Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mireczki, sprawa jest poważna i jestem mocno rozdarty...

TL;DR


Mam 25 lat, skończyłem gównostudia i nie mogę znaleźć pracy. Ja wiem, że tutaj co drugi ma pracę za 15k, że wystarczą chęci, że z palcem w dupie da się coś ogarnąć. Cóż, może jestem skończonym głąbem, a może to ten słynny "rynek pracownika", który dotyczy tylko ludzi z IT. Kto się zderzył z polską rzeczywistością, ten wie o czym mówię. W każdym razie, moim marzeniem od dawna było wyjechanie z Polski i #emigracja na stałe. Nie wiążę z tym krajem żadnej przyszłości, niestety. Na czym więc polega owe "rozdarcie"?

Mieszkam z chorym ojcem i jesteśmy sami. Generalnie nie ma z tym problemów, ojciec spokojnie sobie radzi w codziennym życiu, nie trzeba się nim zajmować. Problem jest tylko jeden - badania kontrolne. Co 1-2 miesiące, muszę z nim jechać kilkaset kilometrów w jedną stronę, bo sam nie da sobie z tym rady. Nie pytajcie dlaczego, nie chcę poruszać tego tematu. Po prostu gdyby się dało to ominąć, to bym się nawet nie pytał was o zdanie. Ale nie da się i nie wiem co robić.

Mój ojciec to bardzo inteligentny i ogarnięty człowiek. Doskonale rozumie moją i swoją sytuacje, nie ma między nami tematów tabu, jeżeli chodzi o jego chorobę. Potrafi się sobą zająć, nie wymaga opiekunki i wie, że ja chcę żyć swoim życiem, niż przez kolejne 30 lat być przywiązanym do niego, kiedy poza tymi badaniami nie ma takiej potrzeby. Brzmię może jak skończony c--j, ale naprawdę, mamy z ojcem podobne charaktery i on nie ma z tym problemów. No to nie wiem, może wyjedźcie razem? Ojciec ma już 55 lat i po prostu nie chce się ruszać. Jak sam mówi, tu jest jego dom i on również nie zamierza za mną latać po świecie.

Co robić? Tak jak mówię, nie chcę zostać w Polsce. Każdy dzień w niej spędzony po prostu mnie boli, psychicznie tego już nie wytrzymuje. Studia? Użeranie się z wykładowcami, wręcz błagania, by ruszyli dupę i bym mógł się bronić. Praca? Odbijam się od ścian. Nawet ostatnio stałem sobie na chodniku i jakiś gość zaczął mnie wyzywać od idiotów, bo mu się nie podobało, że stałem z torbą po treningu... Perspektywy? Najpierw 8 lat plucia w twarz przez PO, teraz PiS z zakazami handlu, rozkradaniem naszych pieniędzy na socjal, kolejnymi podatkami, czego przyszły rząd nie cofnie. Mam tego po prostu dosyć. Mimo wszystko, muszę, czy raczej chcę, uwzględnić w tych planach ojca. To dobry człowiek, dzięki niemu żyję, nie wychowywałem się w patoli i sam też nie wyrosłem na patusa. Pozostaje więc wybór kraju.

Kraj ten musi być na tyle blisko, by nie było problemów, by co 1-2 miesiące zjeżdżać do Polski, a w razie czego być w pogotowiu, bo i takie sytuacje się zdarzają. Brzmi jak coś do ogarnięcia? Tak, gdybym był specjalistą, ale ja jestem zwykłym szarakiem, który pewnie na początku będzie musiał dymać fizycznie w jakichś fabrykach, bo poza angielskim B2 nie mam żadnych innych, realnych umiejętności. To może zostań i rób kursy? Po pierwsze, kiedy mówię, że każdy dzień spędzony tutaj mnie boli i nie wytrzymuję tego psychicznie, naprawdę mam to na myśli. W tym momencie mam 3k oszczędności, czyli w sam raz tyle, by spróbować zagranicą. No a po drugie, zbierałem na to rok. Głupie kursy na spawacza, CNC to koszty idące w tysiące złotych, gdzie i tak mam tylko papier, bo bez doświadczenia mało kto takie osoby bierze. Wiem co mówię, bo znajomi też to wybrali kiedy był boom na spawaczy i CNC i to była kasa w błoto. Jeśli już, to chciałbym to robić zagranicą.

Myślę, że #uk niestety odpada, choć byłoby najlepsze. Do #holandia też raczej się nie wybieram, bo ilość polskiej patologi tam mnie przeraża (nawet największe patusy z mojej rodziny, po psychiatrykach, próbach samobójczych, o ćpaniu i n-----------u swoich rodziców nie wspominając, robią w Holandii). Rozważam tak realnie #niemcy, ale nie znam języka. Chociaż nie wiem, może da się coś tam złapać z samym angielskim, albo pracować w gównorobocie, zarabiać euro i kuć niemiecki? Tylko też myślę, że w grę wchodziłyby raczej wschodnie Niemcy. Poza tym #szwecja i #norwegia, ale problem jest podobny. Raz, że nie znam języka, to dwa, tak samo musiałbym latać jak do UK. Aczkolwiek nie musiałbym się martwić (na razie), że uczciwie pracując, zostanę wywalony z kraju (jak w przypadku Brexitu w UK). No i ostatnią opcją są #czechy. Mieszkam na #slask, więc i mieszkałbym #zagranico i miałbym na tyle blisko ojca, że w razie potrzeby jakieś 2-3h autem i już u niego jestem.

Ktoś był w takiej sytuacji? Naprawdę nie wiem co robić... zostać na pewno nie zostanę, ale nie wiem, czy rzucać się na głęboką wodę w Szwecji czy Norwegii (a nie mam znajomości ani nic), czy próbować sił bez niemieckiego w Niemczech, czy może na spokojnie Czechy.

#pomocy #pytanie #praca #pracbaza

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy studenckie
  • 22
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach