Wpis z mikrobloga

872 638 + 165 + 201 + 142 = 873 146

Zapraszam do relacji z trwającej wycieczki z Krakowa do Rzymu rowerem.

Relację piszę przed snem zmęczony i widzę, że ma to negatywny wpływ na to jak piszę, z góry przepraszam.

Dzień 5

Przedzieram się przez centrum Linz i wskakuję na przepiękną szutrową ścieżkę wzdłuż rzeki Traun, chyba pierwszy raz w życiu widzę tak dużą czystą rzekę. Gdy podchodzę do wody widzę kilkanaście raków. Szkoda, że jest pochmurno i chłodno, bo może bym się popluskał. Musiało to się przydarzyć i pierwszy raz w Austrii zostałem słabo wyprzedzony przez kierowcę, na małej serpentynie przy jadącym samochodzie z naprzeciwka. Wybuchłem śmiechem gdy zobaczyłem polskie rejestracje.. a polskie samochody jak na razie widziałem tylko dwa.
Nie widziałem jeszcze w Austrii żadnego małego sklepu spożywczego i często o wodę proszę mieszkańców. Trasy ładne, ale nic szczególnego.
Wieczorem złapał mnie deszcz i dzień skończyłem na 142km.
Kolejny nocleg pod dachem.
Dzień 6

Niestety start w lekko mokrych ciuchach, kaloryfer na którym myślałem, że wysuszę ciuchy po upraniu ich w zlewie nie działał :/
Po kilku km dojeżdżam pod rodzinny dom Hitlera, gdy robię zdjęcie podchodzi starszy starszy facet i zaczyna rozmowę. Okazuje się, że również podróżuje na rowerze długie wypady bikepackingowe od kilkudziesięciu lat! Obecnie jeździ na gravelu i również ma tailfina. Ponownie jadę szutrem wzdłuż pięknej i czystej granicznej rzeki Inn. Zmieniam strony rzeki i zmienia się typ tras. Austria to prawie cały czas idealny asfalt i premium szutry, w Niemczech oprócz idealnego asfaltu okazyjnie napotykam drogi polne, leśne ścieżki, słabe szutry, słaby asfalt. Niestety jest trochę chmurek i Alp z daleka nie widać. Po 130km tego dnia wjeżdżam w Alpy <3 i wracam do Austrii. Jadę piękną doliną wzdłuż rzeki Inn, więc jak na razie nie ma wzniesień. Dzień kończę z 201km na liczniku. Do Italii mam 180km~ i fajnie jakby udało się kolejną noc spędzić już we Włoszech.

Dzień 7

Do wieczora nie za wiele się działo, cały czas sunąłem pięknymi dolinami w Alpach często wzdłuż rzeki. Raz skorzystałem i zmoczyłem stopy, woda była tak zimna, że nie potrafiłem wytrzymać dłużej niż kilkanaście sekund. Po założeniu butów kolarskich magia, przez jakiś czas stopa w ogóle nie bolała oO. Zaczęło dziać się wieczorem, po dopompowaniu opony wykręciłem wentyl, ale na szczęście opona została na rantach i nie musiałem zakładać dętki. Na kilkanaście minut znalazłem się w Szwajcarii, nawet nie wiedziałem, że będę w tym kraju xD. Do zmroku miałem godzinę a prognozy wspominały coś o deszczu, ale na Windy nic nie widziałem i tylko co jakiś czas kropiło. Zdecydowałem się atakować największy podjazd +500m jak i najwyżej położony punkt wycieczki, przełęcz Reschenpass 1507m n.p.m. oddzielającą Austrię od Italii. Ku mojej uciesze okazało się, że oprócz "szlaku" rowerowego jest również trasa samochodowa. Droga samochodowa miała idealne nachylenie, nie myślalem o schodzeniu z roweru. Po +150m~ w górę szlaki się przecinały by ponownie przeciąć się odrobinę wyżej. Wyglądało stromo, ale w sumie zachęcająco. Skusiłem się, szybko szlak rowerowy zaczął wyglądać jak pieszy, aż miałem problemy z wypychaniem roweru. Na koniec czekał na mnie znak z napisem "pushing section" xD. Zapadł już pełny mrok a ja dopiero byłem w połowie na wysokości 1250m. Na 1350m~ zaczęło mocno wiać. Wyglądało na to, że czeka mnie płaski kawałek przed dalszym podjazdem. Po założeniu ciuchów i ruszeniu w dalszą drogę ku mojemu zaskoczeniu po chwili wyłoniły się światła całkiem sporego jak na Alpy miasteczka(Nauders 1394m n.p.m.). Długo się nie zastanawiałem i zdecydowałem się w nim przenocować. Przyjemniej będzie wjechać a później zjechać z 1507m o świcie.

Jak widać w moich wycieczkach nie ma za wiele rekonesansu trasy.

Ten dzień kończę z 165 na liczniku, do granicy z Włochami mam tylko 5800 metrów, więc jutro żegnam się z Austrią.

Udało się zjeść 3x szpecle i niezliczoną ilość precli. Austria wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, świetni kierowcy, super trasy rowerowe, piękne zadbane wsie i co najważniejsze uśmiechający się mili ludzie. Z rzeczy które mi się nie podobają to gastronomia, brak małych sklepów i oczywiście ceny.
Za mną 1197km z około 2200km całej trasy.

Więcej zdjęć w komentarzach.

Po więcej relacji z wypadów bikepackingowych i zawodów Ultra zapraszam do śledzenia tagu #gravelove

#rowerowyrownik #rower #gravel #bikepacking

Skrypt | Statystyki
StarozytnyChrabaszczSzablozebny - 872 638 + 165 + 201 + 142 = 873 146

Zapraszam do r...

źródło: comment_1665497486MzYXDdfjS9e1jDJVgN6LRU.jpg

Pobierz
  • 21
@fimino: w sumie to mam sudocrem i właśnie assoss chamois w pojemniczku i nie wiem który akurat nakładam. Niee planuję kupować drugiego opakowania assos, cena spora a nie widzę różnicy. Wydaję mi się, że siedzenie na kościach kulszowych=siodełko>przyzyzwyczajenie tyłka>spodenki i dopiero na końcu małe znaczenie krem.

Na pewno bedzie na youtube, na mirko pewnie też