Wpis z mikrobloga

Ech, polskie podręczniki akademickie to #!$%@?łbym w piździeć wszystkie. Czyta człowiek to gówno, wytęża umysł i przy dobrych wiatrach po paru godzinach zacznie rozumieć zagadnienie, bo pan osiemdziesięcioletni profesor wyżej sra niż dupę ma i w swoim podręczniku opisuje wszystko tak pokrętnie jak się da, kto to widział żeby takim studentom-robakom wyjaśnić coś jasno.
A potem trafiam na angielskie podręczniki, czy nawet angielską wiki, która zwykle nie może narzekać na kiepskie źródła i w obcym języku pojmuję wszystko trzy razy szybciej, niż z polskiego gówna śmierdzącego xD
Nawet przestała mnie męczyć ta nauka i zacząłem czytać to z zainteresowaniem xD
  • 101
  • Odpowiedz
@ciachostko: o to to, to jest właśnie przyczyna

tutaj jest cała długa dyskusja na ten temat: https://www.quora.com/Why-are-Soviet-mathematics-physics-textbooks-so-insanely-hardcore-in-comparison-to-US-textbooks

Generalnie różnica polega na tym że: amerykański system jest zaprojektowany tak żeby ze słabego ucznia zrobić średniego, ze średniego dobrego itd. Natomiast radziecki działa inaczej - odsiewa słabych oraz średnich aby dostęp do nauki mieli tylko dobrzy i bardzo dobrzy.
  • Odpowiedz
@babec: ta, mam podręcznik o objętości 1034 strony, ni #!$%@? się nie nauczysz. Egzamin ustny więc albo masz farta albo nie. Tylko jeden nasz profesor powiedział, że te podręczniki się nie nadają bo są zbyt wielkie.
  • Odpowiedz
@babec Najlepsze są podręczniki z socjologii. Wszystko opisane w taki sposób, takim językiem, żebyś czuł, że socjologia to NAUKA. Trzeba się jakoś dowartościować ))¯_(ツ)_/¯
  • Odpowiedz
@babec: Polecam się zaznajomić https://pl.wikipedia.org/wiki/Sprawa_Sokala

Nie tylko w Polsce pojawia się to zjawisko. Praca zawsze wydaje się mądrzejsza i lepsza, jeśli opiera się na naukowym żargonie, trudnych słowach, nawiązaniach i odwołaniach do bardzo szerokich pojęć. Sokal napisał całkowicie bezsensowną i zmyśloną pracę naukową, która mówi o niczym. Była jednak napisana bardzo skomplikowanie i nagle wszyscy stwierdzili - no, skoro trudne to mądre, więc nie rozumiemy, ale brawo.

Z tego założenia też
  • Odpowiedz
@babec: ten wpis i ilość plusów tylko mnie utwierdza w tym, żeby zdobyć angielskie podręczniki i nawet nie tracić czasu na polskie
  • Odpowiedz
@chrominancja:

Juz pomijam definicję tłumaczoną słowem definiowanym. Dramat!


Myślę, że tu sięgnęliśmy sedna problemu.
Dwa podstawowe błędy w definiowaniu - ignorum per ignotum i idem per idem spotyka się w podręcznikach akademickich nagminnie.
Różne mogą być wyjaśnienia takiego stanu rzeczy, niektórzy sądzą, że może to być spowodowane tym, że autor jest złośliwy, inni, że brak mu zdolności komunikacyjnych, ja jednak sądzę, że jest to spowodowane tym, że autor za wszelką cenę
  • Odpowiedz
@babec: miałem dokładnie to samo. Kumpel miał podręcznik do fizyki i do elektroniki z US (stary nie pamiętam z którego roku ale na oko wydaje mi się że nie z lat 50,60, czy 70. Wyglądał na w miarę współczesny. U nas tak jak napisałeś w dodatku w naszych podręcznikach nie ważne do czego mam wrażenie jakby za tym wyrafinowanym, elokwentnym językiem i sposobem opisu stała niska wiedza praktyczna lub tzw czucie
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 10
@babec: jak te polskie publikacje to #!$%@? śmiech na sali. Teraz pisałem pracę inżynierską no i z mojego zagadnienia było kilka książek (różne roczniki).
NO I #!$%@? W KAZDEJ #!$%@? KSIAZCE BYŁO TO SAMO. NO #!$%@? DOBRZE ZE JESZCZE SŁOWO W SŁOWO NIE PRZEPISUJĄ #!$%@?. Po co to w ogóle wydawac (°°
  • Odpowiedz
@kwaz1: Mówię o swoich doświadczeniach z nauk społecznych, jeśli chodzi o techniczne kierunki, to nie mam żadnego odniesienia, ale z tego co słyszałem o znajomych, to pewnie jest jeszcze gorzej.
  • Odpowiedz
@babec:

PROFESOROWIE WAS CZEGOŚ UCZĄ? ONI SAMI NIE WIEDZĄ CZEGO UCZĄ, BO SĄ ZWIERZĘTAMI, BO SĄ TAKIMI PROFESORAMI #!$%@?. PROFESOR, #!$%@?, 1000 DOLARÓW ZA MIESIĄC. JA #!$%@?, CO ZA ŚMIEĆ.
  • Odpowiedz
Nawet przestała mnie męczyć ta nauka i zacząłem czytać to z zainteresowaniem xD


@babec: nawet taka "Krótka historia czasu" po angielsku jest paradoksalnie łatwiejsza niż po polsku. Być może to kwestia samego języka?
  • Odpowiedz
@babec: W sumie jedyna książka akademicka, z której się czegoś realnie nauczyłem to terma od Jana Szarguta. Język tego podręcznika nie jest może jakiś super przystępny, ale też nie bawią się tam w robienie wideł z igły i rozjebywaniem prostego zagadnienia na 3 strony pełne wzorów z pochodnymi i całkami.
  • Odpowiedz
@babec: pisalem swojego czasu doktorat z zagadnien komunikacji masowej, digitalizacji informacji o konwergencji. W PL ksiazki akademickie albo mialy 10-20 lat, albo ich w ogole nie bylo. Klasyki uznawane za najważniejsze dla polskiej nauki to rip off ksiazek angielskich i amerykańskich. Nasi (pro)fesorowie uchodzacy za najwiejsze ayturytety w kraju co roku wydają wznowienia z nowa przedmowa. A w USA? Ksiazki o wszystkim. Po kilka kilkanascie z każdego zagadnienia. Rocznik bieżący lub
  • Odpowiedz
@babec: Mnie #!$%@? fakt, że do jakichkolwiek praktycznych wniosków trzeba dochodzić samemu; wiadomo, że za kilka lat znacznie bardziej przyda się intuicja i zrozumienie tematu (no chyba, że się właśnie będzie doktorkiem albo profesorkiem) ale i tak na studiach (przynajmniej moich) tłucze się miliony wzorów, zadania na kilkadziesiąt minut obliczeń itp.. A potem śmichy, że Pan I N Ż Y N I E R czegoś nie umi, jak go nikt nie
  • Odpowiedz