Wpis z mikrobloga

Opowiem wam dzisiaj Mirki historię, która przydarzyła mi się kilka lat temu. Nie będę robił żadnych trailerów wpisów. Nie będę też za bardzo wnikał w szczegóły, bo nie wiem na jakim etapie jest ta sprawa na Policji.
Pewnie niektórzy mnie tu kojarzą, moim hobby od kilkunastu lat jest zwiedzanie i fotografowanie miejsc mniej znanych i opuszczonych, z których zdjęcia publikuje na swoim Blogu, czy Instagramie. Jak już wspomniałem, kilka lat temu wybrałem się ze znajomym w jedno opuszczone miejsce. Nie był to jakiś mega idealnie zachowany obiekt, raczej ruina z odrapanymi ścianami. Widać, że młodzież lubi tam też sobie poimprezować, bo pełno śmieci i walających się puszek po browarach. Weszliśmy przez dziurę w ogrodzeniu jakich tam było wiele i zaczęliśmy sobie chodzić po terenie. Był tam jeden większy obiekt i kilka zabudowań gospodarczych. Zrobiliśmy kilka zdjęć, przeszliśmy się jeszcze kawałek po terenie, a że obiekt taki mało ciekawy, to zaczęliśmy kierować się do wyjścia. Idąc wzdłuż betonowego ogrodzenia zauważyliśmy torbę pełną dokumentów. Kilka metrów dalej leżała walizka z ubraniami ułożonymi jeszcze w kostkę, ze 2 pary nowych butów i torba rzeczy osobistych. Wyglądało to tak jakby ktoś to przerzucił przez ogrodzenie. Zaczęliśmy przeglądać te dokumenty, a tam wyciągi z banków, umowy, jakieś spłaty kredytów itp. na wszystkich widniało imię i nazwisko jednej osoby, z drugiego końca Polski. Zrobiłem zdjęcie danych osobowych, dokumenty pozbierałem i ukryłem przed deszczem, pod małe zadaszenie w budynku gospodarczym.
Jadąc z powrotem w stronę domu zaczęliśmy się zastanawiać co się tam wydarzyło, a może tam też leżało ciało, a my go nie zauważyliśmy. Teraz to tam nawet zostały tam nasze odciski palców, jeżeli to jakaś grubsza sprawa, to może być nie ciekawie. W sumie to nikt z nas nie był nigdy notowany, więc raczej jesteśmy czyści. Różne myśli wtedy nam chodziły po głowie. Policji wzywać nie chcieliśmy, bo musielibyśmy się tłumaczyć, co my tam robiliśmy. Zostalibyśmy pewnie jakimiś świadkami w sprawie, do tego zeznania, wyjaśnienia itp. Itd.
Gdy wróciłem do domu z ciekawości odpaliłem fejsa, wpisałem imię i nazwisko tej osoby w wyszukiwarkę i zacząłem przeglądać osoby, które się tak samo nazywały. Po kilkunastu minutach dotarłem do odpowiedniej osoby i aż mnie zmroziło. Na swojej tablicy miała napisane: Jestem we Wrocławiu i potrzebuje pomocy. Nie chciałem bezpośrednio przez fejsa się z nią kontaktować, więc napisałem do niej na maila, którego znalazłem na jej dokumentach. Odpisała po kilku minutach. Okazało się, że została okradziona i czy mógłbym z Policją pojechać w miejsce, gdzie leżą te wszystkie rzeczy, aby mogła je odzyskać. Odmówiłem pojechania tam z Policją i podałem dokładną lokalizację, gdzie leżą skradzione rzeczy. Podziękowała i w sumie myślałem, że na tym koniec.
Po tygodniu dostałem maila jeszcze raz z podziękowaniami, że udało jej się odzyskać skradzione rzeczy. Bardzo mi za to dziękowała, że chciało się komuś wyszukiwać nieznanych ludzi w necie, aby oddać rzeczy walające się po jakimś opuszczonym terenie. Delikatnie podpytałem jak doszło do tej kradzieży. Otóż, przyjechała do Wrocławia pociągiem na spotkanie z klientem w sprawie jakiegoś biznesu. Zamiast od razu się zameldować w hotelu i tam zostawić bagaż, wsiadła do auta klienta, z którym była umówiona. Pojechali na obiad, aby omówić szczegóły transakcji, zostawiając wszystko w aucie. Klient podczas obiadu powiedział, że musi wyjść do toalety... i więcej nie wrócił.
Jak na moje oko, coś musiało być w tym bagażu o czym ten klient wiedział. Wziął co mu było potrzebne, a resztę wywalił właśnie w miejscu, w którym znalazłem te rzeczy. Czy znaleziono złodzieja? nie wiem, już potem nie pytałem... ale czuję, że dobrze postąpiłem, może dobra karma kiedyś do mnie wróci.

Tradycyjnie zapraszam do obserwowania mojego tagu #szaryburekfoto pod którym wrzucam zdjęcia z miejsc opuszczonych.
Mój Fanpage / Instagram
#opuszczone #czujedobrzeczlowiek #feels
  • 8