Wpis z mikrobloga

Prof. Musiał w tygodniku "wSieci": Triumf niemieckiej propagandzie historycznej umożliwiają niektórzy polscy historycy

Jestem zszokowany, że nie ma tego na głównej. Wszystkie składniki wymagana do wykopania przez wykopkowych lemingów przecież są:

- oskarżenia o bycie resortowym dzieckiem
- oskarżenia o nepotyzm
- oskarżenia o działanie na szkodę narodu
- brak jakichkolwiek dowodów na poparcie swoich tez

najzabawniejsze jest to, że pan Musiał wszystko to prezentuje jako "sugestie" ponieważ najwyraźniej zdaje sobie sprawę, że nie ma żadnego dowodu.

Artykuł ten wywołał oburzenie w środowisku historyków - wystosowali oni list otwarty podpisany przez około 200 naukowców

Z prawdziwym zażenowaniem przeczytaliśmy opublikowany w ostatnim numerze "wSieci" (8-14 lutego br.) artykuł Bogdana Musiała pt. "Triumf niemieckiej propagandy", w którym autor dopuścił się brutalnego ataku na instytucje i historyków zaangażowanych w badanie stosunków polsko-niemieckich, m.in. insynuując im nepotyzm, niekompetencję, a w podtekście wręcz zdradę interesów narodowych.

Tradycyjnie już zaczął od oczerniania prof. Włodzimierza Borodzieja, obficie przy tym czerpiąc z własnego paszkwilu opublikowanego w 2008 r. w "Rzeczpospolitej". Listę targowiczan (choć w tym przypadku chyba raczej folksdojczów) autor tym razem wydłużył o prof. Annę Wolff-Powęską, prof. Stanisława Żerkę z Instytutu Zachodniego w Poznaniu, prof. Roberta Trabę z Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie oraz szefującego wrocławskiemu Centrum im. W. Brandta prof. Krzysztofa Ruchniewicza. Merytoryczna dyskusja z Bogdanem Musiałem nie ma większego sensu. Nie potrafimy wytłumaczyć jego obsesji inaczej, jak chorobliwą zawiścią i frustracją człowieka, który nie umie pogodzić się z sukcesami innych badaczy. Już tylko tym, abstrahując od języka i argumentów jako żywo przypominających Marzec 1968, Musiał postawił się sam poza nawiasem środowiska naukowego.

Pragniemy wyrazić naszą solidarność z profesorami Włodzimierzem Borodziejem, Krzysztofem Ruchniewiczem, Robertem Trabą, Anną Wolff-Powęską i Stanisławem Żerką i zapewnić ich o naszym niezmiennym szacunku.


list z listą sygnatariuszy

artykuł, który przedstawia także wcześniejszy konflikt pana Musiała z prof. Borodziejem

Oczywiście ten list nie mógł przejść przez echa. Pan Sławomir Sieradzki napisał artykuł dla wpolityce (co ciekawe, można ten artykuł znaleźć na stronie krakowska.biz), w którym można przeczytać:

Nie ma powodu, żeby nie wierzyć prof. Musiałowi w jego oskarżenia. Na to, że może mieć rację służy jeden pośredni dowód. Żaden z dwóch wymienionych wyżej historyków nigdy chyba nie protestował przeciwko sformułowaniu „polskie obozy”, które to sformułowanie cieszy się dużą popularnością w niemieckich gazetach. Nie słychać też było głośnego sprzeciwu ogółu historyków - tych z listu otwartego - przeciwko antypolskiemu serialowi niemieckiemu „Nasze matki, nasi ojcowie”. Jedyne protesty organizowało społeczeństwo polskie, w tym przede wszystkim Reduta Dobrego Imienia.


Pan Musiał przestawił tylko domysły ale nie ma powodu żeby mu nie wierzyć. Dowód? Lewacki wymysł. Zresztą pan redaktor nie słyszał żeby prof. Ruchniewicz czy prof. Borodziej protestowali przeciwko określeniu "polskie obozy" więc to jest dowód, że są celowo działają na korzyść Niemiec zakłamując historię.

Argumentacja godna strony, na której artykuł się ukazał.

Co ciekawe, prof. Ruchniewicz przeczytał ten artykuł i postanowił napisać do niego polemikę, w której m.in. przedstawił listę swoich artykułów, w których mówił o błędnym użyciu określenia "polskie obozy koncentracyjne".

#neuropa #polityka #historia
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach