Wpis z mikrobloga

Ej, Mirki, wiecie, co jest lepsze niż nauczenie kogoś angielskiego?


tl;dr: W ciągu ostatniego miesiąca aż trzy dziewczyny, które uczę, nagle dojrzały i zaczęły się uczyć dla siebie.

Dwie dziewczyny, które uczę (z tej samej klasy), mają po 12 lat i właśnie pisały sprawdzian szóstoklasisty - wiadomo, trochę się uczyły do sprawdzianu, bo to pierwsza taka poważna sprawa i parę rzeczy zależy od wyniku, nie byłoby więc niczym dziwnym, że starały się przygotować. Ale już PO sprawdzianie jedna z nich powiedziała, że goni drugą na #memrise, nabijając punkty na powtarzaniu słówek. Kurs ze słówkami, co prawda, był tworzony głównie z myślą o sprawdzianie szóstoklasisty, ale mówiłam dziewczynom, że to jest taka absolutna podstawa i na pewno im się w życiu przyda, więc mają nie myśleć o tym tylko pod kątem sprawdzianu. Mają teraz mieć też jakiś test z całego działu w szkole, więc pytałam drugą, czy potrzebuje jakiejś pomocy ze słówkami. Powiedziała, że możemy się skupić na gramatyce, a trudniejsze słówka z książki wrzuci sobie sama do swojego kursu, żeby je poćwiczyć - wczoraj zerknęłam i rzeczywiście dzielnie je powklepywała i ćwiczy. Już jakiś czas temu pokazałam jej, jak się dodaje słówka, i dałam jej prawa edycji kursu, z myślą, że lepiej dać komuś wędkę niż rybę. No i zadziałało. ()

Trzecia dziewczyna - 14-letnia - ma bardzo bogaty zasób słownictwa i jest w stanie odmienić każde zdanie we wszystkich czasach w stronie czynnej i biernej (bo już rozumie, na czym to polega - broń Boże nie każę jej ryć wzorów na pamięć), ale do niedawna miała opory, jeśli chodzi o mówienie - uparcie twierdziła, że ona nie potrafi i nie wie, co ma powiedzieć, a na pytania odpowiadała najkrócej, jak tylko się dało, chociaż to naprawdę mądra dziewczyna i wiedziałam cały czas, że stać ją na więcej. Żaden temat nie był w stanie jej zainteresować i skłonić do bardziej rozbudowanych wypowiedzi - na lekcjach zawsze było luźno, nie poprawiałam jej też w trakcie mówienia, żeby się nie blokowała, ale naprawdę brakowało mi już pomysłów na to, jak do niej trafić.
Parę tygodni temu matka dziewczyny poprosiła mnie, żebym zadzwoniła do zagranicznej firmy, w której zamówiła kurtkę, bo kurtka nie dotarła w terminie, a na maile nie było żadnej odpowiedzi - i chyba to był właśnie ten moment, kiedy nastąpił przełom. Rozmowa (po angielsku) trwała ok. 10 minut, bo sprawa była dość skomplikowana, ale kurtka się odnalazła i godzinę później była już odebrana - młoda była świadkiem całej rozmowy i widziałam ten moment, kiedy zapaliły jej się w oczach lampki pt. "o kurczę, to się chyba faktycznie może kiedyś przydać". No i na następnej lekcji nagle zaczęła naprawdę mówić - kreatywnie, bez marudzenia, może nie idealnie, ale zdecydowanie komunikatywnie, na poziomie i z zaangażowaniem. Od paru tygodni forma nie spada, więc chyba można to uznać za stałą zmianę nastawienia. Ot, zaczęła się uczyć dla siebie, a nie tylko dlatego, że "mama płaci". A mnie duma rozpiera i dalej nie mogę się nadziwić, że to się tak nagle wszystko pozmieniało. ()

#korepetycje #naukajezykow #uczalkowemadroscizyciowe #czujedobrzeczlowiek ()

  • 25
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Twinkle: Trochę zbyt ogólne pytanie, za mało informacji. :) Ogólnie mogę tylko powiedzieć, że najlepiej jest się zapisać na dobre korepetycje, na których lektor nie będzie Cię poprawiać w trakcie mówienia (chyba że w naprawdę wyjątkowych sytuacjach albo w konkretnych momentach, kiedy układacie np. pojedyncze zdania, a nie rozmawiacie swobodnie na dany temat; lektor może Cię też czasem parafrazować w ramach rozmowy), tylko spokojnie wyjaśni Ci zasady danej kwestii gramatycznej,
  • Odpowiedz
bez stresu, że zaraz ktoś Ci przerwie i powie "źle!"


@uczalka: Polskie szkolnictwo tak wytresowało ludzi, że większość nowych kursantów w szkołach językowych nie jest w stanie wypowiedzieć pełnego zdania bez spoglądania opuszczonym wzrokiem na lektora licząc na przytaknięcie lub kiwnięcie głową i trzeba ich oswajać jak psy, które przez lata były bite, że nie trzeba bać ;)
  • Odpowiedz
@lent: Tak. ( ͡° ʖ̯ ͡°) Strasznie to jest przykre. Ja nawet rozumiem, z czego to wynika - z jednej strony nauczyciel chciałby, żeby wszystko było idealnie, a z drugiej jeszcze martwi się, że reszta grupy źle się nauczy, jeśli nie będzie poprawiać wszystkiego na bieżąco. Ale taka praktyka się po prostu nie sprawdza, bo ludzie zaczynają się tylko blokować i skupiają się na poprawności gramatycznej
  • Odpowiedz
@uczalka: Podobnie jest z readingami - każdy myśli, że trzeba to czytać na głos, a wtedy tak naprawdę w ogóle się nie skupiasz na treści tylko na wymowie. A samą wymową się nie dogadasz nigdzie ;)
  • Odpowiedz
@lent: Readingów w ogóle unikam; jeśli już, to zwykle zostawiam ludziom do przeczytania w domu i później od razu rozmawiamy na temat tekstu, ewentualnie jeszcze wyjaśniamy, jeśli ktoś czegoś nie zrozumiał, chociaż słowniki elektroniczne są teraz ogólnie dostępne i samodzielne sprawdzanie trudniejszych słówek to też dobre ćwiczenie. To jest jedna z rzeczy, na które moim zdaniem najwięcej czasu się marnuje na kursach językowych - przez połowę lekcji ludzie czytają zamiast
  • Odpowiedz