Wpis z mikrobloga

W nawiązaniu do posta sprzed chwili - zapraszam na ciąg dalszy i obszerniejszy wstęp.

Na początek, mieszkam na wsi niedaleko DS 16, były PGR, wiocha w środku pola i pastwisk, jedna droga dojazdowa, grunty dookoła od lat dzierżawione przez Pana Gienka. Pan Gienek jest zagorzałym fanem pobierania dotacji od UE i właścicielem całkiem sporego stada krówek mięsnych oraz kiedyś kucyka (kucyk rażąco zaniedbany, zgłaszałam rok temu do TOZ'u, ale oni w------e jaja na wszystko, po roku się obudzili, ale informacja do Pana Właściciela zwierzątek dotarła i kucyk zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach, ale to inna historia).

Poprzedniego posta pisałam w nerwach i złości, ten już będzie obszerniejszy i może rzuci trochę więcej światła na sytuację, która może wydawać się zagmatwana (co?! policja?! k*123).

Wyżej wymieniony zapalony rolnik już był wielokrotnie informowany o tym, że jego zwierzęta uciekają (no nawet chciałam być miła i załatwiać polubownie sprawy na początku, wzięłam numer i dzwoniłam jak byki i krowy mu uciekały). Zdarzały się sytuacje, że bydło hasało sobie 100 metrów od drogi szybkiego ruchu, już nie raz wchodziło na teren mieszkańców wioski, straty w stylu zeżarte i stratowane sadzonki, zniszczony wlot do wędzarni na początku budziły śmiech. Raz, drugi, trzeci... Regularnie dwa - trzy razy uciekające w tygodniu zwierzęta zaczęły budzić mój niepokój, ale nadal starałam się ogarnąć to bez służb państwowych.

Wychodząc dzisiaj rano z moim pięknym owczarkiem warmińskim zorientowałam się, że coś się nie zgadza, zaspana trochę byłam, kilka chwil zajęło mi dojście do siebie i zorientowanie się, że krowy znowu zrobiły mały napadzik na nie swój teren - trawa podobno zawsze u sąsiada bardziej zielona... Szybki ogar, nerwica, k-----a i stres. Zaczynam się rozglądać, pełno śladów kopyt (teren lekko gliniasty więc widać idealnie mniejsze i większe odciski). Zniszczony stelaż od rozporówki (dobra ta krowa bo sporo mi zajęło wykopanie dołu na ten basen), zgięty, spękany, folia z rozporówki pozrywana - woda która kilka dni się lała poszła w p---u, jeszcze w niedzielę dorzuciłam chloru i cyk, wody może z pięć centymetrów. Ogródek stratowany, ziemniaki połamane, buraczki, maliny, koperek, fasolka całe rozwalone, szczypiorek i zioła ścięte jak z miarką - centymetr nad glebą. Teren sąsiada - plastikowy stolik, kompostownik, zgrabiona trawa – połamane, ogródek zniszczony, szybki telefon do sąsiada, nie odbiera, drugi - zaspany budzi się, trochę nie ogarnia ale przychodzi. Dochodzimy do wniosku, że to ja mam bardziej gadane i numer do Gienka - dzwonimy, raz, drugi, trzeci, nie odbiera zaczyna odrzucać. Zostawiłam wiadomość na poczcie głosowej, że tym razem sprawa trafia na policję. No i dzwonię najpierw na straż wiejską (tak mamy taką! Straż miejska z najbliższego miasta obejmuje również naszą miejscowość!), niestety nie odbierają, no od 5 to oni nie pracują :) Dzwonię na 112, zgłaszam zniszczenie mienia przez bydło domowe, rozmowa wyglądała mniej więcej tak:

Dyspozytor: stała formułka na powitanie, w czym mogę pomóc?
Waderra: chcę zgłosić zniszczenie mienia przez bydło domowe.
D: imię i nazwisko? miejscowość? jakiś namiar na właściciela i co zostało zniszczone?
W: bla bla bla, ogródek, basen, mam numer i imię i nic więcej nie wiem o facecie
D: a skąd Pani ma numer i imię?
W: bo to nie pierwsza taka sytuacja i próbowałam sprawy załatwiać polubownie...
D: aha, dziękuję, zgłoszenie zostało przyjęte.
Ti ti ti ti ti... Wychodzę jeszcze chwilę na dwór, idzie sąsiad Łukaszek do roboty, pytam o dane Gienka, bo nam znowu wlazły, a ten zaczyna rzucać mięsem i to nie tym krowim, że o 1 w nocy 15 krów ganiał bo im też wlazły... Niestety on danych nie zna, ale ojciec zna. Idę do jego ojca ale to taki człowiek co to pieski bije i ma zakaz posiadania zwierząt i w sumie z Gienkiem się przyjaźni i razem chleją ale on danych nie zna... No trudno.

Wracam do domu - siadam, piszę pierwszego posta na wypok, w-------a chodzę jakbym speeda strzeliła (przynajmniej naczynia umyłam...). Mija 15 minut od zgłoszenia na 112, widzę przez okno, że podjechała policja. Wychodzę, podbijam do szyby kierowcy, szyba się opuszcza, przystojny Pan Policjant pyta czy to ja zgłaszałam, tak. Opowiedziałam całą sytuację, pokazałam co, gdzie i jak, sprawdził moje dane, wracamy do radiowozu. Wygodnie sobie siadają i rozmawiamy - oni jadą na komisariat, muszą ogarnąć notatkę, ale my mamy oszacować straty, bo to już nie są żarty co się tutaj dzieje, zgłosić się na komisariat albo do dzielnicowego i powiedzieć kwoty, mówi, że podałby swój numer ale nie chce żeby komuś odbiło i w środku nocy dzwonił, że krowy biegają. No tak, tak Pan Władza też człowiek. Informuje mnie, że tak od 7.30 do 12 i od 15 do 20 można na spokojnie podjechać, rozmawiamy o nieudolności działania TOZu i o dotacjach na bydło. Pan Policjant mówi żeby zgłaszać to gdzie się da, bo póki dzierżawca płaci gminie za grunt, to ta nie wypowie dzierżawy, lepiej męczyć TOZ oraz ARiMR - bierze chłop małorolny hajs a krowy w dupie ma? no tak to nie można. Przystojny Pan wyrzuca tekst "Z
***** to tak trzeba na ostro!" Od razu dostaję też informację, że właściciel powinien pokryć straty z ubezpieczenia, jeśli nie będzie chciał tego zrobić – mamy iść do sądu.

Pracę naszej policji oceniam dzisiaj na 11/10 - w ciągu pół godziny od zgłoszenia patrol przyjechał, obejrzał wszystko, zdjęć nie robili - ja zrobiłam, spisali notatkę, mniej więcej powiedzieli co robić i pojechali. W PÓŁ GODZINY! :D Przemili i mega przystojni Ci Panowie Policjanci...

Na obecną chwilę to tyle, przepraszam za rozbijanie posta ale jestem nadal zdenerwowana, a tym razem piszę z laptopa, bo takiej epopei na telefonie to bym nie ogarnęła.

Teraz spróbuję się odnieść do pytań i stwierdzeń z pierwszego posta:

@WujekMalysz11 wspomniał o ogrodzeniu terenu i założeniu pastucha - to nie jest nasz obowiązek odgradzać się od bydła, my jako mieszkańcy mamy zakładać kable pod napięciem, bo boimy się krów i byków? No raczej nie, to obowiązek właściciela zabezpieczyć swój inwentarz, z resztą krowa czy byk tak na prawdę musi czuć chyba dosyć sporą moc prądu, skoro Gienka pastuch i pseudo ogrodzenia regularnie zrywają (Niedaleko mamy rzeczkę i któregoś razu poszłam na ryby z psem i synem sąsiada, byk zerwał pastuch i na nas zaszarżował... Na szczęście mam dzielnego psiaka, który go odciągnął, ale to też całkiem inna historia). I tak wchodzę na ścieżkę wojenną, topora szybko nie odłożę..

@Lukija zapytałeś czy typek daleko mieszka żeby iść i pogadać - nie wiem gdzie on jest, informacje są sprzeczne co do tego. Facet grunt dzierżawi od gminy, a gmina takich informacji osobom fizycznym nie udzieli :( Mam tylko ten numer, który on sam mi dał, gdy jeszcze chciałam sprawę załatwiać po dobroci.

@hissis jestem kulturalna, to, że jesteś zwykłym trollem to już nie moja bajka i chyba więcej się do Ciebie odnosić nie trzeba, jak nie pasuje Ci mój post - Twoja sprawa

@acidd bardzo Ci zazdroszczę miłego sąsiada, u nas niestety wszyscy do tej pory straty pokrywaliśmy na własny koszt

@dyzmund to nie jest pierwszy raz I myślę, że to też nie będzie ostatni, zanim sprawa się rozwinie jeszcze nie raz tutaj patrole będą przyjeżdżać…

@a231 ja mam płot, ale on nic nie daje, stado tratuje wszystko, z resztą Ty grozisz policją, ja już dzisiaj wezwałam I sprawa idzie dalej

@mati1408 tak, policja też mówiła o ubezpieczeniu, już o tym wiem ale dziękuję.

Przepraszam, że to tyle zajęło, ale w trakcie pisania posta te byki pojawiły się ponownie, ale tuż pod samym moim oknem, cyk foteczki, telefon na 112 ponownie – zgłoszenie? Szalejące byki po drodze publicznej, tym razem bardzo miła Pani. Patrzę oooo ziomeczek Gienka co adresu nie chce podać leci zaganiać byczki – w życiu nie zaliczyłam takiego sprintu przez okno żeby to nagrywać :D (do drzwi daleko) Sąsiad z góry też już obserwował ale byłam szybsza, ja teraz grzecznie kończę pisać posta, a on pilnuje byczków na naszych podwórkach :) Jeszcze usłyszeliśmy zarzut od zaganiacza, że syn sąsiada w ubiegłym roku podpalił zaganiaczowi szopkę… No co za cyrk…

Teraz Pytanie do Was? Czy ktoś byłby chętny pomóc w stworzeniu pism do wszelkich organizacji, które mogą się tym zająć? Mam już dość tego wszystkiego, chcę mieć tylko spokój I porządek. A właściciel nadal odrzuca przychodzące połączenia :)

@elcidX dziękuję za podpowiedź I taguję tak jak poleciłeś - #krowawbasenie

#pytaniedoeksperta #wykopefekt #pomocy #rolnik #zalesie

I dziękuję za memeski, pikne są ^^ poprawiacie mi nastrój w tej jakże patowej sytuacji!
  • 145
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Waderra: Jak chcesz dane Gienka to pisz do gminy komu dzierżawi. To nie jest informacja tajna. Jeśli dana instytucja zarządza majątkiem publicznym (dzierżawi grunt) to jest to informacja jawna i każdy może mieć do niej dostęp. Po drugie jak wykażesz interes prawny też mają obowiązek ci ją udostępnić nawet jak nie jest to informacja publiczna.
  • Odpowiedz
@Waderra i bardzo dobrze, z Gienkami trzeba krótko. Za każdym zjedzonym zrazem trzeba cisnąć w nich ile się da. Jednak o ogrodzeniu pomyśl, bo to bardzo komfortowe jest. ( ͡º ͜ʖ͡º)

@wam116 a ja za cholerę nie zamieszkałym w mieście. Zwłaszcza, że mam do niego 15 minut samochodem xD
  • Odpowiedz
@Waderra: Gdyby policjanci mieli typowo januszowe twarze i brzuch piwny a wykonali robotę równie dobrze, na ile byś ich wtedy oceniła, też 11/10, czy może jednak jeszcze skargę do komendanta by dostali? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
  • 1
@Waderra bardzo dobrze zrobiłaś. Niestety, niektórzy myślą, że im wszystko wolno "bo tak". Sam walczyłem z przyjezdnymi sąsiadami o 2 w nocy, bo przyjechali sobie na wakacje, ale w dopiero maja, że ktoś pod nimi śpi i na przykład nie jest na wakacjach i chodzi normalnie do pracy. K------o się rozpanoszyło w naszym kraju i już nikt nikogo nie szanuje, ale zamiast dawać na to przyzwolenie, to trzeba w końcu tez
  • Odpowiedz
@Waderra wykopki się tutaj burzą, że napisałaś coś o przystojnych policjantach ale sami nie mają nic przeciwko wrzucaniu nagich loszek na wykop i pisaniu jak to by im pierdy z d--y wysysali i co by nie robili z tymi spod tagu dupeczkizprzypadku.
  • Odpowiedz