Wpis z mikrobloga

Ludzie, którzy urodzili się i wychowali w powiedzmy 10 największych, akademickich miastach w Polsce nawet pewnie nie zdają sobie sprawy jak bardzo mają farta jeśli chodzi o kwestie socjalne. 95% ludzi np. w Warszawie zostaje po liceum/technikum w mieście i kontynuuje studia na miejscu/ewentualnie gdzieś tam zaczynają pracować. Wszystkie ekipy znajomych zostają w mieście. A mniejsze miasta/miasteczka? Ludzie idą na studia w różne miejsca i jak bardzo jakaś grupa przyjaciół nie była ze sobą zżyta to właściwie jest koniec ich przyjaźni. Poznać kogoś też jest ciężko w nowym miejscu, tym bardziej że takie osoby często 'zjeżdzają' do siebie na weekend. Zapraszam do dyskusji.

#studia #studbaza #polska #gownowpis #feels #psychologia #przemyslenia
  • 25
  • Odpowiedz
@SzalonyFanMalysza: A o wsiach to juz nie wspomniałeś. Druga sprawa, to w wiekszych miastach masz też duzo wieksze możliwości integracyjne. Trudno nie być przegrywem mieszkając na wsi, aczkolwiek, tutaj jest większy próg tolerancji, jesli chodzi o #przegryw i np. nie uwaza sie za takiego kogoś kto mieszka z rodzicami
  • Odpowiedz
@SzalonyFanMalysza: Tutaj warszawiak-student z dziada pradziada:
- generalnie miejscowi kiszą się we własnym sosie. na początku studiów jak warszawiak ma jakiś dowolny problem to czeka aż napatoczy mu się kolega z liceum, a nie nawiązuje znajomości z losową osobą. integracja w akademikach czy poznawanie kompletnie losowych ludzi na stacjach też omija warszawiaków.
- 80% ludzi z mojego liceum mieszka z rodzicami (a jestem na czwartym roku). przez to warszawiacy są bardziej
  • Odpowiedz
Też tak sobie ostatnio o tym myślałam i masz rację. Jak ktoś żyje w dużym mieście to jest z jedną grupą przez całe życie, a na wsi to zaraz wszyscy się rozjeżdżają w inne strony. Aż się boje co będzie jak skończę szkołę
  • Odpowiedz
@SzalonyFanMalysza: Będąc z dużego miasta jesteś w dużej mierze skazany na te same osoby przez x lat. Poznajesz kogoś o podobnych zainteresowaniach w gimbazie, idziecie do jednej klasy w liceum i wybieracie te same studia, gdzie spotykasz dodatkowo 10 osób, które jako tako znasz. Przyjeżdżając z wiochy jako słoik masz natomiast nowe grono znajomych, bo szansa, że trafisz na kogoś ze swojej miejscowości jest znikoma. A na święta czy inne wolne
  • Odpowiedz
@SzalonyFanMalysza ja tam sobie chwalę mieszkanie na studiach w domu, miałam swój pokój, wszystkie rzeczy na miejscu, obiady, rodzinę blisko. Wszystko pod ręką, ekipa znajomych na miejscu z dawnych lat, a na studiach nowi znajomi, imprezowalo się raz tu raz tam, starzy dawali dużo swobody, spowiadać się nie musiałam ( ͡º ͜ʖ͡º)

Nie mogłabym dzielić z kimś obcym pokoju/mieszkania, mam taki tryb życia, że pewnie ludzie by
  • Odpowiedz
@SzalonyFanMalysza: Ja jestem z miasta studenckiego i uwazam ze #!$%@?.
Studiowalem u siebie, nie wyszlo, teraz studiuje za granica i znalezienie znajomych szczegolnie na uczelni to maly problem.
Lubie swoja niezaleznosc, nie umialem z rodzicami mieszkac, mimo ze mialem stosunkowo luznie.

Co z tego ze mieszkasz w tym samym miescie jak po studiach masz zero obycia z zyciem.
Nie musialem sam sobie prania robic, nie musiales ogarniac calego domu.
Mieszkanie samemu
  • Odpowiedz
@SzalonyFanMalysza Jeżeli dla ciebie wyjazd do większego miasta to koniec przyjaźni to masz #!$%@? znajomych. Jestem prawie 5 lat po skończeniu szkoły średniej, ze znajomymi rozjechaliśmy się do trzech różnych miast a kontakt mamy do dziś, spotykamy się, jeździmy razem na wakacje, organizujemy wspólne imprezy i jakoś każdy daje radę. Szukasz problemu tam gdzie go nie ma.
  • Odpowiedz
@marc1027:
cały czas jesteś w otoczeniu, które znasz; nie martwisz się o mieszkanie; znalezienie pracy czy wyprowadzka to kwestia wyboru, ale nic nie ryzykujesz, bo rodzice i tak będą parę km dalej i zawsze masz gdzie przeczekać słabszy okres; omija cię szok związany z nowym miastem
vs
musisz wracać szybciej z imprez, nie uczestniczysz w integracji w akademiku (co za strata xD) i nie poznajesz ludzi na stacjach

Hm, no kurde,
  • Odpowiedz
@kamil062: @SzalonyFanMalysza: Ja mialem bardzo zgrana paczke 4 najlepszych przyjaciol. Pochodzimy z malego miasteczka po srodku niczego, po liceum kazdy pojechal w swoja strone ale jakos sie trzymalismy bo kazdy czesto przyjezdzal do rodzicow. Niestety teraz juz mija 10 lat od konca liceum i tak: jeden siedzi z zona w anglii juz kupe lat, drugi 300 km dalej, trzeci zaraz spada do stanow xD. Niby nadal sie przyjaznimy i widzimy
  • Odpowiedz
@Harmonijka Strzelam że do Stanów/Anglii pojechali za pracą. Skoro po liceum nie znaleźli w większym mieście perspektyw to będąc w tym mieście od urodzenia też by pewnie nie znaleźli więc nie widzę związku.
  • Odpowiedz
@kamil062: Akurat wybrali troche kijowe miasto bo niby spore ale okazalo sie ze nie ma perspektyw. Tam sie rozczarowali i tak juz poszla emigracja. Nie mowie ze na pewno by zostali gdybysmy zyli w jednym miescie ale byloby nam latwiej sobie pomagac nawzajem.
  • Odpowiedz
@Harmonijka I co, dokładał byś mu się do budżetu byleby nie wyjeżdżał? Ludzie jeżdżą za granicę i z dużych i z małych miast bo czasem nawet w największych miastach perspektywy są słabe i się bardziej opłaca wyjechać. Nadal nie widzę związku między wyjazdem a miejscem pochodzenia.
  • Odpowiedz
  • 1
I dodam jeszcze, ze obecnie w pracy (wielkie korpo) mam to samo. Wiekszosc ludzi to przyjezdni. Lubie ich ale nie robie sobie z nich przyjaciol nie chadzam z nimy na imprezy bo wole ze swoimi:)
  • Odpowiedz