Wpis z mikrobloga

Ech, człowiek już nawet we własnym ogródku nie może mieć spokoju od madek.
Mam mieszkanie na parterze bloku. Z całkiem sporym ogródkiem. Jako, że mam wolne to sobie siadłem wygodnie w ogródku i czytam książkę. Razem ze mną wyszła moja psina. Ważne jest to, że mój ogródek wychodzi na przestrzeń między blokami, gdzie też deweloper umieścił wspaniały "plac zabaw" ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Na tymże placu była madka z purchlakami w przedziale 5- 8 lat. Dzieci chyba znudził "bogaty" wybór atrakcji, bo jak tylko zauważyły mojego psa na ogródku podbiegły do płotu i zaczęły wołać mojego psa. Psina na nie zwróciła uwagę - jak z resztą na każdą osobę, która przychodzi pod płot, ale po mojej komendzie nie ruszyła zadka do nich, co starsze z dzieci skomentowało głośnym, pełnym niezadowolenia "ej no".
Okrzyk 500plusa wyrwał madkę z smartfonowego świata i zaczęła panicznie się rozglądać, gdzie kaszojady polazły. Jak je zobaczyła to kazała im wrócić na plac zabaw, co dzieci całkiem olały ( ͡° ͜ʖ ͡°) jak na dobrze wychowane dzieci przystało. Starsze jako śmielsze krzyknęło tylko, że oni chcą pieska pogłaskać, a pan nie pozwala ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Madka chyba zreflektowała, że coś się zaczyna dziać, więc podniosła swoją dupę i również podeszła z miną świadczącą o tym, że z mojego powodu musiała przerwać tworzenie jakiegoś wysrywu o tym jak wspaniale jest być madką bolką i w ogóle ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Jak stanęła za gówniakami to rozkazała (!), tak rozkazała mi zabrać psa do domu bo "jeszcze jakieś choróbsko rozniesie się", więc z przekąsem spytałem jakie choroby roznoszą jej dzieci, że lepiej żebym psa schował. Oj nadepnąłem na odcisk. Rozdarła się jak stare prześcieradło, jej dzieci słysząc jej wrzask zaczęły płakać (odruch Pawłowa, po patologii w domu?).
Ogólnie to darła się, że ona zaraz policję wezwie na mojego agresywnego psa (jak ona zaczęła się drzeć to i mój pies rozdziawił paszczę do ujadania) i mi go uśpią. Odpowiedziałem, niech wzywa. Będzie śmiesznie. I o dziwo zadzwoniła ( ͡° ͜ʖ ͡°) drąc się przy tym, że mam jej powiedzieć jak się nazywam. Olałem wariatkę i wróciłem do czytania, na tyle na ile było to możliwe przy drącej się wariatce.

Żeby było śmieszniej policja przyjechała w liczbie dwóch. Najpierw podeszli do mnie jak do bandyty, xD oburzyli się, że będąc u siebie w domu nie mam przy sobie dowodu. I jak poszedłem po dowód to najpierw jeden z nich poszedł pilnować wyjścia z klatki schodowej żebym nie uciekł. Potem po wylegitymowaniu przeszli do oględzin mojego groźnego, jedenastokilogramowego potwora, który robił wszystko żeby tylko polizać policjanta przez płot ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Po pogłaskaniu i daniu się polizać policjanci stwierdzili brak jakiegokolwiek agresywnego bitbulla w mieszkaniu i poszli sobie w #!$%@? pouczając madkę, że na moim ogródku mój pies może przebywać sobie do woli.
#madki #madka #p0lka
  • 14
@LeniwiecPracoholik:

oburzyli się, że będąc u siebie w domu nie mam przy sobie dowodu. I jak poszedłem po dowód to najpierw jeden z nich poszedł pilnować wyjścia z klatki schodowej żebym nie uciekł.


Nie masz obowiązku posiadania dowodu przy sobie. Masz obowiązek MIEĆ dowód osobisty (z nieprzekroczoną datą ważności) - ale możesz go trzymać głęboko w szafie i nigdy nie wyciągać. Przy sobie go mieć nie musisz. Jeśli chcą Cię
@coma24:

Nie masz obowiązku posiadania dowodu osobistego, jest obowiązek posiadania dowodu tożsamości, czyli równie dobrze może być to paszport.


@coma24: masz jakiś argument do takiego twierdzenia, który możesz zacytować z przepisów prawa czy tylko tak Ci się wydaje?

@ziuaxa: Tyle w teorii, tak jak z obowiązkiem meldunkowym. W praktyce każda instytucja honoruje paszport jako równorzędny dokument tożsamości. Inna sprawa to posługiwanie się dokumentem którego "termin ważności" upłynął.
@pan_fenestron:

posiadać ale czy za każdym razem okazywać na wezwanie?

Zapraszam do mojego pierwszego komentarza, bo widzę, że Pan nie przeczytał ( ͡° ͜ʖ ͡°)

.
.
@coma24:

Tyle w teorii, tak jak z obowiązkiem meldunkowym. W praktyce każda instytucja honoruje paszport jako równorzędny dokument tożsamości. Inna sprawa to posługiwanie się dokumentem którego "termin ważności" upłynął.

Tak właśnie myślałem, że nie przyznasz się do błędu. Zastanawiałęm