Aktywne Wpisy
Właśnie wyciągnąłem z giry opitego grubego kleszcza. Zostało czerwone. Ja prdl jeszcze tego brakowało.
![stanislaw-kania - Właśnie wyciągnąłem z giry opitego grubego kleszcza. Zostało czerwo...](https://wykop.pl/cdn/c3201142/97da2c0d936dd7bb63a76ec88571fdac4d1c15ac64a9b1c048279c9e7f4485f2,w150.jpg)
źródło: temp_file9138086309214547110
PobierzBoże jakimi kretynkami były moje wychowawczynie w klasach 1-3. W klasie mieliśmy 3 osoby które straciły matke przez raka czy wypadek samochodowy, a te idiotki potrafiły wybrać wiersz na dzień matki rozpoczynający się od słów „najlepsze u mamy jest to, że ją mamy” no kur*a i to mówiła cała klasa chórem na głos. Nie chce myśleć jaką pustke musiały czuć dzieciaki które straciły mame. #feels #bekazpodludzi #przegryw
- Farnetella 30.
- Proszę pani, takie miejsce nie istnieje na mapie tego świata.
- Na mapie może i nie, ale w rzeczywistości tak - przekonuję. - Mogę wysłać współrzędne, z nawigacją pan trafi.
- Nie da rady. Muszę podać dokładny adres w rozliczeniu dla ubezpieczyciela. Poza tym nie używam nawigacji. Czy może mi pani wytłumaczyć tak normalnie, jak mam dojechać?
- Jedzie pan od Sinalungi w kierunku Farnetelli, mija zamek, jakieś 2 kilometry dalej będzie zatoczka i zjazd w drogę gruntową. Leży tam teraz martwa sarna. Co prawda została już tylko głowa i kopytka, ale na pewno pan trafi.
- I daleko tą polną drogą trzeba jechać?
- Jakieś dwa kilometry, aż będzie rozjazd, wtedy w prawo, i jeszcze kilkaset metrów przez sad oliwny. Przed domem stoi czarna Honda na polskich blachach.
- Czyli najpierw do Farnetelli... - powtarza doktor, a ja wciąż puchnąc raptownie, uświadamiam sobie, że nazwa mojego miejsca zamieszkania brzmi w dopełniaczu jak jakieś małe, spiralne, włoskie kluseczki.
Farnetelli.
Lekarz, oczywiście, nie trafia. Światło przed domem zapala się automatycznie w środku nocy, jak zawsze, gdy przy fotokomórce przefruwa ćma pawica albo dwa wygłodniałe nietoperze, sypiające w składziku na drewno. Nietoperze po włosku to "pipistrelli".
Swoją drogą, uważam, że "pipistrelli" to też stosowna nazwa dla makaronu.
Tym razem jednak nic fruwającego nie wywołało żarówek z wilgotnej ciemności. Było to żółte Punto cabrio, którym przyjechała bezzębna kobieta w garsonce i średnim wieku.
Odwiedza nas każdego dnia, ale gdy tylko ktoś wychodzi z domu, oddala się z chlupotem błota pod buksującymi kołami.
Czasami o świcie przemyka z lornetką między oliwkami, ukradkiem zaglądając w okna.
- To wariatka - tłumaczy ogrodnik pielęgnujący drzewa oliwne. - Ona zawsze musi kogoś śledzić. Wybrała sobie właścicielkę tego domu, a skoro teraz jej nie ma, to uwzięła się na panią.
- Już dawno powinni ją zamknąć w psychiatryku - powtarzają rolnicy w rytm pyrkotu traktora i zgrzytu sekatorów.
Od jednej z kobiet dowiaduję się, że to żona ogrodnika, który wdał się w romans z właścicielką domu zamieszkiwanego obecnie przeze mnie.
- To dobra kobieta, teraz taka jest biedna. Smacznie gotuje - moja rozmówczyni tłumaczy współczującym tonem.
Ogrodnik od lat ma liczne kochanki, ale zamiast się rozwieść, wplątuje całą Farnetellę w wojnę płci.
Jego żona kuca za kamiennym murkiem, bacznie mnie obserwując.
#nunkunpisze