https://www.businessofapps.com/data/tinder-statistics/
Najważniejsza informacja, o której trzeba pamiętać w kwestii tindera i innych portali służących znajdywaniu ludzi do ruchania/związków - jest tam drastycznie nierówna liczba kobiet i mężczyzn. Nawet 80-90% użytkowników tindera to faceci. Siłą rzeczy więc będzie tam panować hipergamia i to kobiety będą wybierać z szerokiej puli możliwości. Nawet te poniżej przeciętne mogą celować w top 20% mężczyzn, bo jest ich tam wystarczająco dużo. To nie odzwierciedla realnej skali hipergamii kobiet, bo w rzeczywistości liczba mężczyzn jest tylko kilka procent wyższa od liczby kobiet w danym przedziale wiekowym poza ludźmi starszymi (choć trzeba zaznaczyć, że w związkach często facet jest te kilka lat starszy, zatem należy też patrzeć na drabinkę demograficzną według wieku). Nie twierdzę, że hipergamia nie istnieje, bo jest na nią sporo dowodów i przykładów, natomiast nie można o jej skali wnioskować na podstawie efektów z portali randkowych, gdyż dysproporcja płci zwyczajnie pozwala kobietom na wybrzydzanie. To jakby wpuścić 20 facetów na wyspę z 80 laskami - dogodne warunki do ruchania nawet dla średniaka. Wniosek następny jest taki, że jeśli ktoś nie jest chadem, to działanie na tinderach i tym podobnych gównach jest czystym masochizmem i pompowaniem wybujałego ego kobiet, które z nich korzystają. W skali makro jest działaniem szkodliwym społecznie zarówno dla kobiet jak i mężczyzn.
Trzeba o tym facetów uświadamiać, gdyż teoria czarnej i czerwonej pastylki, choć często przydatna, nie jest wolna od błędów i przejaskrawień, a nadmierny pesymizm nie służy psychice. W poszukiwaniu partnerki trzeba celować w takie środowiska, w których ma się przewagę, a przynajmniej nie ma się tak niekorzystnych warunków jak na tinderze. W środowiska, w których szansa na spotkanie wartościowej kobiety jest większa niż w jakichś masowych spędach plebsu i atencjuszek.
Rzeczą
Najważniejsza informacja, o której trzeba pamiętać w kwestii tindera i innych portali służących znajdywaniu ludzi do ruchania/związków - jest tam drastycznie nierówna liczba kobiet i mężczyzn. Nawet 80-90% użytkowników tindera to faceci. Siłą rzeczy więc będzie tam panować hipergamia i to kobiety będą wybierać z szerokiej puli możliwości. Nawet te poniżej przeciętne mogą celować w top 20% mężczyzn, bo jest ich tam wystarczająco dużo. To nie odzwierciedla realnej skali hipergamii kobiet, bo w rzeczywistości liczba mężczyzn jest tylko kilka procent wyższa od liczby kobiet w danym przedziale wiekowym poza ludźmi starszymi (choć trzeba zaznaczyć, że w związkach często facet jest te kilka lat starszy, zatem należy też patrzeć na drabinkę demograficzną według wieku). Nie twierdzę, że hipergamia nie istnieje, bo jest na nią sporo dowodów i przykładów, natomiast nie można o jej skali wnioskować na podstawie efektów z portali randkowych, gdyż dysproporcja płci zwyczajnie pozwala kobietom na wybrzydzanie. To jakby wpuścić 20 facetów na wyspę z 80 laskami - dogodne warunki do ruchania nawet dla średniaka. Wniosek następny jest taki, że jeśli ktoś nie jest chadem, to działanie na tinderach i tym podobnych gównach jest czystym masochizmem i pompowaniem wybujałego ego kobiet, które z nich korzystają. W skali makro jest działaniem szkodliwym społecznie zarówno dla kobiet jak i mężczyzn.
Trzeba o tym facetów uświadamiać, gdyż teoria czarnej i czerwonej pastylki, choć często przydatna, nie jest wolna od błędów i przejaskrawień, a nadmierny pesymizm nie służy psychice. W poszukiwaniu partnerki trzeba celować w takie środowiska, w których ma się przewagę, a przynajmniej nie ma się tak niekorzystnych warunków jak na tinderze. W środowiska, w których szansa na spotkanie wartościowej kobiety jest większa niż w jakichś masowych spędach plebsu i atencjuszek.
Rzeczą
#nofap #nofapchallenge