakcja jest ekstra płatna.
To tutaj to chyba nie jest taki najpodlejszy self-publishing i chyba ogarniają też sprzedaż, więc podejrzewam że w pakiecie była też korekta, ale może wyłącznie językowa? Albo po prostu ktoś przeoczył, rok wte czy
@mlarijan:

ale afera trochę przesadzona.


Jak przesadzona? Człowiek liczył na autograf autora którego szanuje i ceni (skoro ktoś kupuje książkę to raczej tak jest), nikt nie liczył na kaligraficzny piękny podpis. Ale kreska flamastrem na #!$%@?, gdzie widać że to nawet nie miało przypominać autografu to trochę splunięcie na ryj kupującym. Już lepiej było w ogóle nie pisać o autografach przynajmniej nie byłoby problemu. A tak, wielka zachęta że książka z