Aktywne Wpisy
Właśnie wyciągnąłem z giry opitego grubego kleszcza. Zostało czerwone. Ja prdl jeszcze tego brakowało.
![stanislaw-kania - Właśnie wyciągnąłem z giry opitego grubego kleszcza. Zostało czerwo...](https://wykop.pl/cdn/c3201142/97da2c0d936dd7bb63a76ec88571fdac4d1c15ac64a9b1c048279c9e7f4485f2,w150.jpg)
źródło: temp_file9138086309214547110
PobierzBoże jakimi kretynkami były moje wychowawczynie w klasach 1-3. W klasie mieliśmy 3 osoby które straciły matke przez raka czy wypadek samochodowy, a te idiotki potrafiły wybrać wiersz na dzień matki rozpoczynający się od słów „najlepsze u mamy jest to, że ją mamy” no kur*a i to mówiła cała klasa chórem na głos. Nie chce myśleć jaką pustke musiały czuć dzieciaki które straciły mame. #feels #bekazpodludzi #przegryw
Czekam w kolejce do kontroli bezpieczeństwa, cała struchlała, że pani Marzena uzna moje soczewki kontaktowe za płyn i każe mi je wyrzucić; albo że będę musiała wybierać między szminką a gastrolitem ("bo to proszek do rozpuszczania w wodzie, więc już właściwie płyn, proszę pani").
Peniam więc i mimowolnie nasł#!$%@?ę.
- Kalgary to chiba dzieś we Anglii, Bożenka - wyjaśnia szpakowaty geograf z kolejki do Las Palmas.
Oddycham z ulgą: wszystkie moje dwa kremy, szminka i gastrolit już są po drugiej stronie, jeszcze tylko zdjąć buty, i lecimy.
Do Cagliari.
Obok siedzi wąsaty brzuchacz w beżowym bezrękawniku. W rękach miącha kapelusz upstrzony plamami wiekowego potu, dałabym sobie rękę uciąć, że to wędkarz.
- Co tej mojej starej odbiło, żeby lecieć, ja nie wiem - wzdycha, a jego brzuch unosi się i pęcznieje jak dorodny okaz ryby rozdymki. - Wszystko tak zostawić, jaka szkoda, ach jaka szkoda...
- A co pan zostawił? - pytam trochę z ciekawości, trochę z nudy, a trochę kierując się tym niepisanym turystycznym kodeksem, który nakazuje rozmawiać z przypadkowymi ludźmi w podróży.
- No, niech pani zgadnie - sapie mój sąsiad, powoli wypuszczając powietrze. Odgłos dobiegający z jego płuc przypomina powolne odkręcanie butelki wstrząśniętej Coca-Coli.
- Wnuki?
- Nie! Znaczy się też, ale nie o nich chodzi.
- Psa? Kota?
- Też nie.
- Dom?
- Grzyby, proszę pani - tęsknie wzdycha mój towarzysz. - Już się zaczęły!
Pan Jan (zdążyliśmy się sobie przedstawić) rozwodzi się na temat pamiętnych grzybobrań w Beskidzie Śląskim, pokazuje zapisane w telefonie zdjęcia dorodnych trzonków z października 2008 roku, opowiada o atlasach mykologicznych wydawanych w dobie PRL-u. Tymczasem zbliżamy się do lądowania, pod nami Morze Śródziemne i przybrzeżne saliny, migoczące różem mijanych w pędzie flamingów.
- Pan popatrzy, flamingi! - ekscytuje się mój wewnętrzny ptasiarz, i krzyczy panu Janowi prosto do ucha; a pan Jan odpowiada:
- Flamingi? Ja tam wolałbym gąski albo kurki, proszę pani.
#nunkunpisze