Wpis z mikrobloga

@Nowelizacja: Rodzice wraz z siostrą i jej mężem zrobili mi dzisiaj "interwencję". Koncentrowali się na tym, że za dużo piję, palę itd. Oczywiście nakładają przymus pójścia na terapię i do psychiatry. Ja rozumiem, że się martwią, ale oni nie wiedzą, że alkohol jest dla mnie skutkiem problemów, a nie przyczyną. Działa jako uśmierzacz bólu. Tak naprawdę to moja obecna sytuacja jest wynikiem pewnych bolesnych przeżyć z przeszłości, które do mnie wracają. Nie mogę sobie z tym poradzić. Ja wiem, że powinnam pójść na terapię, ale moim zdaniem, terapia powinna być ukierunkowana na poradzenie sobie z przeszłością, a nie z teraźniejszością (nadużywaniem alkoholu). To wszystko + silne myśli depresyjne. Nie wiem tylko, czy jestem w stanie rozmawiać o tych przeżyciach z jakimkolwiek psychoterapeutą. Miałam już momenty, w których zdradzałam pewne moje złe doświadczenia ludziom (psychologowi czy nawet na priv na wykopie) i to zawsze kończyło się tak samo - niezrozumieniem i ocenianiem. Mam teraz podejście (mimo iż pójdę na terapię) takie by spróbować sobie poradzić z teraźniejszością i ewentualnie "mniejszymi" problemami z przeszłości. Chyba nigdy nie zwierzę się z tej przeszłości, która mnie najbardziej boli. Po prostu trzeba będzie się ogarnąć i żyć z tą kwestią nieprzepracowaną. Nie zniosę kolejny raz niezrozumienia ( nie co do tej jednej kwestii). #depresja #samotnosc #feels #alkoholizm #zalesie
  • 34
ak psycholog cie oceniał to byłas u szamana a nie psychologa


@NaczelnyAgnostyk: każdy psycholog/psychoterapeuta/psychiatra ocenia. Od konkretnej osoby zależy jak profesjonalnie do tego podejdzie, ale zawsze (przynajmniej podświadomie) jest się ocenianym.
jeśli nie przepracujesz tej kwestii to nigdy nie będzie w pełni dobrze (o ile w ogóle w jakieś części będzie). Moim zdaniem lepiej nawet i 10x być niezrozumianym i w końcu trafić na odpowiedniego terapeutę niż olać ten temat.


@pwone: tylko moja kwestia jest bardzo specyficzna. Gdybym sama tego nie przeżyła, to bym miała trudności uwierzyć komuś innemu, że to go spotkało. Ciężko uwierzyć obcej osobie, że miałam takie doświadczenia, bo
@Nowelizacja: też "leczyłem" się alkoholem i jedyne do czego on prowadzi do więcej cierpienia, bo z jednej strony niby pozwala na chwilę się oderwać od całego gówna, które cię otacza, ale następnego dnia to znowu wraca, a co gorsza jest jeszcze dodatkowy, ekstra zjazd (biota jelitowa/produkcja serotoniny szwankuje). Od kiedy nie piję jest zdecydowanie łatwiej, a też nie było to "chlanie" do upadłego, tylko np. raz na jakiś czas parę drinków.
@Nowelizacja: ale przecież to jest prawidłowa zagrywka, najpierw odłączasz alkohol, potem bierzesz się za rozwiązanie innych problemów ze swoją głową. naprawdę fajna rodzina, ale rozumiem, że już zracjonalizowałaś sobie wszystko tak, by móc chlać dalej?
ale przecież to jest prawidłowa zagrywka, najpierw odłączasz alkohol, potem bierzesz się za rozwiązanie innych problemów ze swoją głową. naprawdę fajna rodzina, ale rozumiem, że już zracjonalizowałaś sobie wszystko tak, by móc chlać dalej?


@BigC: chodzi o to, że oni nie rozumieją, że po odstawieniu alkoholu jest "rozwiązanie innych problemów ze swoją głową". Nie przyjmują tego do wiadomości. Skupiają się tylko na odstawieniu alkoholu, a potem ma być wszystko ok, bo
@Nowelizacja: no chcą rozwiązać widoczny dla nich problem, nie siedzą w twojej głowie, nie mają czego rozumieć, wreszcie - to nie ich odpowiedzialność. postępują prawidłowo, a ty wymyślasz sobie jakieś zastępcze powody do dalszego chlania, które nigdy ci nie pomoże.
no chcą rozwiązać widoczny dla nich problem, nie siedzą w twojej głowie, nie mają czego rozumieć, wreszcie - to nie ich odpowiedzialność. postępują prawidłowo, a ty wymyślasz sobie jakieś zastępcze powody do dalszego chlania, które nigdy ci nie pomoże.


@BigC: ja wiem, ale chodzi mi o niezrozumienie. Nie wiem, z czego moje problemy wynikły (pewnie się dowiem na terapii) - czy z wychowania czy z doświadczeń, bo na pewno nie z
@Nowelizacja: no tak, założyłem, że jesteś dorosła i samodzielna, tu zdrowa odpowiedzialność rodziców się kończy. jeśli uznanie twoich problemów przez rodziców jest dla ciebie takie ważne to porozmawiaj na terapii i o tym, w twoim wpisie brzmiało to jak klasyczna wymówka, zrzucenie winy i powodów swojej wyuczonej bezradności na innych.
właśnie jeszcze sobie nie poradziłem, dalej to ze mną jest, tylko mogę trochę bardziej żyć i stać mnie na więcej niż patrzeć w sufit i umierać każdego dnia.


@odrzutowakuchenka: czyli moje przemyślenia na zasadzie: "rzuć alkohol, nie przyznawaj się do powodu" są słuszne? Czy jednak udało ci pracować nad "głównym problemem" (skutkiem alkoholizmu), ale jeszcze nie udało ci się go przejść?
no tak, założyłem, że jesteś dorosła i samodzielna, tu zdrowa odpowiedzialność rodziców się kończy. je


@BigC: Nigdy się nie kończy odpowiedzialność rodziców. Jeśli #!$%@? ci życie, to zawsze będą odpowiedzialni (mimo iż dorosły człowiek może się od tego odciąć, to i tak zawsze będzie naznaczony wychowaniem). Odpowiedzialność rodziców za dzieci nigdy sile nie kończy. Żeby była jasność - moi rodzice nie byli źli w wychowaniu i teraz też nie są bardzo