Wpis z mikrobloga

Pora na kolejny epizod w serii #historieinformatyka. Zazwyczaj w składzie bywałem tym, który stara się wszystkim wszystko jak najszybciej ogarnąć, żeby praca się nie piętrzyła, więc większość od razu z różnymi rzeczami waliła prosto do mnie.

Teraz, w obecnej firmie jestem programistą i nie mam bólu dupy jak ktoś nazwie mnie informatykiem, bo niby dlaczego?
Nigdy też nie rozumiałem czepialstwa o to, że ktoś nie jest informatykiem, tylko programistą, no ale dzisiaj, tak, po przepitym weekendzie, męczarniach po tym całej mieszance jedzenia, słodki tort, za chwilę jakieś chipsy, ostra pizza, pizza cztery sery - gdzie mam nietolerancję laktozy, o czym w całym chaosie zabawy zapomniałem i po prostu się delektowałem - wracam do pracy w poniedziałek, po ledwo przespanej nocy i jako że przyszedłem na 7:00 a reszta przychodzi na 8:00 to byłem przez godzinę sam i przez godzinę należało do mnie ogarnięcie żeby produkcja nie zdechła, nie miała przestoju, oczywiście od strony informatycznej, także stwierdziłem, że dam radę, zwłaszcza, że kumpel (sprzętowiec), za którego przyszedłem też nie raz wyświadczał mi taką przysługę.

Dzień zacząłem o 6:30 telefonem.

-GDZIE JESTEŚ?!
-W samochodzie, za 10 minut będę, co się stało?
-Skaner mi nie działa (taki czytnik kodów kreskowych jak w biedrze na kasie z tym, że bezprzewodowy).
-Ale co się dzieje, świeci, piszczy?
-NIE DZIAŁA, PRZYCHODŹ.
-Jak będę to podejdę.
-TER...
i tu się rozłączyła moja rozmówczyni, nazwijmy ją Karyna. Potem przyznacie mi rację, że pasuje :P

Przyjeżdżam, idę do biura i w drzwiach czeka.

-DURR NIE MOGĘ PRACOWAĆ!
-No spokojnie, już zostawiam laptopa, ubieram fartuch i idę, spokojnie, bez stresu.
-NO #!$%@? NIE WYCZYMIE!

Schodzę na dół, patrzę na skaner, czyta, ale nie na tego kompa, podchodzę do kompa obok, gdzie akurat nikogo nie było, odpalam notatnik, skanuję pierwszy lepszy kod, cyk i mamy.
Zamieniłem skanery i tyle, mówię, że jakiś śmieszek podmienił skaner, sprawdź sobie ten ze stanowiska obok jak nie działa.

Jej twarz z buraczanosinozielonego przybrała nagle przyjazny wyraz twarzy, nadal nieskalany intelektem.
-Aaaaaahahahahaha
-No cieszę się, że wrócił mi humor.
Spoważniała nagle.
-Nie cieszę się z Ciebie, same z wami problemy, tfu! Cieszę się z żartu!
-No rzeczywiście, świetna zabawa, a pretensje do mnie.
-A do kogo, przecież jesteś informatykiem!
-... Aaa! I jeszcze jedno zanim pójdę, żebyś nie musiała później przerywać pracy z powodu skanera, jak się powtórzy to skanujesz kod z doku, od spodu, o tak: i już skaner jest sparowany i możesz z niego korzystać.
-No dobra, dobra idź, bo muszę pracować.

(Zaznaczam, że w momencie pisania wpisu mamy godzinę 8:40).

Nie minęło 20 minut, telefon do sekretarki, która przyszła mnie poinformować, że nie działa skaner na produkcji.
Już pominę fakt, że przecież wcześniej dzwoniła bezpośrednio do mnie, ale trzeba kręcić gównoburzę w pracy, że nasz dział jest najdroższy - a jak ma być najtańszy, skoro każdy komputer przy każdym stanowisku jest kupowany przez dział IT i szefowie z dyrekcją dobrze o tym wiedzą - i najmniej potrzebny.

Ubieram się i wychodzę - jako że przy żywności to idę ubrać fartuch, buty, czepek i maseczkę z rękawiczkami - rękawiczki raczej dla wygody, żeby się nie uwalić tym mięsem, które jest między klawiszami każdej klawiatury.
-No i co tam znowu się stało?
-Jak to co, skaner nie działa, nie mam czasu na Twoje #!$%@?.
-Może tak trochę kultury?
-Nie będziesz mnie gnoju uczył, bierz się do roboty.
-Teraz to Cię trochę poniosło. Mów co jest i nie zabieraj mi czasu, bo mam inne zajęcia.
-Ta? Ciekawe jakie?
-Nie zależało Ci przypadkiem na czasie?
-No nie działa, ja pierd*le, ile można powtarzać - kocham to, na prawdę uwielbiam, "nie działa, no jak to co się stało, nie działa!"
-No ale dokładniej? Bo widzę, że znów podmieniony, ale nie z tym komputerem, skanowałaś ten kod od spodu jak Ci mówiłem?
-Nie mam czasu, poza tym TO NIE JA JESTEM INFORMATYKIEM.
No i mnie striggerowała.
-Ja też nie jestem informatykiem.

Chciałem pizgnąć drzwiami, ale są automatyczne, wychodząc usłyszałem tylko, że szef dzisiaj przyjedzie wcześniej i to z mojego powodu.
Szkoda tylko, że nie wiedziała, że właśnie kończyłem dla niego projekt, który miałem oddać około 8 rano jak przyjedzie.
Przyjechał 8:15, wchodzi i pyta się co tam za zgrzyty.
-Ale jakie, gdzie?
-No w tym projekcie.
-Żadne szefie, wszystko śmiga - pokazuję mu co i jak i jest hepi. Hmm, czyli jeszcze na dole nie był.
-No KorniXPL, idę na produkcję, jak wrócę to pokażesz mi jeszcze kilka rzeczy i spadam do siebie.
-Żaden problem - trochę się podstresowałem.

Wraca do mnie i mówi:
-Byłem na dole i coś zasłyszałem.
(no i się zacznie....)
Jak jeszcze raz ktoś Ci zadzwoni z taką pierdołą, a dałeś instruktarz jak coś zrobić samemu to olej sprawę, chyba że nie masz co robić. Z tego co wiem to jednak miałeś.
-No miałem, miałem.
-No właśnie, olewaj to młody, jesteś najmłodszy w zespole i wiem, że chcesz się wykazać, ale olewaj takie rzeczy bo zaraz Ci na łeb wejdą jak przyjdzie im komputer włączyć.

No i zajebiście myślę, nie dość, że mnie chciała #!$%@?ć za swoje lenistwo to przyznała się, że powiedziałem jej jak to zrobić i że wystarczą 3 sekundy żeby naprawić jej problemy. A i tak wyszło na moje.

Teraz tylko słyszałem jak przechodziła tutaj koło biura i mówiąc cicho, bo mam uchylone drzwi jak była pod drzwiami
"CI INFORMATYCY TO WSZYSCY SĄ TAKIMI GBURAMI, NIC TYLKO CZEKAJĄ ŻEBY #!$%@?Ć UCZCIWIE I CIĘŻKO PRACUJĄCEGO CZŁOWIEKA"

I tym akcentem zakończę tu wyznanie o dzisiejszej przygodzie. Dzień zaczyna się dobrze, a dopiero 9:00

#truestory
  • 149
-No i co tam znowu się stało?

-Jak to co, skaner nie działa, nie mam czasu na Twoje #!$%@?.

-Może tak trochę kultury?

-Nie będziesz mnie gnoju uczył, bierz się do roboty.

-Teraz to Cię trochę poniosło. Mów co jest i nie zabieraj mi czasu, bo mam inne zajęcia.

-Ta? Ciekawe jakie?

-Nie zależało Ci przypadkiem na czasie?

-No nie działa, ja pierd*le, ile można powtarzać - kocham to, na prawdę uwielbiam,
@O53K: wiem, ja sam nadaje na informatyków bo u nas czują się jak Bogowie ;) ale nie mowie "ze nie ma mczasu na twoje #!$%@?" bo jakby mi ktos tak powiedzial to bym po prostu siadł i nic nie robil ;x
@Fiodooor: No jasne, ale wiesz, to też raczej zależy od tego, ile pracujesz w danej firmie. Bo świeżak gdyby tak zrobił, to mógłby się nie wybronić.
Ja na przykład pewien czas ignorowałem to i robiłem co do mnie należy. Ale gdy miałem już stabilny grunt pod nogami to też sobie na to nie pozwalałem. Bo wtedy wiedziałem, że jestem w firmie potrzebny ( ͡° ͜ʖ ͡°)
A
@KornixPL: o jak ja to znam :D
To co mówisz to 100% prawdy. Ja śmieszek komputerowiec, swego czasu na produkcji jako robak. Ile bluzgów leciało na "informatyków" to głowa mała. Ale kto by tam dokumentację czytał.

Nie raz nie dwa ktoś przy uruchamianiu sprzętu na pierwszej zmianie przeoczył wciśniętego "grzyba" który wyłączał moduł w jednej z maszyn np kompresor (który podczas pracy brzmi jak frania, ciężko przeoczyć), jakiś czytnik czy rząd
@Br4TOLD: Miało być, ale nikt mi tego nie wyda :P Może ebook, chciałbym za darmo, ale pewnie skończy się na tym, że będzie kosztował tyle żeby zwróciły mi się koszty wydania.
Ale to odległa przyszłość ( ͡° ͜ʖ ͡°)

@Kumin: Nie tylko w takim zakładzie, pracowałem w częściach samochodowych, jako IT co prawda, ale jak była impreza firmowa na zakończenie roku to wszyscy z produkcji, a
@KornixPL: O tym właśnie mówię ( ͡° ͜ʖ ͡°) Tego się nie widzi, że przyjeżdzasz w swoim wolnym czasie. U obecnego pracodawcy też pierdzielną prąd i staneło pare rzeczy. O 20 byłem w firmie, z szefem rozmawiałem. Ale i tak parę dni później #!$%@?ł mnie, że nic nie robię :D
@KornixPL: nie no, ja jestem wyrozumialy dla wszysztkich ale u nas informatycy to ciule, prosilem sie o laptopa prawie pol roku chociaz konfiguracja zajeła 2h, nawet niecałe. normalnie na kolanach błagałem, pracowałem jako jedyny w calym zespole na starym kompie z XPkiem na którym wieszały się PDFy i nie moglem wyłączac komputera, bo kazdy reset komputera powodował problem i odciecie od pracy na 2h.