Wpis z mikrobloga

Taka sytuacja wczoraj mnie spotkała.

Mieszkam na wsi, w sumie na nowym osiedlu, na odludziu. I na tym odludziu polną drogą pojechałem około 300 metrów od mojego domu, żeby wjechać w lasek i na łąkę, żeby sobie na łonie przyrody wypić browara. Siedząc jakieś 50 metrów od samochodu i podziwiając przyrodę chciałem tak sobie posiedzieć z godzinę i wrócić do domu. Nagle spostrzegłem, że ktoś podchodzi do mojego auta. Kiedy wstałem, ten ktoś wyszarpał kluczyk ze stacyjki i uciekł w las. Nie mogłem go zlokalizować, znaleźć, dogonić więc zadzwoniłem na policję.

Policja przyjechała po około 30 minutach. Okazało się, że już mieli mój kluczyk Zbadano mnie alkomatem i stwierdzono, zgodnie z prawdą, że wypiłem jedno piwo i w żaden sposób nie złamałem prawa, bo nie prowadziłem samochodu ani nie piłem w miejscu publicznym. Ale tamten człowiek nie wiedział co ja piję, więc -jak to ujęli policjanci - z obywatelskiej troski mnie okradł i jego też żadne konsekwencje nie spotkają, bo chciał dobrze…

Powiedziałem policjantom, że normalny człowiek próbowałby się zorientować w sytuacji, a nie okradałby człowieka prewencyjnie. Policjanci tylko wzruszali ramionami. Dali mi pouczenie na temat jazdy pod wpływem alkoholu i oddali mi kluczyki wyrażając nadzieję, że przed jazdą nic już nie będę pił.

Ja rozumiem obywatelskie interwencje i je popieram. Ale jaką tępą, śmierdzącą gnidą trzeba być, żeby takie chamstwo drugiemu człowiekowi zrobić bez powodu i bez zorientowania się w sytuacji?

Osobiście uważam, że była to jakaś prymitywna osoba, która chciała mieć jakiś pretekst do przechwałek i opowiadania zmyślonych historii i robienia z siebie bohatera.

Zapraszam do dyskusji.

#piwo #przyroda #policja #bekazpodludzi #gownowpis #prawo #lurker #alkoholizm #samochody
  • 80