Wpis z mikrobloga

Ech, polskie podręczniki akademickie to #!$%@?łbym w piździeć wszystkie. Czyta człowiek to gówno, wytęża umysł i przy dobrych wiatrach po paru godzinach zacznie rozumieć zagadnienie, bo pan osiemdziesięcioletni profesor wyżej sra niż dupę ma i w swoim podręczniku opisuje wszystko tak pokrętnie jak się da, kto to widział żeby takim studentom-robakom wyjaśnić coś jasno.
A potem trafiam na angielskie podręczniki, czy nawet angielską wiki, która zwykle nie może narzekać na kiepskie źródła i w obcym języku pojmuję wszystko trzy razy szybciej, niż z polskiego gówna śmierdzącego xD
Nawet przestała mnie męczyć ta nauka i zacząłem czytać to z zainteresowaniem xD
  • 101
@babec: @LIPTOON: Bo książki polskich pracowników naukowych są pisane dla innych pracowników akademickich. To tak jak by w podstawówce przy prostych wzorach zamiast nich i prostego opisu autorzy na siłę wciskali dużo bardziej skomplikowane i ogólniejsze wzory, które spełniałyby np. również założenia geometrii nieeuklidesowej. Prosty opis byłby wystarczający w niemal 100% wypadków, ale co gdyby inny pracownik katedry pomyślał, że brak informacji o tym 1 wypadku na milion, gdy opis
via Wykop Mobilny (Android)
  • 138
@TurboDynamo: Ja się raz zorientowałem, przy czym polska książka miała przepisane (praktycznie słowo w słowo) co drugie zdanie, pomijając te najistotniejsze, opisujące o co tak naprawdę chodzi, a nie podające dodatkowe szczegóły Już nawet chciałem robić aferę, ale autor-plagiator umarł rok wcześniej i nie było z kim się kłócić.
@babec: mam takie same wnioski po 5 latach studiów. Profesorowie dostają tyutly za książki w których 60% to ich fotki z jakiś zakładów przemysłowych, potem wzór #!$%@? sinus =a/b potem tabelka jaki będzie kat w zależności od a i b xDd Tak to prawda. Wystyw. Mechanika płynów. Tak jak wspominasz, równanie ogólne, odwoływanie się do 2 zasady termodynamiki, #!$%@?, założenie na 3 strony a Amerykanie to samo w 3 linijkach. I
@babec: Zgadzam się jako naukowiec :) Tragicznie są pisane polskie książki naukowe, chociaż wypowiadam się tylko ze strony nauk społecznych. Pamiętam jak ostatnio pisałem książkę naukową z trzema koleżankami. Każdy z nas odpowiadał generalnie za swój rozdział, chociaż w rezultacie wszyscy coś tam sobie dokładali i wzajemnie poprawiali. Mój rozdział wyłożyłem bardzo łopatologicznie i konkretnie, natomiast rozdziały koleżanek czytałem po kilka razy, bo albo nie mogłem ich zrozumieć, albo po prostu
@babec to się już zmienia. W sumie nie wiem jak akademickie ale sam ze względu na to w jak niszowej i nowej branży działam pisze publikacje które są w sumie przeznaczone nawet dla doktorów czy profesorów i są pisane mega prosto i przystępnie.