Wpis z mikrobloga

@blogger: pamiętam jak równolegle grając w gothica nic nie mogłem tam ogarnąć, na studiach zacząłem grać w morrowinda i bardzo mi się podobał, ale rzuciłem i po miesiacu niczego nie pamiętałem, a dziennik nie pomagał bo jest pisany chronologicznie (tak jak w rzeczywistości ktoś by go pisał)
  • Odpowiedz
@blogger: w Morrowindzie jest takie zadanie dla Gildii Magów od szefowej z Balmory Ranis Athrys
w zasadzie to dwa zadania ale lokacje tuż obok siebie (jednego gościa trzeba przekonać do dołączenia do GM, a od drugiego wyciągnąć hajs)
opis tych jaskiń w dzienniku jest tak p----------y, że naprawdę szacunek dla twórców, że to tak wymyślili

z drugiej strony, ile satysfakcji dawało zrobienie tego zadania, a ile daje pójście do znacznika...
  • Odpowiedz
@blogger dla mnie Daggerfall i Arena były jeszcze bardziej hardkorowe, jeśli chodzi o quest. Z tego co pamiętam, w Daggerfall'u był jeden taki quest (związany z fabułą), na który trzeba było czekać X czasu w grze, żeby dostać jakiś tam list...
  • Odpowiedz
@seeksoul: albo jedno z pierwszych (być może nawet pierwsze) zadanie dla House Redoran - iść na czyjąśtam farmę i pomóc z agresywnymi mudcrabami. Za nic nie dojdziesz jak będziesz chciał skorzystać ze wskazówek z dziennika jak się tam dostać drogami. Na szczęście ma końcu wpisu w dzienniku jest, że to miejsce znajduje się "w zasadzie prosto na zachód od Ald'ruhn" i jedyny sensowny sposób znalezienia go to faktycznie iść prosto
  • Odpowiedz
@blogger:
tam gdzie słońce w południe pierwszego siewu kładzie cień
a samica netcha leży niczym leń
znajdziesz bajoro pełne błota
tam jest twoja sztabka złota
( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@Qiudo: nigdy nie przeszedłem głównego wątku, zawsze zaś przechodziłem gildię magów :D i jeszcze to uczucie, jak zadania z jednego towarzystwa uniemożliwiały/utrudniały zadania drugiego ;p cesarskich też lubiłem w sumie i zabójców.

dużo frajdy sprawiało w tej grze zwykłe chodzenie, bo wiele rzeczy można było przy okazji znaleźć
  • Odpowiedz