@maxx92: I jak tu nie mieć beki z katoli xD Przyjąłeś wartości chrześcijańskie to szanuj bliźniego jak cię prosi i oblej bombelka wodą. Było to #!$%@?ć i się nie bierzmować albo wypisać xD
Warto też zapraszając kogoś do bycia rodzicem chrzestnym (jak i przyjmując taką propozycję) pamiętać o co chodzi tak naprawdę.
Bo tam jest taki enigmatyczne zadanie "wychowania w wierze", gdzie chodzi nie tyle o tą wiarę, a właśnie o wychowanie. Po prostu chodzi o sytuację w których biologiczni rodzice nie są w stanie tego zrobić (bo np. zmarli).
Instytucja rodziców chrzestnych w swoich podstawach ma właśnie za zadanie "zaklepanie" zapasowych (zastępczych) rodziców dla dziecka w razie gdyby straciło swoich rodziców - i to jest podstawowa idea tej instytucji, dlatego właśnie są to "rodzice chrzestni", a nie "świadkowie chrztu" (jak na ślubie).
@maxx92: Dla mnie bycie chrzestnym to głownie oficjalna deklaracja, że dziecko może na mnie liczyc np. gdyby coś złego wydarzyło się jego rodzicom (zginęli w wypadku itp.) Jak ktoś wierzący to ma to jako swoje religijne święto(zostanie chrzestnym/ą), jak nie to i tak może mieć w d*** słowa mówione w kościele, a dziecku czy rodzicom może sprawić przyjemność zostając oficjalnie chrzestnym/ą jeśli są wierzący (bo nie wiadomo czy dziecko bedzie
@hellfirehe No chyba jednak nie. Nie ma to żadnej mocy prawnej i jednak jest to pomoc w wychowaniu w WIERZE. A nie ogólnym wychowywaniu. To funkcja tylko i wyłącznie religijna, o czym wierzący i ateiści zapominają, bawiąc się w szopki i kombinowania. Ja jestem wierząca i jak słyszę, że niby katolik olewa czy chrzestny wierzący w ogóle jest, to mnie krew zalewa.
Temat dotyczy wybierania rodziców chrzestnych (głównie, sprawiedliwego moim zdaniem, wyśmiewania sytuacji patologicznych). Oczywiście, "niedzielne chrześcijaństwo" to dobry temat do wyśmiewania, "przyjemne z pożytecznym", że tak ujmę. Kilkukrotnie słyszałem o sytuacjach, gdzie ksiądz odmówił chrztu, bo uważał chrzestnego za osobę niegodną (głównie rozwodnicy, choć muzyk metalowy też się trafił). Bierzmowanie jest opcją - najważniejsze jest, aby trzymający dziecko byli "godnymi chrześcijanami", znam człowieka, który 3/7 chrztów odbył bez bierzmowania.
@Krupier chodzi mi bardziej o to, że dzisiaj ludzie w większości myślą inaczej. Znam ludzi co wybierali tych bardziej zamożnych członków rodziny czy przyjaciół bo liczyli na prezenty i grubsze koperty
wolę mieć dobre kontakty w najbliższej rodzinie niż na siłe trwać w swoich postanowieniach.
@Maly_Jasio: ale jakie są profity z kontaktu z członkiem rodziny o IQ szympansa odpornym na jakąkolwiek rzeczową argumentację? Dlaczego trzeba się na siłę dostosowywać do ludzi oddających pokłony drewnianym figurkom? Jeśli dla kogoś ważniejsze ode mnie są jakieś wyimaginowane bożki to co mi po takiej rodzinie?
@wysuszony: @dogmeat: Kwestia priorytetów w życiu. Dla mnie rodzina jest ważniejsza niż przekonania. Dla was może być inaczej. Nie krytykuje tego. Napisałem tylko jak ja bym postąpił. Pozdrawiam
źródło: comment_05T93lH4phGcF4Inkjfu4PdakksaUgG9.jpg
Pobierz- Zashi, zostaniesz chrzestnym?
- Ale ja jestem ateistą.
- Nie szkodzi.
- Szkodzi, bo ja nie
Bo tam jest taki enigmatyczne zadanie "wychowania w wierze", gdzie chodzi nie tyle o tą wiarę, a właśnie o wychowanie. Po prostu chodzi o sytuację w których biologiczni rodzice nie są w stanie tego zrobić (bo np. zmarli).
Instytucja rodziców chrzestnych w swoich podstawach ma właśnie za zadanie "zaklepanie" zapasowych (zastępczych) rodziców dla dziecka w razie gdyby straciło swoich rodziców - i to jest podstawowa idea tej instytucji, dlatego właśnie są to "rodzice chrzestni", a nie "świadkowie chrztu" (jak na ślubie).
Czyli
Ja jestem wierząca i jak słyszę, że niby katolik olewa czy chrzestny wierzący w ogóle jest, to mnie krew zalewa.
Komentarz usunięty przez autora
@Zashi: co ma jedno do drugiego bo nie rozumiem?
@Maly_Jasio: i właśnie z takimi ludźmi lepiej się nie trzymać za blisko.
@Maly_Jasio: ale jakie są profity z kontaktu z członkiem rodziny o IQ szympansa odpornym na jakąkolwiek rzeczową argumentację? Dlaczego trzeba się na siłę dostosowywać do ludzi oddających pokłony drewnianym figurkom? Jeśli dla kogoś ważniejsze ode mnie są jakieś wyimaginowane bożki to co mi po takiej rodzinie?