Są zdjęcia, które wywołują niepokój, niekiedy zaś historia za nimi stojąca jeszcze go wzmaga. Tak jest w przypadku dwóch arlekinów z Danville – znanych też jako potworne błazny z Danville – domniemanych sprawców zbrodni, której dopuszczono się w tym miasteczku w 1947 r.
Jeśli o tym nie słyszeliście, to nic dziwnego. Raz, że do zbrodni doszło dawno temu, dwa, że nie jest to historia seryjnych morderców (w każdym razie nie połączono morderstwa z innymi). Wszystko wydarzyło się, jak już napisałem, w 1947 r., dokładnie 30 sierpnia, kiedy w niedużej wówczas miejscowości Danville w stanie Illinois organizowano coroczny festyn na zakończenie lata. Do miasteczka zjechało się trochę ludzi z okolic, były zabawy, orkiestra, nie brakowało elementów karnawałowych. Uroczystości były szczególnie lubiane przez dzieci, dla których były to zwykle ostatnie chwile wakacyjnej beztroski. Niestety dla rodzeństwa Kendallów, 11-letniej Betty i 9-letniego Elijaha, beztroska zamieniła się w prawdziwy horror, którego makabryczne efekty odkryto nazajutrz.
Nic nie zapowiadało tragedii, kiedy dzieci Kendallów, jak wiele innych w miasteczku, wyszły przed południem pobawić się na festynie. To, że wyszły same, nie było niczym niecodziennym. Nikt nie spodziewał się żadnego niebezpieczeństwa w społeczności, w której wszyscy się znali. A jednak to niebezpieczeństwo się pojawiło. Wieczorem, kiedy Betty i Elijah nadal nie wrócili do domu, zaniepokojeni coraz bardziej rodzice zaczęli chodzić po sąsiadach, dopytując o swoje pociechy. Owszem, niektórzy odpowiadali, że widzieli zaginione dzieci, ale nie zauważyli niczego podejrzanego; nikt się wokół nich nie kręcił. Sprawa była jednak na tyle niecodzienna, że z miejsca potraktowano ją poważnie i jeszcze tego wieczoru zorganizowano grupy poszukiwawcze. W miasteczku nikogo jednak ku rozpaczy bliskich nie znaleziono.
Następnego
Jeśli o tym nie słyszeliście, to nic dziwnego. Raz, że do zbrodni doszło dawno temu, dwa, że nie jest to historia seryjnych morderców (w każdym razie nie połączono morderstwa z innymi). Wszystko wydarzyło się, jak już napisałem, w 1947 r., dokładnie 30 sierpnia, kiedy w niedużej wówczas miejscowości Danville w stanie Illinois organizowano coroczny festyn na zakończenie lata. Do miasteczka zjechało się trochę ludzi z okolic, były zabawy, orkiestra, nie brakowało elementów karnawałowych. Uroczystości były szczególnie lubiane przez dzieci, dla których były to zwykle ostatnie chwile wakacyjnej beztroski. Niestety dla rodzeństwa Kendallów, 11-letniej Betty i 9-letniego Elijaha, beztroska zamieniła się w prawdziwy horror, którego makabryczne efekty odkryto nazajutrz.
Nic nie zapowiadało tragedii, kiedy dzieci Kendallów, jak wiele innych w miasteczku, wyszły przed południem pobawić się na festynie. To, że wyszły same, nie było niczym niecodziennym. Nikt nie spodziewał się żadnego niebezpieczeństwa w społeczności, w której wszyscy się znali. A jednak to niebezpieczeństwo się pojawiło. Wieczorem, kiedy Betty i Elijah nadal nie wrócili do domu, zaniepokojeni coraz bardziej rodzice zaczęli chodzić po sąsiadach, dopytując o swoje pociechy. Owszem, niektórzy odpowiadali, że widzieli zaginione dzieci, ale nie zauważyli niczego podejrzanego; nikt się wokół nich nie kręcił. Sprawa była jednak na tyle niecodzienna, że z miejsca potraktowano ją poważnie i jeszcze tego wieczoru zorganizowano grupy poszukiwawcze. W miasteczku nikogo jednak ku rozpaczy bliskich nie znaleziono.
Następnego
Piesek był z hodowli w Poznaniu, jakiej dokładnie - nie wiadomo.
Dziękuję