Wpis z mikrobloga

@Gimnazjum_im_znanego_papierza: Jeżdżenie samochodem to twoja decyzja + jeszcze wymaga licencji, więc są jakieś standardy. Przy byciu wysranym na świat nikt nie pyta cię o zgodę, a potem nie daje ci wyboru żeby z życia zrezygnować (zwłaszcza, że uzależniasz się od wszystkich jego procesów). Rodziny też se nie wybierzesz, a licencji na prowadzenie #!$%@? i waginy nie ma, więc jak chcesz porównywać do prowadzenia auta, to jak jeżdżenie #!$%@? rzęchem do którego
@Gimnazjum_im_znanego_papierza: Decydujesz gdy wsiadasz za kółko, decydujesz kiedy zostajesz czyimś pasażerem, decydujesz kiedy włazisz na drogę pieszo w nieoznakowanym miejscu itp. Do wszystkiego masz dostępne statystyki wypadków, dane i swoje #!$%@? gały, jak nie chcesz ryzykować wypadkiem, możesz nie uczestniczyć w ruchu drogowym. Jak masz np. do roboty 15 mil w deszczu to rozważasz czy jedziesz krótszą drogą przez autostradę gdzie #!$%@?ą jak #!$%@? i zwiększasz ryzyko, czy jedziesz np. dłużej
@Gimnazjum_im_znanego_papierza: Jakbyś czytał ze zrozumieniem, to byś wiedział. Każda decyzja w twoim życiu to balans ryzyko vs nagroda. Nawet owe chodzenie po chodniku, takie jest ryzyko mieszkania w mieście. Jak ci się to np. nie podoba, możesz zamieszkać na jakimś #!$%@? i kompletnie je zniwelować. Skrajne przykłady są jakie są, bo nie istnieje druga strona medalu. Nie ma w życiu przyjemności która mogłaby wynagrodzić ci np. utratę wszystkich kończyn / parkinsona