Wpis z mikrobloga

@Hereticsheresy: ja rozumiem, że są egoistami. Mogą syna przekonywać, ale nie powinni zabraniać mu jeść tego, co chce. Dla mnie to słabe rodzicielstwo. Może to trochę dwie inne sfery do porównania, ale moja kumpela od kiedy poszła do szkoły przestała być zabierana przez rodziców, świadków Jehowy na zgromadzenia. Rodzice pytali jej czy pójdzie z nimi. Odmawiała, więc podrzucali ją do babci. Młoda bez przynależności do żadnej religii wyrosła na bardzo fajną
@bombillawmaterowodawtermosie: Mam dziecko i jestem jaroszem. Sama mięsa nie tknę, obrzydza mnie, mdli. Za to mężowi i dziecku nie bronię. Raz powiedziałam jakie mam poglądy i by po prostu nie jadł obok mnie (jak poczuję zapach to kręci mi się w głowie i podchodzi mi do gardła, nie wiem czemu, psychika), tylko się odsunął z ten metr. Nie rozumiem jak można komuś bronić jedzenia tego co lubi. Nie chcesz, nie jedz,
@tygryske Dokładnie tak, bo trzeba włożyć kolejne godziny pracy w przyrządzanie posiłku. W skali nawet tygodnia, jest to czas, który można przeznaczyć na coś innego niż tylko kaprysy dziecka. Dopóki dziecko jest pod opieką rodziców, to oni decydują - chyba że dzieci zamierzają się dokładać do budżetu i same sobie robią jedzenie.