Chciałabym móc wyjść z tego zaklętego kręgu lęku. Uwierzcie mi to nie jest tak, że ja się nakręcam, że ja się babrzę w tym strachu. Bardzo racjonalnie podchodzę do kwestii swojej choroby, strach jest ponieważ ma ku temu warunki. Jak już ostanio kilka razy pisałam, że mój stan się pogarsza. Dochodzą nowe objawy a te które były przybierają na sile, więc jak tu się nie bać? Wiem o niktórych zmianach, które mogą przyczyniać się do większego bólu, czy mogą z powodu rozrostu dawać nowe objawy.
Polub jeśli lubisz kanapki z chlebem, masłem, szynka, pomidorem, jajkiem, szczypiorem, solą, pieprzem. Pomiń jeśli nie lubisz albo wolisz seks analny z proboszczem #jedzzwykopem
W nawiązaniu do tego wpisu sprzed prawie roku gdzie cisnąłem po swoim życiu
Updates jest taki, że niestety po leczeniu chemią i radio-terapia po 8 miesiącach od końca chemii dostałem wznowę nowotworu.
W głowie znowu miałem milion myśli, scenariuszy, zakończeń. Raz byłem rozbity i płakałem, raz przeszywała mnie obojętność na to co się ze mną dzieje, a jeszcze innego razu byłem zły. Rozważałem różne wyjścia z sytuacji, czytałem o leczeniu, o moich rokowaniach której są raczej nieciekawe, o tym ile bólu i cierpienia przyniesie leczenie 2 lini, o skutkach ubocznych i o autoprzeszczepie szpiku.