Wpis z mikrobloga

- Kasiu, skup się – dziadek podłączył USB do gniazda w radio, z głośników zaczęła grać charakterystyczna muzyczka zwiastująca początek filmu, a na bocznej szybie wyświetliła się słynna czołówka 20th Century Fox. Przerobiona na 2nd Cemetery Chads.
- Nieźle to wymyśliliśmy, nie? – zatrzymał film dziadek. - Podobno „chad” to po angielsku przystojny mężczyzna, posiadający conajmniej 180 cm wzrostu i wyraźnie zarysowaną szczękę. Ma powodzenie u kobiet dzięki swojej sylwetce. Jest z nami właśnie taki jeden młodzian, Pioter. Zobaczysz, polubicie się.
- Jak to polubimy? – zapytała Kasia, coraz mniej rozumiejąc z tego, co się dzieje. Podobnie czuła się podczas czytania lektur w podstawówce - im bardziej zagłębiała się w historię, tym stawała się ona dla niej bardziej zawiła, jakby złośliwie rzucając pod nogi kłody w postaci zdań wielokrotnie złożonych i słów w rodzaju „gzymsu”, „przecznicy” oraz „mitrężenia”.
Historia, której właśnie stała się częścią, była – delikatnie rzecz ujmując – trudna do zracjonalizowania; a każde kolejne zdanie wypowiadane przez pachnącego aksamitkami dziadka sprawiało, że czuła się coraz mniej pewna, że to tylko nad wyraz dziwny sen.
Dziewczyna starała się, by jej głos wybrzmiał głośno i stanowczo. Powiedziała:
– Dziadku wspomniałeś, że pokazujecie film samobójcom, a ja...
- Jest! Oglądaj! – dziadek z radości grzmotnął pięścią w deskę rozdzielczą. Szyba auta pokryła się matową i chłodną warstwą czegoś, co wyglądało jak para wodna, lecz nie dawało się zetrzeć palcem - a następnie na środku prowizorycznego ekranu pojawił się napis Helenka: La Dolce Vita.
- Twój wujek upierał się, żebyśmy dali Helenka: Ósmy Pasażer „Nostromo”. Sama wiesz, jak kocha ten film.
- Wujek Szczepan?! A co on ma z tym wspólnego?
- Kochanie, nie mamy dużo czasu, oglądaj – powtórzył zniecierpliwiony dziadek, i znienacka nasunął wnuczce na oczy coś w rodzaju ogromnych i ciężkich okularów – a właściwie hełmu – który, raz założony, unieruchomił jej głowę w takiej pozycji, że mogła jedynie wpatrywać się w szybę służącą za ekran. Dziadkowy sprzęt okazał się być czymś zbliżonym do gogli VR: znalazła się w czyjejś kuchni. Pożółkła kuchenka gazowa, porysowany stół, zegar ścienny, który zamiast godzin miał wizerunki ptaków występujących w Polsce. Czuła silny głód i związany z nim ból brzucha. Tak silny, że miała wrażenie, że jelita przykleiły mi się do kręgosłupa. Na stole leżało ogromne, czerwone jabłko. Z grubsza pokroiła je więc nożem wyjętym z szuflady, i zaczęła jeść.
To, co odgryzła, natychmiast wypluła. Nóż był czosnkowy. Zakrztusiła się.
- Już odpadasz? Tak szybko? – zdziwił się dziadek, usiłując ściągnąć Kasi z głowy tajemniczy hełm. Głowa obijała się o jego wnętrze, niby ziemniak wrzucony do blaszanego wiadra. – Cienki bolek z ciebie – sapnął, uporawszy się wreszcie ze sprzętem.
- Dziadku, co to jest?
- Musiałem przerwać seans, bo przestraszyłem się, że się dusisz. Każdy przecież wie, że od kiedy umarłem, panicznie boję się kaszlu.
- Ale mi chodzi o sam film – przerwała dziewczyna. - Z tego, co pamiętam, miałam obejrzeć życie pani Helenki z Szulmierza.
- Tak, ciotki Wojtka, jednego z naszych. Ciężki los kobiety na wsi.
- W takim razie ta historia zaczyna się dość nietypowo.
- A bo się z Wojtkiem pokłóciliśmy. Pioter uznał, że nie do każdego przemówi historia pani Helenki z Szulmierza. „A gdyby tak pokazać”, zapytał, „najgorsze rzeczy, ale takie, które przeżywamy na co dzień - żeby każdy mógł się z nimi zidentyfikować?” Wszyscyśmy się spierali, pokrzyczeli, no i w końcu postanowili poprzeplatać życie pani Helenki nieprzyjemnymi doświadczeniami dnia codziennego. Wyszło jak wyszło – wzruszył ramionami dziadek.
- Co się dzieje dalej w waszym filmie?
- A to zależy, co hełm ci wylosuje. Doświadczenie jakie. Trójka wnucząt umiera w pożarze stodoły, zasypiasz z katarem wyłącznie w lewej dziurce nosa, nadeptujesz na klocka Lego, a potem na rdzewiejącą w trawie kosę, która w efekcie przecina ci stopę w pół...
Kasia pokiwała głową, udając zrozumienie.
- A jak się to kończy? - zapytała.
- Chałupniczą amputacją stopy zajętej gangreną.
- Wszystko?
- Nie no, ten epizod z kosą. Bo katar, na przykład, się nie kończy. Trwa wiecznie. Dalszego ciągu żeśmy nie wymyślili.

#nunkunpisze