648 204 + 583 = 648 787
Czyli chyba najbrzydsza ze stolic naszych sąsiadów (w sumie nie byłem w Mińsku) wyszła na prowadzenie. Kumpel jechał do Brna, to się zabrałem, ale ze wszech miar nie był to optymalny termin. Primo pobudka o 2 w nocy po 3.5h snu, dojazd autem, więc start dopiero o 8. Secndo przygraniczne tereny w Austrii to niemal wyłącznie szutry, ale ładne szutry, tylko temperatura wg meteo 32℃ dawała do pieca. Mimo niezłych szutrów szło tak sobie i o 20 w McDonald's w Bratysławie miałem raptem 240km... Potencjalny nocleg za 140km, więc już spanie nie wchodziło w grę, ale przynajmniej ubrania i kosmetyki zrobiły sobie wycieczkę. Wyszedłem z McD, jest już ciemno, dwie 200m górki i zjazd singlem w lesie (okolice Bratysławy, i ona sama, są mocno pagórkowate). Potem okazało się że od 20 do 6 rano 85% trasy to były różnej maści gruzy, plus w jakichś krzakach w oponę wbiłem gwoździa, ergo w towarzystwie komarów i po ciemku trzeba było robić koło. Od mielenia przekleństw przez te 10 nocnych godzin bolała już gębą... Ale kto był na Słowacji wie, że nie ma tam szału z drogami, przy granicy biegnącej wzdłuż rzeki jest tak jak można się domyślić. Wyjeżdżając z Bratysławy miałem jeszcze jeden bidon, myślałem, że coś niedługo dokupię, nie ma nic, szukam na mapie po austriackiej stronie jest stacja. Okazało się że nie ma mostu tylko nieczynny prom, kolejny podobny przypadek i... Jest most zwodzony podnoszony 22-5... Po 6.5h na jednym bidonie skończyło się przedzieraniem się przez krzaki do stacji przy autostradzie. Kupiłem coś do picia, jem, a tu się z nagła zaczęło błyskać, na radarze idą dwie chmury, jedną udało się prześcignąć, drugą godzinę przeczekałem w mieście. Robi się widno i już od tego miejsca trasę mam głównie asfaltową. Temperatura tym razem zatrzymała się na 34℃, więc pyr pyr byle dojechać do Chałupek na pociąg do Katowic. Niestety dlatego też nie wyszło 600km, bo brakowało niewiele, ale kolejny pociąg plus przesiadka i byłbym w domu po północy. Ogólnie przez oba dni wyglądałem jak syn młynarza - wysolony pięknie i to już odbija się też na wydolności.
Fajnie,
Bratysława na zielono
Czyli chyba najbrzydsza ze stolic naszych sąsiadów (w sumie nie byłem w Mińsku) wyszła na prowadzenie. Kumpel jechał do Brna, to się zabrałem, ale ze wszech miar nie był to optymalny termin. Primo pobudka o 2 w nocy po 3.5h snu, dojazd autem, więc start dopiero o 8. Secndo przygraniczne tereny w Austrii to niemal wyłącznie szutry, ale ładne szutry, tylko temperatura wg meteo 32℃ dawała do pieca. Mimo niezłych szutrów szło tak sobie i o 20 w McDonald's w Bratysławie miałem raptem 240km... Potencjalny nocleg za 140km, więc już spanie nie wchodziło w grę, ale przynajmniej ubrania i kosmetyki zrobiły sobie wycieczkę. Wyszedłem z McD, jest już ciemno, dwie 200m górki i zjazd singlem w lesie (okolice Bratysławy, i ona sama, są mocno pagórkowate). Potem okazało się że od 20 do 6 rano 85% trasy to były różnej maści gruzy, plus w jakichś krzakach w oponę wbiłem gwoździa, ergo w towarzystwie komarów i po ciemku trzeba było robić koło. Od mielenia przekleństw przez te 10 nocnych godzin bolała już gębą... Ale kto był na Słowacji wie, że nie ma tam szału z drogami, przy granicy biegnącej wzdłuż rzeki jest tak jak można się domyślić. Wyjeżdżając z Bratysławy miałem jeszcze jeden bidon, myślałem, że coś niedługo dokupię, nie ma nic, szukam na mapie po austriackiej stronie jest stacja. Okazało się że nie ma mostu tylko nieczynny prom, kolejny podobny przypadek i... Jest most zwodzony podnoszony 22-5... Po 6.5h na jednym bidonie skończyło się przedzieraniem się przez krzaki do stacji przy autostradzie. Kupiłem coś do picia, jem, a tu się z nagła zaczęło błyskać, na radarze idą dwie chmury, jedną udało się prześcignąć, drugą godzinę przeczekałem w mieście. Robi się widno i już od tego miejsca trasę mam głównie asfaltową. Temperatura tym razem zatrzymała się na 34℃, więc pyr pyr byle dojechać do Chałupek na pociąg do Katowic. Niestety dlatego też nie wyszło 600km, bo brakowało niewiele, ale kolejny pociąg plus przesiadka i byłbym w domu po północy. Ogólnie przez oba dni wyglądałem jak syn młynarza - wysolony pięknie i to już odbija się też na wydolności.
Fajnie,
Paris - Brest - Paris - rowerowa przygoda życia ;)
(przynajmniej na razie ;) )
#rowerowyrownik
Skrypt chyba nie trawi tak gigantycznych przejazdów i trzeba było dodawać ręcznie.
#wykopaktywny
@jagodowy_krol może będzie w stanie Ci pomóć. Ewentualnie pisz na #wykopaktywny by dodano Ci trasę i rozwiązano problem.
Dziś swoje +1000km próbował dorzucić @szkarlatny_leon ale jemu też dodaje tylko 1 km.