Mirki, takie mam nietypowe pytanie, ale tłumaczę to faktem, że jestem milenialsem. Dużo tu teraz dyskusji o zakupach mieszkań, jak to ciężko z kredytem, a ja chcę zapytać o poprzedni system.
O co chodziło w PRL u, że ktoś „dostawał” mieszkanie? Tak niektórzy tu piszą i tak słyszy się od starszych osób. Nie płaciło się za nie, czy jak? Podobno były jakieś książeczki mieszkaniowe, o co w tym chodziło?
I dlaczego ludzie mówią, że potracili pieniądze na tych książeczkach?
Przepraszam za tyle pytań, ale może ktoś mi to wyjaśni z dzisiejszego punktu widzenia.
@chud: moja mama dostała komunalne i za kilka tys zrobiła własność, a mój wujek dostał z fabryki działkę i materiały budowlane na dom w zamian za cyrograf
@chud: wtedy było coś takiego jak mieszkania komunalne, które się "dostawało" tj. miasto zgadzało się na to byś je od niego wynajął. Po 1990 roku masowo prywatyzowane za grosze, np. moje rodzinne (dwa pokoje w wojewódzkim przyznane za pracę w lokalnym szpitalu - miasto miało wybór albo da lokal, albo mama robi papa i jedzie do szpitala w Westfalii) za teoretycznie 10% wartości w 200x, w praktyce za ok. 7%
O co chodziło w PRL u, że ktoś „dostawał” mieszkanie? Tak niektórzy tu piszą i tak słyszy się od starszych osób. Nie płaciło się za nie, czy jak? Podobno były jakieś książeczki mieszkaniowe, o co w tym chodziło?
I dlaczego ludzie mówią, że potracili pieniądze na tych książeczkach?
Przepraszam za tyle pytań, ale może ktoś mi to wyjaśni z dzisiejszego punktu widzenia.
#mieszkanie #kredythipoteczny #prl
źródło: comment_16567865816tkTKIGWoh1iHpZCYoQGI6.jpg
Pobierz