Jakieś dwa lata temu aplikowałem do dość sporego korpo na specjalistyczne stanowisko. Poza doświadczeniem wymagali oczywiście wykształcenia wyższego. Ja leciałem systemem 3+2 (ale pokrewne kierunki), z tym, że moja magisterka przedłużyła się, bo olałem trochę drugi rok i pracę dyplomową i po prostu wyrobiłem się ze wszystkim rok później. No i w mojej obecnej pracy, te dwa lata temu byłem na rozmowie rekrutacyjnej. Naprzeciw mnie Juleczka z HR, która zadawała mi mnóstwo pytań - osobistych i tych związanych z pracą. Zapytała o studia. Powiedziałem, że miałem bardzo ciężki okres, bo rozstałem się z moją wieloletnią partnerką i nie mogłem się pozbierać, by zdać w terminie. Odniosłem wrażenie, że bardzo mi współczuła i ją to ruszyło. Następny etap miałem już z managerem (I Julką jako statystką), bardziej sprawy branżowe i poszło okej, bo jednak miałem już jakieś doświadczenie. Jestem dobrym pracownikiem, aktualnie po awansie na koordynatora i drugiej podwyżce. Są (byli) ze mnie zadowoleni.
Teraz do sedna. Zrobiłem sobie w pracy małą przerwę i poszedłem zrobić kawę. Akurat w socjalnym był jeszcze ziomek, z którym dobrze mi się w pracy rozmawia. Gadamy i wchodzi Julka z HR, a ja w tym momencie wypalam "No wiesz, ja ze swoją szósty rok, to już jakaś presja na zaręczyny". Julka zatrzymała się na środku pomieszczenia i spojrzała na mnie jak wryta. Zapytała wyraźnie oburzona "Co?! Przecież mówiłeś, że się rozstaliście !". Ja na to odpowiedziałem, śmiejąc się, że "miałem po prostu ciężki rok i nie wyrobiłem się skończyć studiów w terminie, poza tym, jakie to ma znaczenie. Mówiłem tak, by mnie nikt nie dyskryminował, hehe." Uśmiechnąłem się i próbowałem obrócić to w żart, ale laska szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia
K---a Mircy, jako że przez #koronawirus straciłem pracę pod koniec zeszłego roku, a oszczędności zaczęły się kurczyć, to desperacko szukałem czegoś, co pomoże mi nie umrzeć z głodu. Mieszkam na totalnym wypizdowie, wiec nie było łatwo. Poza pracą na jakichś produkcjach za najniższą krajową, oddalonymi o 20-30km od mojego domu, właściwie nic nie było. Aż tu 3 dni temu trafiłem na ogłoszenie pracy na jakimś tartaku xD W życiu nie
No więc kontynuując, ku Waszemu, mojemu rozczarowaniu, kanapka przeleżała w lodówce całą zmianę. Wiem jednak, że na pewno nasz łakomczuch się do niej dobierał bo zastałem ją w zupełnie innej pozycji niż zostawiłem, oraz woreczek, w który była zapakowana był odwinięty. Jest w tym najpewniej trochę mojej winy, bo kanapka przez noc nasiąknęła wodą z pomidora i sosem i zrobiła się lekko mówiąc - mało apetycznie wyglądająca ( ͡°ʖ̯
Siemka Mureny, dawno nie robiliśmy #rozdajo więc mamy dla was dzisiaj coś specjalnego. Portal gun prosto z #rickandmorty . Zasady każdy zna, wśród plusujacych wybierzemy jedna osobę. No to co, do roboty Mirki i Mirabelki ( ͡°͜ʖ͡°)
Nawiązując do tego wpisu sprzed dwóch tygodni, czynię swoją powinność. Mijają dwa tygodnie od wprowadzenia obostrzeń w warmińsko-mazurskim. Miały potrwać przez czternaście dni, czyli do wczoraj. Tymczasem: - w warmińsko-mazurskim obostrzenia zostają przedłużone do 28 marca - województwo pomorskie (nikt się nie spodziewał xD) dołącza dziś do zacnego klubu województw z lockdownem i potrwa w tym stanie do 28 marca - województwo mazowieckie i lubuskie dołącza do klubu od poniedziałku bo wirus ma weekend, również do 28 marca
jak miałem 15 lat i chodziłem srać, mój stary cały czas niby to przypadkiem kręcił się koło kibla i ciągle pytał: a co tam tak cicho, czemu cię nie słychać? jak pierwszy raz nie odpowiedziałem, to zaczął walić w drzwi i krzyczał: dlaczego milczysz, co się stało?przeklinał i wrzeszczał, że zaraz wyrwie drzwi z zawiasów. also, stary mnie opieprzał jak srałem i nie spuszczałem wody, ale nie normalnie już po sraniu, a
Lubię, jak wchodzę do pracbazowego kibla na poranne posiedzenie. Dwie kabiny zajęte. I tak siedzą po cichutku lokatorzy tych kabin. Wyczekują, kto pierwszy wyjdzie. Że oni niby tu tylko hehe nosa wydmuchać. Wszechobecną ciszę narusza jedynie charakterystyczne tapanie palcy w ekrany telefonów. I tak wyczekują. W ciszy. Wtedy wchodzę ja, niczym komendant na posterunek. Zasiadam na tronie i w pełnej oprawie dźwiękowej robię to, po co tu przyszedłem. Wtem z otaczających mnie
Jakieś dwa lata temu aplikowałem do dość sporego korpo na specjalistyczne stanowisko. Poza doświadczeniem wymagali oczywiście wykształcenia wyższego. Ja leciałem systemem 3+2 (ale pokrewne kierunki), z tym, że moja magisterka przedłużyła się, bo olałem trochę drugi rok i pracę dyplomową i po prostu wyrobiłem się ze wszystkim rok później. No i w mojej obecnej pracy, te dwa lata temu byłem na rozmowie rekrutacyjnej. Naprzeciw mnie Juleczka z HR, która zadawała mi mnóstwo pytań - osobistych i tych związanych z pracą. Zapytała o studia. Powiedziałem, że miałem bardzo ciężki okres, bo rozstałem się z moją wieloletnią partnerką i nie mogłem się pozbierać, by zdać w terminie. Odniosłem wrażenie, że bardzo mi współczuła i ją to ruszyło. Następny etap miałem już z managerem (I Julką jako statystką), bardziej sprawy branżowe i poszło okej, bo jednak miałem już jakieś doświadczenie.
Jestem dobrym pracownikiem, aktualnie po awansie na koordynatora i drugiej podwyżce. Są (byli) ze mnie zadowoleni.
Teraz do sedna. Zrobiłem sobie w pracy małą przerwę i poszedłem zrobić kawę. Akurat w socjalnym był jeszcze ziomek, z którym dobrze mi się w pracy rozmawia. Gadamy i wchodzi Julka z HR, a ja w tym momencie wypalam "No wiesz, ja ze swoją szósty rok, to już jakaś presja na zaręczyny". Julka zatrzymała się na środku pomieszczenia i spojrzała na mnie jak wryta. Zapytała wyraźnie oburzona "Co?! Przecież mówiłeś, że się rozstaliście !". Ja na to odpowiedziałem, śmiejąc się, że "miałem po prostu ciężki rok i nie wyrobiłem się skończyć studiów w terminie, poza tym, jakie to ma znaczenie. Mówiłem tak, by mnie nikt nie dyskryminował, hehe." Uśmiechnąłem się i próbowałem obrócić to w żart, ale laska szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia