KIEROWNIK BUDOWY vs OPERATOR
Część 2/3
Szacunek
Sylwester 21/22. Z ekipą wynajęliśmy dwa domki na kilka dni balangi. Tak się złożyło, że zaczynaliśmy zabawę wieczorem dwa dni przed moim wolnym. Chciałem prosto z roboty zgarnąć część ekipy i jechać balować, zwłaszcza, że miała tam już być moja dziołcha mieszkająca na co dzień w warszawie. Potrzebowałem zastępstwa na jeden dzień. Tyle dobrego, że mam kochanego brata z uprawnieniami IŻ. (Uprawnienia na żurawie wieżowe) Pracował na dźwigach, ale miał tyle godności, że wtedy już zrezygnował z tej profesji i robi coś mniej … śmiesznego. W każdym razie niechętnie, ale po dłuuugich błaganiach zgodził się za mnie na ten jeden dzień przyjść. przez dwa tygodnie, dzień w dzień męczyłem tych osłów z biura pytaniami, czy tego dnia pracujemy. Odpowiedzi zawsze były takie same.
"Tak pracujemy"
Nawet ostatniego dnia. W dzień balangi pytałem nie raz, czy aby na pewno pracujemy. Ciągle mówili, że tak. Nawet po pracy nim wszedłem do auta zapytałem, czy operator będzie potrzebny. "Tak, oczywiście". Jakie było moje zdziwienie, kiedy następnego dnia rano, budzę się w domku oddalonym 250km od budowy na ostrym kacu i przychodzi SMS od brata. Stał pod budową, a ta zamknięta i ani żywego ducha. Wydzwaniam po wszystkich kierasach, nikt nie odbiera. No nic, zapłaciłem bratu dniówkę i wrócił do domu. Gdybym to ja stracił pierwszy wieczór tej balangi przez stanie pod pustą budową, po tym jak od dwóch tygodni wypytywałem, czy aby na pewno operator będzie potrzebny … Na szczęście był tam brat. Pojechał, wrócił, zarobił dniówkę. Ja też, bo operator się stawił, w raporcie wpisana obecność i tak oto on zarobił, ja nie straciłem i piłem jego zdrowie na pohybel imbecylom którzy tak bardzo szanują cudzy czas XD
Niepłacenie
Po kilku dniach ostrego melanżu przyszedł czas, żeby jako tako wyleczyć kaca i do roboty. Jadę na budowę i … pusto. Dzwonię, cisza. Piszę, cisza. Poczekałem w aucie pół godziny. Cisza. Stwierdziłem, że jak już mam czekać na odpowiedź to obok jest McDonald. Pojechałem zatem do KFC bo o siódmej rano menu w macu jest jakieś upośledzone, zajadam onion ringsy i czekam. Cisza. Dopiero później, kiedy byłem w domu oddzwonił Bolek. Poinformował mnie, że inwestor przestał januszexowi płacić i oni zrobili strajk XD Nie zaczną pracować póki nie dostaną kasy. Nie szczędził przy tym obelg na głównego kierownika. Cóż. Ja w zwyczaju donosić nigdy nie miałem. Uwagi Bolka zostawiłem dla siebie, tym bardziej, że uważałem tego kieraska za padlinę barana, a głównego kierownika szanowałem. To tym bardziej nie będę go zadręczał głupimi plotkami. Miałem dodatkowe kilka dni wolnego. W sam raz na posylwestrowego kaca. Przez kilka dni, codziennie wydzwaniał do mnie Bolek tylko po to, żeby zwyzywać kierownika, potem panowie sobie wszystko wyjaśnili i wróciliśmy do pracy. Ps. No i dniówkę za mój przyjazd też dostałem :) Nowe przepisy są super :)
Szacunek 2
Razu pewnego schodzę po robocie z żurawia i nic tylko ciemno. Nikogo nie ma. Latarką telefonu oświetlam sobie drogę do wyjścia i … drzwi płotu z desek zamknięte na kłódkę. Nikogo nie ma. Pukam, krzyczę, dzwonię. Do wszystkich. Zero odpowiedzi. W końcu kilkoma kopnięciami wyrywam zasuwę drzwi z płotu i … drugie identyczne drzwi też zamknięte. Tym razem gorzej bo były przy publicznym chodniku. Obok ludzie, domy i głupio tak wykopywać główne drzwi. Tym bardziej, że jedne już wyłamane i każdy będzie mógł sobie bez problemu wejść na teren. W końcu ktoś oddzwonił. Praktykant Lolek. Powiedział, że o mnie zapomnieli i sobie wyszli. Zasugerował, że dobrym rozwiązaniem byłoby przeskoczyć przez płot. Po kilku ciepłych słowach w końcu wymyślił, że wyśle kogoś bo ukraińcy wynajmują pokój 15 minut drogi od budowy. Rozłączyłem się i nie czekając przeskoczyłem przez ten płot. Pomógł mi w tym kubeł na śmieci. Był na tyle wysoki, że stojąc na nim bez problemu sięgnąłem płotu. Na drugi dzień rano mijam Bolka i Lolka z nosami w kawie i przechodzę przez wyłamane, otwarte drewniane drzwi. Nikt słowa nie pisnął. Ani przepraszamy, ani oddawaj ciuli za drzwi. Tylko raz główny kierownik mnie za to później przeprosił. Oczywiście tych drzwi nigdy potem nie naprawili XD
Wiatrowy mobbing
Pamiętacie jak jakiś czas temu w Krakowie potężna wichura, która trzciną zaledwie tylko kołysze, przewróciła dźwig? Alerty RCB przychodziły na telefon na przełomie zimy i wiosny 2022. Przepisy bezpieczeństwa regulujące pracę żurawi są bardzo precyzyjne. Określają w jakich warunkach pogodowych żuraw może pracować. Tak oto porywy wiatru osiągające 10m/s (metrów na sekundę), wykluczają z pracy ładunki wielkopowierzchniowe. Czyli szalunki, filigrany czy falbiny odpadają. Porywy wiatru 15m/s zakazują całkowicie pracy na żurawiu. Jest jeszcze jeden przepis. Kiedy OPERATOR stwierdzi, że praca stanowi zagrożenie, ma obowiązek przerwać pracę. Co na to januszex? Mało, że przez radio kazali pracować, mało, że przez telefon kazali pracować. Byli takimi kretynami, że w wiadomościach SMS kazali pracować. I mam do dziś na telefonie rozmowę sms'ową, jak Bolek każe mi pracować podczas wiatru XD Mimo, że piszę mu wiadomości o sztormie, niebezpieczeństwie i mobbingu. Na żurawiu zamontowany był wiatromierz i biuro budowy miało do niego wgląd. Bolek przez kilka minut robił pomiar i nie wykrył zbyt dużych anomalii. Też robiłem pomiar. Z CAŁEGO DNIA. Na nim wyraźne, niebezpieczne porywy wiatru. Ale wysłałem pomiar głównemu kierownikowi. Dodam tylko, że w pracy żurawia ważna jest nie średnia prędkość wiatru, ale jego siła w porywach. Porywy są kompletnie nieprzewidywalne i nawet 30 minut względnego spokoju bywa często zaburzone przez nagłe … spodziewane … potężne szarpnięcie. Kiedy uśpiony względnym spokojem poddajesz się presji janusza i podejmujesz pracę, zaczyna działać prawo Murphy’ego... Gorzej jak ładunek znajduje się wtedy w zasięgu jakiegoś człowieka. Prawdopodobnie biednego hakowego który chce go właśnie odebrać.… i ładunek waży tonę … Prawo Murphy’ego jest wtedy bezlitosne. Bolka już wtedy traktowałem jak złośliwe skrzydełka komara przed snem. Wiadomo, że jest. Wiadomo, że jego obecność nie sprawia przyjemności, ale w sumie to można olać. Chłop jak dzwonił, to szybko się obrażał XD i znów wracał do pisania. Dostałem tylko więcej SMS'ów które miały zmusić mnie do pracy w tej wichurze. Pikanie telefonu nie przeszkadzało aż tak podczas maratonu snowpiercera XD
Szacunek 3
Mijały miesiące i zaczynałem mieć coraz bardziej kłaść lachę na tych baranów. Problemy z łącznością, niebezpieczne pomysły, nadgodziny i brak szacunku. W pewnym momencie tak bardzo nie obchodził mnie ten kontrakt, że zacząłem coraz później przychodzić do roboty. Nie przypadkowe spóźnienia 5-15 minut wywołane ruchem drogowym. Kto jeździ po 3mieście ten wie. Kto jeździ po obwodnicy trójmiejskiej i południowej ten modli się o przejazd. Kto jeździ tunelem pod martwą wisłą ten składa Odynowi ofiarę z koziorożców, aby tylko droga nie zmieniła się w parking. Nie. Zaczęło się codzienne, regularne przychodzenie 20-25 minut później. Włączałem drzemki żeby pospać. Tylko jeden raz któryś z januszy zwrócił mi na to uwagę. Czemu? Regulaminowy czas pracy operatora to 8 godzin. Nie dłużej. Przepisy. Natomiast ja siedziałem tam od 7 do 17. CODZIENNIE. Pewnego zwykłego dnia kiedy wchodzę na teren o 7:30, Bolek z Lolkiem, jak co rano, pili sobie kawkę przed biurem. Nagle ten niższy krzyknął do mnie, że mam się nie spóźniać, bo będę odrabiał ten czas po godzinach. Ucieszyłem się i pełen przyjaznej serdeczności z uśmiechem na ustach odparłem, że bardzo chętnie posiedzę w pracy do 15:30 XD Obaj schowali nosy w parujące kubki. Żaden nic więcej nie powiedział i wspiąłem się na mój dźwig. Skończyłem pracę o 17:00 i temat spóźniania się nigdy więcej nie powrócił.
Wiatrowy mobbing 2 + Skargi 3
Razu pewnego ICM Meteo, czyli apka z prognozą pogody przewidywała porywy wiatru, ale za dnia te występowały bardzo sporadycznie. Przerwałem oczywiście pracę. Wtedy zaczęli mnie męczyć nie tylko Bolek i Lolek, ale też sami ukraińcy. Moja ekipa. Mówią, że mało zarabiają, że nie mają płacone na godziny i kiedy nie pracują to nie zarabiają nic i chcieliby dorobić przed końcem miesiąca. Mój rozsądek na to: "masz bracie pecha" ale serduszko zwyciężyło i podjąłem pracę. Swoją drogą ta firma była januszexem w postaci czystej jak spirytus XD. Przerywałem pracę co chwilę, kiedy porywy wiatru były zbyt silne, ale raz na jakiś czas ją wznawiałem. Tyle tylko, żeby na dole mieli czym pracować. Wiatr co i rusz szarpał wysięgnikiem i kiedy stwierdziłem, że przegrywam walkę z wiatrem przestałem się wygłupiać i przerwałem pracę na dobre. Hakowy i tak mi podziękował, mogli coś tam popracować i zarobić. Jak zareagował januszex? Nagrał telefonem mój dygoczący na wietrze wysięgnik i wysłał to do firmy z podpisem, że operator sam rozhuśtuje dźwig. Napisali, że motywem operatora do tak kretyńskiego zachowania było to, żeby nie musieć pracować XD XD
Problem z radiami 5
Razu pewnego tak bardzo nie chcieli korzystać z wiszących na ich szyjach radiów, że jeden z hakowych zaczął mi napierdalać sygnały alfabetem morse'a prętem żebrowanym w konstrukcję wieży. XD To jest zakazane! Poza operatorem, konserwatorem i inspektorem UDT, (urzędu dozoru technicznego), nikt nie ma prawa dotykać maszyny. Dźwięki z tych jebnięć huczały w kabinie. Podciągam haki i wyłączam żuraw. Hakowy drze ryja pod wieżą i macha łapami jakby tańczył z niewidzialną partnerką. Mówię do niego przez radio, że ma przestać się wydurniać. Niczego to nie zmienia. Pokazuję mu radio przez otwarte okno kabiny. Ten tylko rozkłada ręce w geście, że nie ma radia. No cóż, czarne owce z youtuba same się nie obejrzą i kładę nogi na szybę. Chwilę potem znowu JEB, JEB, JEB!
Nowe przepisy i tutaj nie zawodzą. Operator ponosi pełną odpowiedzialność za urządzenie. Jeśli jest niesprawne, należy przerwać prace i poinformować odpowiednich ludzi. Operator ma obowiązek sprawdzić maszynę przed pracą i jeśli tylko ma jakieś podejrzenia, że maszyna może być uszkodzona, nie może podejmować pracy i musi wezwać konserwatora na przegląd. Po tych uderzeniach naszła mnie myśl. Co jeśli właśnie trzasła jedna ze śrub spajających moduły konstrukcyjne wieży? XD W końcu metaliczny dźwięk który do mnie dochodził kojarzył się z trzaskającym metalem. Co jeśli uderzenia hakowego wprowadziły wieżę w drgania tak nieszczęśliwie, że fale interferowały na łączeniach i zniszczyły śruby? XD O nie! Żuraw zaraz się przewróci! XD Dzwonię do głównego kierownika. Informuję go o zdarzeniu i moich podejrzeniach. Schodzę na dół. Pod wieżą hakowy właśnie wydzierał się do telefonu. Kiedy skończył zaczął wydzierać się na mnie. Nie dałem mu dojść do słowa. Niczym sierżant Hartman z Full Metal Jacket naskoczyłem na niego z ryjem, że zniszczył żuraw, że dzwonię po konserwatora i zapłaci za jego wizytę i że żuraw pozostanie pusty dopóki konserwator nie przyjedzie i go nie sprawdzi! Dopiero kiedy podpisze się w dzienniku konserwacji, że żuraw został zbadany i jest sprawny podejmę dalsze prace. Hakowy pojęcia nie miał co do niego mówię XD Dzwoni w nerwach do Januszów. Ja dzwonię do głównego kierownika i powtarzam mu to co powiedziałem hakowemu. Rozpoczął się festiwal telefonów. Jeden do drugiego dzwonili i się kłócili. Nawet nie wiedziałem o co XD Dzwoni do mnie Bolek. Znowu próbuje mnie opierdolić za to, że nie pracuję bez radia XD Hakowy chciał coś sobie podać dźwigiem, ale nie miał radia i użył alfabetu morse'a żeby zwrócić moją uwagę XD Który to już raz temat radia XD Znów przypomniałem przepisy i powiedziałem o wizycie konserwatora. Bolek rozłączył się. Zadzwonił jego praktykant Lolek. Ponoć tego dnia mieli coś bardzo ważnego do dokończenia, a wszystkie radia się zepsuły XD.
"To spoko. Skoro nie ma żadnego radia to i tak nie będzie dziś pracy. Mała strata. Konserwator przyjedzie i w spokoju obejrzy maszynę, a ja wrócę do domu" XD
Tak powiedziałem ledwo powstrzymując śmiech. Oczywiście odpowiedzią było mi paniczne wycie i kolejne spanikowane telefony. Biuro budowy za wszelką cenę chciało uniknąć oczekiwania na konserwatora, a w szczególności jego ponadprogramowej wizyty, za którą musieliby zapłacić XD Bo w końcu to ich pracownik "mógł uszkodzić żuraw" XD Jeden z tych kierasów powiedział, że przecież to muskanie po wieży nie mogło połamać tak potężnych śrub. I na to stwierdzenie byłem gotowy. Pytam hakowego ile razy walnął w wieżę. Nie zaskoczył mnie. Odrzekł, że tylko raz. Zawsze mówią, że tylko raz XD No to krzyczę do telefonu:
"Mówi, że uderzył tylko raz! Usłyszałem więcej uderzeń! Te śruby na pewno pękły!" XD
Kolejne telefony między nieszczęsnym hakowym, biurem, a mną. W końcu hakowy zmienił wersję. Przyznał, że uderzył dwa razy, potem, że trzy, potem już sam nie wiedział ile. W końcu się zlitowałem i podczas jednej z rozmów z głównym kierownikiem zaproponowałem, że sam sprawdzę te śruby, potem zrobię kilka ruchów, potestuję maszynę i jak wszystko będzie dobrze to wrócę do pracy bez informowania kogokolwiek o tym incydencie. Zastrzegłem jednak, że następnym razem alfabet morse'a nie przejdzie i wezwę konserwatora, a jak chcą dziś pracować, to niech naprawią radio. Kierownik mi podziękował i obiecał, że zaraz ogarnie sprawę z radiem … Znowu XD … wszedłem na górę. Korzystając z okazji naprawdę sprawdziłem maszynę, czy balasty się nie zsuwają, czy płyty drogowe pod stopami się nie zagrzebują ani czy nie pękają. Wszystko grało. Kiedy tylko wróciłem do kabiny, radio natychmiast się odezwało. Szybcy w tym serwisie radiowym XD. Kazałem im czekać aż zakończę testy. Dokończyłem odcinek czarnych owiec o ślubie ateisty, który i tak już znałem na pamięć. Cała ta akcja kosztowała budowę około godziny przestoju i sto nerwowych telefonów. Znowu wszystko przez …. złośliwego operatora oczywiście, a jakży by inaczej XD No bo przecież nie przez debili którzy nie potrafią zaopatrzyć swoich pracowników w niezbędne narzędzia pracy XD
Stańczyk
Nie wspomniałem, ale główny kierownik był w całej tej komedii postacią tragiczną. Facet w średnim wieku o siwych włosach. Miał biuro w innym pomieszczeniu. Pierwszego dnia zadał mi pytanie czy żuraw może "holować" betonowe płyty zakopane w błocie i kiedy odpowiedziałem, że nie, ten zaskoczony spytał dlaczego. Moja pierwsza myśl? "O cholera ale kretyn." Wyjaśniłem jak umiałem najlepiej i ku mojemu zaskoczeniu, podziękował mi. Moje uprzedzenie do niego natychmiast zniknęło. Był wdzięczny, że tak dokładnie wyjaśniłem mu czemu żuraw wieżowy nie może robić takich rzeczy. Powiedział wprost, że nigdy przedtem nie pracował z żurawiem wieżowym i będzie mnie co jakiś czas dopytywał o różne drobiazgi. Od Razu nabrałem do chłopa szacunku. Był to człowiek, który chciał wiedzy. Kiedy czegoś nie wiedział, pytał. Takich ludzi w budowlance jest naprawdę bardzo mało. Zazwyczaj dominuje myślenie Życzeniowe. Bolek i Lolek byli tego najlepszym przykładem. Moje późniejsze wizyty u tego kierownika i krótkie okazjonalne rozmowy tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że to porządny chłop. Profesjonalista i jak czegoś nie wie, to stara się dowiedzieć, a nie robić po swojemu byle jak. Głupio mi było, że pochopnie go oceniłem. Szkoda tylko, że zatrudnił za wykonawców takie stado baranów. Ekipę budowlańców też wysoko ceniłem. Byli okay. Głównymi gwiazdorami w tym spektaklu byli Bolek i Lolek.
Debata
W końcu grande finale mojego cyrku w tym januszowie. Bolek i Lolek narobili takiego rabanu, że główny kierownik zaprosił mnie na dywanik. Powiedział, że otrzymuje on ogrom skarg na mnie i chce to raz na zawsze wyjaśnić. Zorganizował debatę w której udział wziął on, Lolek praktykant, dwóch hakowych i ja. Tematem debaty miał być problem z komunikacją XD Prawie pół roku musiało minąć nim ktoś zauważył ten problem XD. Wiedziałem, że będzie grubo więc się przygotowałem. Wysłałem głównemu kierownikowi link z prośbą o wydrukowanie pięciu stron rozporządzenia z 2018 dotyczącego pracy z żurawiem wieżowym. Ponad to przygotowałem też dyktafon, aby działał w tle, przy zgaszonym ekranie i korzystaniu z innych aplikacji. Wymyśliłem też sposób w jaki położę telefon na środku stołu bez wzbudzania podejrzeń, aby nagranie było wyraźne. W tym celu zrobiłem kilka zdjęć kabiny. Czas na wielki finał.
To była druga z trzech części. Niedługo zakończenie :)
Komentarze (212)
najlepsze
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.