pinkyja via Android
Kilka dni temu odszedł mój psiak Remus.
Cholera wie ile miał lat bo to schroniskowiec (szacowane 13/15) ale ze mną był 10 lat- pół mojego życia. Brał leki na serce ale jego stan był dobry. Po prostu rano zaczął się dusić, nie miał siły stać i ledwo reagował. Od razu do weta ale niestety mimo 2 dni hospitalizacji, poprawieniu jego stanu i dobrych rokowań- odszedł. Wierzę że teraz ma znowu dużo siły
Cholera wie ile miał lat bo to schroniskowiec (szacowane 13/15) ale ze mną był 10 lat- pół mojego życia. Brał leki na serce ale jego stan był dobry. Po prostu rano zaczął się dusić, nie miał siły stać i ledwo reagował. Od razu do weta ale niestety mimo 2 dni hospitalizacji, poprawieniu jego stanu i dobrych rokowań- odszedł. Wierzę że teraz ma znowu dużo siły
Jak mówią młodzi muszą uczyć się na błędach, ale ja za takie "lekcje życia" już podziękuję.
Przyjechałam nad morze do pracy na sezon- wciąż się uczę więc fajna opcja żeby zrobić jakieś większe sianko. Ugadane wszystko fajnie przez telefon. 2 osobowe pokoje, posiłek dziennie, praca 6 dni w tygodniu w gastro po 10, max 12 godzin i za to miesięcznie powinno wyjść mi około 4500/5000 już na łapę. Idealnie, nie martwię się kosztami utrzymania, mini wakacje i dużo pracy.
No, po przyjeździe trochę inaczej.
6 osobowy pokój w którym ciężko było się ruszyć z braku miejsca i w dodatku był przejściowy, 2 łazienki na jakieś 15 osób. To że wtedy stwierdziłam, że "okey, warunki przeżyję, w końcu przyjechałam tu do pracy" było już moim błędem. Praca okazała się wydłużyć do 13/15 godzin i 7 dni pracujących. Klasycznie- kto nie pali nie ma przerwy, posiłek między wydawką. Ciekawa jestem czy byłam w ogóle zatrudniona (niby umowa zlecenie) bo wypłata 15 w gotówce.
Jakaś masochistyczna siła i uczycie porażki gdybym od razu wróciła do domu kazały mi zacisnąć zęby i robiłam 2,5 tygodnia. W międzyczasie dowiedziałam się że nadgodziny powyżej 12h nie są wyplacane.
Szczerze byłam pewna, że na śmieciowej zleceniówce może mnie pociągnąć do "kary pieniężnej" bo tak zostało to nazwane i sprawa przegrana ale najwyraźniej będę musiała jeszcze podziałać w tej kwestii.
Oj sanepid to na pewno by się zainteresował. Znaleziono ślimaka w fruzelinie- tego dnia była wszystkim polecana do gofrów żeby szybko zeszła.
@
Finalnie wyjechałam bez niej. Dlatego myślałam że sprawa przegrana bo przez brak umowy nie mam nawet z czym iść.
Kilku pomocnych mirków już mi podpowiedziało skarbówkę i ogólnie kroki jaki warto poczynić.
Na ten moment muszę bezpiecznie wrócić ale od jutra zaczynam działać i zobaczę
@wiem_wszystko Tak, dokładnie jest tak jak piszesz. Właśnie dlatego uciekłam z rzeczami, bez pieniędzy i żale się na mirko. Gdyby nie ilość osób piszących do mnie sama pewnie stwierdziłbym że nie warto cokolwiek dalej z tym robić.
I pisałam już wyżej, do wyjaśnienia sprawy i sprawdzenia jak rzeczywiście sytuacja wygląda prawnie chce się wstrzymać z
Nie sądziłam że post się w ogóle tak wybije i tak jak pisałam, chciałam się trochę pożalić ale realnie nie sądziłam że uda mi się coś z tym zrobić. Jestem młoda i mocno jeszcze nieogarnięta w tym "pracowniczym" świecie. Nie chcę podawać póki co nazwy bo