"Strefy wolne od dzieci" to skutek uboczny zmiany. Zbliżamy się do katastrofy

Pomysł na strefy wolne od dzieci jest efektem rewolucji w podejściu do wychowania. Poruszenie wywołała sonda w jednej z telewizji śniadaniowych, w której spytano Polaków, czy chcieliby powstawania miejsc, do których nie można przychodzić z dziećmi. Okazało się, że większość jest na tak.
- #
- #
- #
- #
- 402
- Odpowiedz






Komentarze (402)
najlepsze
Coraz częściej są wpuszczane nawet do restauracji.
Teraz dzieci rodzi się o wiele mniej, sporo z nich siedzi w domu przed TV/komputerem. Ale ludzie mają problem bo ktoś przechodził obok dziecka, które akurat ma tzw. bunt dwulatka i zaczęło płakać.
Rodzice starają się wytłumaczyć swoje dzieci, co pokazuje ich roszczeniowość.
Inni dorośli są roszczeniowi, bo wszystko im przeszkadza, starają się to wytłumaczyć tym, że ONI czegoś potrzebują, a INNI im tego nie zapewniają.
Patologiczne sytuacje gdzie dzieciaki robią prawdziwy r--------l należy piętnować, ale prawdę mówiąc w zasadzie jest to jakiś totalny margines - ja przynajmniej się z takimi sytuacjami nie spotykam. I mam wrażenie, że tym mentalnym
Proponuję też trochę pojeździć po świecie, bo mam wrażenie ze w Polsce ze wszystkim musi być jakas wielka napinka. Popatrzcie jak się podchodzi choćby do jedzenia na mieście razem z dziećmi np. na południu Europy, albo dla odmiany na północy. Luz, uśmiech, bo to jest naturalna
źródło: nikt-patusy-na-ulicy-o-3-w-nocy-dra_2020-07-26_16-01-34
PobierzDokładnie. Najlepiej na łańcuch te dzieci i w kagańce. Nie biegają - żle że siedzą w domu, tylko nosy w komórkach, biegają - źle ze biegaja. Takim mentalnym zgyzliwcom zawsze cos będzie przeszkadzać.
Śmieszy mnie tez ilu na wykopie specjalistów od wychowania, pewnie na tej samej zasadzie co od powodzi i wojny z Iranem.