Wpis z mikrobloga

@boguchstein: Pamiętam w zerówce Pani kazała przynieść coś na skórę zwięrzęcia. Ja to przeinaczyłem i zamiast fajnego futerka z misia miałem czarną śliską skórę na niedźwiedziu. Trochę było mi przykro a to moje pierwsze przeżycie o jakim pamiętam, wcześniej pustka
@siemson_tu_belson: #!$%@?, nikt nie pobije mojego starego. Ja miałem na plastykę przynieść glinę, która kosztowała w kerfie coś około 20 ziko. Ojciec kazał mi kopać w ogrodzie glinę bo wiedział, że mamy taką ziemię na działce. wykopałem pół wiadra i przyszedłem z tym do szkoły..... do dzisiaj mi jakoś wstyd za ojca, że mi pożałował....
@siemson_tu_belson: Kurde, nigdy tego nie pojmę. Wy naprawdę byliście jako dzieci tak spartoleni, by zapomnieć powiedzieć rodzicom że trzeba coś nazajutrz przynieść do szkoły? U mnie wyglądało to wręcz odwrotnie. Starzy styrani po robocie odbierali mnie ze szkolnej świetlicy zwykle po 16. I gdy myśleli już tylko o powrocie do domu i rozłożeniu się przed telewizorem, to ich jeszcze w szkolnej szatni informowałem że np. jutro na biologię musimy przynieść po
@siemson_tu_belson: Ja miałem #!$%@?ą babę w klasach 1-3. Kazała się składać na jakieś farby do malowania po szkle a ja powiedziałem że ja nie będę w to inwestował bo i tak nie umiem malować i ona doskonale o tym wie. Pomalowałem plakatówką słoik i też obleciało a dycha była moja xD