Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Naszły mnie ostatnio myśli, że źle wybrałem ścieżki życiowe. W licbazie human, potem 3 lata stracone na dziwne wybory, w końcu wyjazd do uk, ukończenie tam studiów prawniczych i z odrobiną szczęścia załapanie się do jednej z lepszych międzynarodowych korpo law firms w kraju. Obecnie pracuję jako nazwijmy to junior prawnik, firma opłaciła mi aplikację i utrzymała podczas niej, za 2 lata perspektywa bardzo fajnych zarobków i spoko życia, na razie też jest okej.

Problem polega na tym, że to w sumie trochę nudne. xD Korpo jak korpo właściwie, więcej tam szeroko pojętego biznesu niż prawa, w litygację się nie bawię, bo jestem #!$%@? i zapominam w sądzie jak się mówi po angielsku, a o ile wszelkie M&A czy tworzenie fundamentów funduszom inwestycyjnym jest przez chwilę spoko, to nie widzę się siedzącego przez 40 lat czytając i pisząc kontrakty i inne stosy dokumentów. Jestem w tym całkiem dobry, ale na dłuższa metę brakować pewnie będzie pasji.

No i chodzi mi po głowie ta medycyna. Zawsze byłem całkiem dobry z chemii, biologii mi się w szkole uczyć nie chciało, dopiero po latach bardzo polubiłem tę dziedzinę i się douczylem. Po rozmowach ze znajomym, który jest na podobnym do mnie etapie kariery, tylko w lekarzowaniu, myślę: #!$%@?, jakie to ciekawe. Nie chcę spędzić życia robiąc coś zaledwie znośnego, a jak już tracić 10h dziennie w pracy, to tak ze szczerym zainteresowaniem. Oba zawody są stresujące i mają dużo problemów, ale jeden polega na napychaniu kabzy equity partnerom, a drugi na ratowaniu ludzi.

Problem tyko w tym, że bliżej mi niż dalej do trzydziestki. Rzucając teraz moje życie w #!$%@?, tracę niejako dekadę i poświęcam zapewnioną już fajną karierę, w którą naprawdę trudno się wstrzelić, na rzecz jakiegoś poczucia misji, które może być impulsywne. Dochodzi fakt, ze mając jeden undegraduate degree na wyspach, musiałbym już zapłacić całe czesne za drugi, na co mnie nie stać, więc jedyną opcją jest powrót do Polski, napisanie odpowiednich matur, dostanie się na medycynę, ukończenie długich studiów, przeżycie dramatów młodego lekarza i faktyczne rozpoczęcie kariery blisko czterdziestki. Brzmi wybornie ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Chyba zwyczajnie obudziłem się za późno i widzę znacznie więcej przeciw niż za odnośnie całkowitej zmiany ścieżki życia i cofnięcia się de facto do etapu maturzysty. Niemniej, zwyczajnie boję się, że przez resztę życia będzie mnie dręczyła myśl, że mógłbym realizować się w tym co robię i iść za sercem. Z drugiej strony, jest szansa, że poniekąd romantyzuję pracę lekarza i w alternatywnym wszechświecie właśnie przepisuję maść na grzybicę Grażynie, wzdychając do meetingów z klientem. Wykop pomusz, co robić i czy w ogóle coś robić? Programistą na bali nie zostanę, bo to dla mnie jeszcze większe flaki z olejem niż prawo.

#pracbaza #studbaza #korposwiat #prawo #medycyna #zalesie

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #60971e72fe0977000b8ae8ef
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Wesprzyj projekt
  • 35
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@lokalizator: Co do autora wpisu, to mam jakąś nadzieję, że przynajmniej tę dyskusję obserwuje i mu trochę takie "marzycielskie" myślenie przeminie, bo młodzi lekarze w Polsce też prosto nie mają. Też mają problem z tzw. "betonem", kiedy przychodzi do "ich aplikacji", więc specjalizacji. Tyle że lekarze może mają jeszcze finansowo nieco lepiej od prawników, ale to dalej jest, moim zdaniem, dalekie od stanu odpowiedniego.

I też niech wie, że jako prawnik również może pomagać nie tylko seniorom w kancelarii, ale takim ludziom "z ulicy", w potrzebie. Ja w sumie teraz na takich ludziach "z ulicy" bazuję.

Do mnie jakimś trafem, na miesiąc przed zakończeniem studiów, w 2019 roku, trafiła jedna klientka, której zostałem przez kogoś polecony. Ona już nie pamięta, kto jej polecił mnie, bo musiałem spytać o to, bo byłem zaskoczony tym, gdyż ja się nigdzie nie reklamowałem, że udzielam pomocy prawnej, a też jakimś "fejmem" nie jestem, który by był znany. Jedynie co, to kilkunastu swoim znajomym udzielałem mniej lub bardziej rozbudowanych porad prawnych, pro bono, czasem za jakąś
  • Odpowiedz
@lokalizator: Ja mam ogólnie zgryz co do tej masowości studiów prawniczych.

Z jednej strony minus, bo teoretycznie, prima facie, większa konkurencja, skoro więcej tych studentów, a potem i absolwentów jest. I też z tego tytułu na początku Ci ogarnięci mają ciężej, żeby się przez tę masę przebić, bo czasem nawet ciężko jest zaprezentować swoje umiejętności. Prawo to niewątpliwie sport dla wytrwałych.

Z drugiej zaś strony plus, bo jednak rośnie właśnie ta świadomość prawna społeczeństwa. Taki student, nawet jak studiuje w Pcimiu, to jednak jakiejś fachowej wiedzy prawniczej liźnie i nawet jak tej wiedzy nie będzie dużo, to to już i tak będzie jakaś cegiełka w budowie społeczeństwa obywatelskiego, społeczeństwa
  • Odpowiedz
I też niech wie, że jako prawnik również może pomagać nie tylko seniorom w kancelarii, ale takim ludziom "z ulicy", w potrzebie. Ja w sumie teraz na takich ludziach "z ulicy" bazuję.


@Tymcz30: obawiam się, że na dłuższą metę bazowanie na pomaganiu może prowadzić do frustracji. To jest niestety moim zdaniem spory problem, że spora część społeczeństwa nie postrzega świadczenia usług prawnych jak innych usług, za które należy się wynagrodzenie. Też mam za sobą etap "pro bono", ale na szczęście w ramach studenckiej poradni prawnej. I to jest moim zdaniem najlepsza opcja. Po pierwsze nie trzeba szukać spraw, bo są one nam przydzielane. Po drugie pomoc jakiej się udziela jest regulowana, więc np. nie kontaktujemy się z klientem poza dyżurami. Po trzecie można się oswoić, że niestety większość osób potrzebuje nie pomocy prawnej, lecz głównie psychologicznej. Nie oceniam, ale stwierdzam fakt, że tak niestety jest. Dlatego wyżej napisałem, że nawet jeśli ktoś ukończy prawo, ale nie będzie wykonywał zawodu prawniczego, to przynajmniej będzie miał dostateczną świadomość prawną. Dzięki temu lepiej zakomunikuje swój problem prawny adwokatowi lub radcy, kiedy będzie potrzebował pomocy prawnej. A przede wszystkim będzie wiedział, żeby po taką pomoc prawną iść, a nie samodzielnie prowadzić sprawę, jeśli nie będzie w stanie właściwie reprezentować swoich praw i interesów. I po czwarte, pewną formą "wynagrodzenia" jest dyplomik i zaliczenie praktyk, a nie tylko satysfakcja z pomagania i przysłowiowy "uśmiech bombelka".

Do mnie jakimś trafem, na miesiąc przed zakończeniem studiów, w 2019 roku
  • Odpowiedz
I ja mam właśnie zgryz, bo ciężko mi wyważyć.


@Tymcz30: to normalne, co czujesz. Ciężko pracowałeś na studiach i nagle się okazało, że to nie gwarantuje sukcesu. Można powiedzieć, że czujesz się oszukany. Z czasem Ci przejdzie, albo popadniesz w jeszcze większą frustrację. Wiem, że to zabrzmi bardzo niepopularnie, ale: nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Moim zdaniem od tego sformułowania powinno się zaczynać pierwszy wykład na prawie. Na studiach
  • Odpowiedz
@lokalizator: Mam wynagrodzenie. Powiedzmy, że to są na tyle duże sprawy, że za dużo roboty jest, żeby je za darmo robić komuś, kto nie jest "dorobiony". To nie ten poziom, że ktoś pyta o to, jakie jest prawo, co można np. w kwadrans wyjaśnić i tej roboty nie ma za dużo.

I niestety, ale jeżeli chcę się specjalizować m.in. w sprawach karnych, to przynajmniej zrobienie aplikacji jest konieczne.

Niby dobra,
  • Odpowiedz
@lokalizator: Nie no, ja tam wielkich oczekiwań od studiów nie miałem, jeśli chodzi o zarobki (w domyśle jakieś duże). Bardziej mnie wkurza to, że ten dostęp do zawodu jest taki durny, zawiły, kręty. Pełny bzdur.

A to, że sprawiedliwości nie ma, to ja wiem. I codziennie to widzę. Ja już przynajmniej kilka lat temu do tego przywykłem.

I też tak uważam, że państwo prawne to pewien ideał, do którego się
  • Odpowiedz
Niedawno czytałem, że Ziobro ma/miał w planach unifikację radców z adwokatami. Rzecz moim zdaniem bardzo dobra, a podejrzewam, że kolejne władze nie będą miały interesu w tym, żeby to ruszać, bo i po co, skoro to działa od dziesiątek lat i "jest dobrze".


@Tymcz30: tutaj mam sporo obaw właśnie. Jakiś czas temu pojawiały się głosy, że Ministerstwo chce "upaństwowić" adwokatów. Wszyscy adwokaci mieliby się stać tak jakby adwokatami "z urzędu".
  • Odpowiedz
Mam wynagrodzenie. Powiedzmy, że to są na tyle duże sprawy, że za dużo roboty jest, żeby je za darmo robić komuś, kto nie jest "dorobiony". To nie ten poziom, że ktoś pyta o to, jakie jest prawo, co można np. w kwadrans wyjaśnić i tej roboty nie ma za dużo.

I niestety, ale jeżeli chcę się specjalizować m.in. w sprawach karnych, to przynajmniej zrobienie aplikacji jest konieczne.

Niby dobra, jest ten doktorat i można z tego tytułu iść do egzaminu zawodowego, ale jednak uważam, że jednak jakiegoś doświadczenia w sądach, prokuraturach i w pracy z klientem by wypadało chwycić, a wolę, żeby to się działo pod czyimś okiem, ze wsparciem. Stąd szukam takiej kancelarii, która mnie weźmie na zasadach dłuższej współpracy. Gdzie ktoś mnie będzie autentycznie szkolił, bo będzie miał z tego współpracownika, a nie będzie "szkolił" na odpieprz, bo nie będzie sobie konkurencji robić. :D Jakieś widoki na taką kancelarię mam, więc sądzę, że w końcu się uda to, czego chciałem.

Ja potencjalnej kancelarii mogę otworzyć nowe obszary działalności prawniczej, bo staram się douczać też w gałęziach, które nie są jakoś mocno oblegane.


@Tymcz30: aplikacja to naturalna kolej rzeczy. Nie patrz na moją drogę, bo jak napisałem, jest delikatnie mówiąc nietypowa. Ponadto prawo karne nie jest moją
  • Odpowiedz
Co nie zmienia faktu, że połączenie by było dobre już na etapie aplikanckim, bo teraz już na starcie młody prawnik ma problem, czy aplikować na adwokacką lub radcowską, bo potem się nie przepisze, mimo że te aplikacje (a potem zawody) są podobne.


@Tymcz30: od czasu, kiedy radcowie prawni mogą reprezentować w sprawach karnych taki podział nie ma racjonalnego sensu. Powiedziałbym, że problem jest głównie polityczny. I nie mam na myśli
  • Odpowiedz
Na razie chcę spróbować rynku prywatnego. Jak tu nie wyjdzie, to zostaje sektor publiczny.


@Tymcz30: jasne. Powodzenia. Jak coś, to śmiało pisz. Fajnie sobie pogadać na poziomie o prawie, co niestety jest rzadkością na wykopie. Bo wiadomo, że najwięcej o prawie mają do powiedzenia ci, którzy kompletnie nie mają o nim pojęcia ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@lokalizator: Statystyki znam. Tylko wiesz, tu nawet nie o sam egzamin chodzi. Podejrzewam, że przy maksymalnej nauce szanse na zdanie go są i to nie jakieś małe, choć wiadomo, statystyki mi są znane, jak mówiłem.

Bardziej chodzi o to, żeby się nauczyć tego know-how adwokackiego, a tego z książek nie wyczytam. I dopiero na aplikacji będę miał pełną wersję tego, jak to wygląda. Tego know-how się nie nauczę jako asystent
  • Odpowiedz
@lokalizator: Nawet można jakiś zakład zrobić, czy jak np. będę kończył swoją karierę zawodową za 50 lat (bo pewnie i tak trzeba będzie pracować tak długo, bo na sensowną emeryturę z ZUS nie ma co liczyć), to czy nadal będzie ten bzdurny podział na adwokatów i radców, czy może to się jednak przez pół wieku rozleci?

Sporo takich zakładów można porobić.

I jasne, tez mi miło porozmawiać rzeczowo o prawie.
  • Odpowiedz
@lokalizator: Wiadomo, że to o to chodzi, bo o nic innego raczej nie. Po prostu adwokaci i radcy (w organach) nie mają interesu w unifikacji. I podejrzewam, że to będzie przechodzić z pokolenia na pokolenie. Coś jednak wątpię, że się w końcu znajdzie na tyle silna grupa w obydwu samorządach, żeby tę "karuzelę spierniczenia" przerwać i zrobić coś ponad podziałami.

Widzę to podobnie z prawnikami u władz.

Choć i tak
Tymcz30 - @lokalizator: Wiadomo, że to o to chodzi, bo o nic innego raczej nie. Po pr...

źródło: comment_1620680200bL8ll9XfSMo1XwjWX9o2pD.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz