KIEROWNIKI BUDOWY vs DŹWIGOWY
Część 1/3
Prawdziwa historia. Gdańsk Oliwa 2021-22
Drogie Mirki. Nazywam się Dżony, jestem operatorem żurawia wieżowego i dziś opowiem o jednej z bardziej pokręconych budów na jakich przyszło mi ostatnio pracować.
Brak narzędzi do pracy
Budowa na której spędziłem kilka ostatnich miesięcy kończyła się. Nadchodziła data demontażu mojego żurawia i kiedy skończyłem swoją budowę pojechałem na nowy kontrakt. Tam gdzie mają zacząć się nowe przygody. Idę do nowego biura, znajduję przedstawiam się nowym kierasom i standardowo pytam ich o radio. Pierwszy strzał w ryj.
"Jeszcze nie mamy radia, nie wiemy kiedy będzie, ale będzie"
Dla jasności. Radio jest obowiązkowym narzędziem do pracy z operatorem. Bez niego absolutnie nie wolno rozpoczynać pracy. Takie są przepisy i ci kretyni (było ich dwóch. Nazwijmy ich Bolek i Lolek), musieli o tym wiedzieć. Mówili, że mieli je ogarnąć, ale coś nie pykło w czasie. Ja nie wiem czy oni o tym, że rozpoczynamy pracę na terenie budowy dowiadują się w sms'sie o szóstej rano w dniu rozpoczęcia robót i nie mają kiedy wskoczyć do obi po narzędzia. Dzienny koszt utrzymania żurawia z operatorem na tamtej klasy maszynie to około 700-1200 zł. DZIENNIE. Koszt radia z ładowarką to 70 zł. 140 zł za dwie sztuki. Po jednym dla sygnalisty i operatora. Ale po co usprawniać pracę tak drogiej usługi przestrzegając przy okazji przepisów, skoro można je utrudniać i zaoszczędzić 140 zł? Jakoś to będzie… janusze …
Odmówiłem pracy i od razu zaczęły lecieć w moją stronę groźby, że skargi wyślą, że mnie wywalą z budowy itp. W mojej branży skargi to nic niezwykłego, ale o tym potem. Powiedziałem im wprost:
"Do widzenia, będę jutro"
Oburzeni Bolek i Lolek (Serio, jeden kieras wysoki jak poranna sztyca, drugi karzeł, niższy ode mnie, a sam zbyt wysoki nie jestem.) Coś tam jęczeli, straszyli, ale kiedy minąłem próg drzwi nastąpiła zmiana taktyki. Poleciały prośby i zapewnienia, że praca dziś będzie lekka i szybko skończymy bo … coś tam. Już nie pamiętam co.
Problem z radiami
Mogłem odmówić? Tak. Ale skoro tak ładnie poprosili to sam znalazłem rozwiązanie. Telefon. Powiedziałem, że muszę mieć łączność głosową z sygnalistą to skoro ma być mało pracy dam chłopakom numer telefonu i kiedy sygnalista/hakowy będzie potrzebował żurawia, niech dzwoni. A że sytuacja w biurze się rozweseliła, janusze byli wdzięczni i obiecali mało pracy, rzuciłem jeszcze żartem:
"Jak bym zasnął, niech zadzwonią, to mnie obudzą". Zapamiętajcie ten tekst.
Język polski być trudna język i ciężko było chłopaków zrozumieć. Pod warunkiem, że w ogóle dzwonili. Hakowy stwierdził, że wkurwia go korzystanie z prywatnego telefonu i nie będzie co chwilę do mnie dzwonił.
"To nie dzwoń" powiedziałem i pauza w pracy. Tak to wyglądało przez kilka dni. Przerwy po 15-50 minut bo hakowy czekał, aż … nie wiem co ale zawsze w końcu dzwonił i jakoś praca szła.
Kilka dni później kieras janusz dzwoni wkurwiony, że JA każę chłopakom korzystać z prywatnego telefonu XD Spytany o radio odpowiedział legendarnym już tekstem: "można pokazywać" XD Nie umiał natomiast mi odpowiedzieć kiedy przypomniałem mu przepisy. Szczeknął coś w stylu "proszę nie dyskutować tylko pracować". Po tego typu podobnie twórczych rozmowach nie zmieniało się nic. U pana operatora netflix&chill do czasu, aż zadzwonił telefon.
Rozwal pan ten dźwig
Razu jednego rozładowywałem stal za budynkiem, gdzie rosły gęste drzewa. Kierasek nie widział problemu w tym, aby zblocze hakowe pchać w gałęzie i liście drzew. Przepisy są jasne. Za uszkodzenie maszyny podczas pracy odpowiada operator. Groziło zakleszczenie gałęzi w bloczki i zmiażdżenie liny, ale kierasa to nie obchodziło. Za tą awarię płaciłbym ja. Dodam tylko, że stalowa lina do tamtej maszyny kosztowała około 7000 euro i zdatna do pracy lina musi być w idealnym stanie. Zmiażdżenie i poszarpanie jej w zbloczu hakowym nie jest najrozsądniejszą czynnością do jakiej chciałoby się dopuścić. Ale cóż, nie janusz za to zabuli, więc operatorze rób co mówią.
"Odmawiam wykonania tej czynności"
Powiedziałem wprost i żuraw stanął. I stałem tak w ciszy z 15 minut. Kolejne 15 trwało zmuszenie mnie do wjechania w to drzewo XD Potem ktoś tam wytrzeźwiał i znalazł inne miejsce do rozładunku.
Problem z radiami 2
W końcu radio się znalazło. Mówiłem, że radia kosztują około 70zł? Nie tamte. Były chyba z pepco po 25zł sztuka. Anteny się nie dało odkręcić i miało tylko 16 kanałów. 16 kanałów w mieście Gdańsk gdzie stoi ze sto żurawi. Każdy ma łączność radiową i nadaje, a dzięki temu, że moja kabina z radiem była ponad dachami okolicznych budynków i antenie na stałe przytwierdzonej do radia, zasięg nadawania I ODBIORU był większy. Dzięki temu słyszałem wszystkie okoliczne budowy i zakłócenia. Sprawdziliśmy każdy kanał i na każdym co chwilę wkradał się jakiś babol. Oczywiście mógłbym odkręcić antenę co ograniczyłoby zasięg odbioru i złagodziło wielu kłopotom, ale takie radio jest o 10zł droższe, a jak wiemy, przy 80 złotych godzinnego kosztu utrzymania żurawia, ten jednorazowy zakup to spora kwota.
Radio było tak wspaniałej jakości, że i tak nie rozumiałem hakowego, a hakowy nie rozumiał mnie. Mało tego? Było tak wspaniałe, że poranna mgła osadzała się na jego obudowie i skraplała w mikroskopijnym otworze z mikrofonem. Wtedy w moim radiu w kabinie dźwigu słyszałem wszystko OPRÓCZ mojego hakowego. Wyobraźcie sobie co się działo kiedy padał deszcz.
Oczywiście. Janusze wydzwaniają do mnie z groźbami i tak dalej:
"Przecież do ciebie mówią, nie udawaj, że nie słyszysz"
A, że ja nie bawię się w pyskówki moje działanie jest zawsze proste.
"Nie słyszę. Nie muszę udawać"
I żuraw stoi.
Na tekst w stylu: "wjedź w to drzewo" odpowiadam prostym: "odmawiam wykonania tego polecenia." I żuraw stoi. Kończę temat w dwóch słowach, rozłączam się i korzystając z chwili spokoju relaksuję się na fotelu w oczekiwaniu na rozwój wypadków. Zawsze, 100% wypadków, choćby nie wiem jakimi gamoniami byli kretyni z biura, ktoś w końcu znajduje w miarę rozsądne rozwiązanie problemu. Nie da się pojemnikiem wypełnionym betonem pojechać na koniec budynku bo żuraw będzie przeciążony? Po dwudziestu minutach ktoś wpadnie na pomysł, żeby ulać trochę betonu z pojemnika, będzie lżejszy i dojedzie. Ale rozsądne rozwiązanie to tylko punkt widzenia operatora. Kieras nazywa to strajkiem, a operatora skurwysynem przez którego tylko traci czas.
Skargi
Oczywiście skargi. Kiedy rozpoczynasz przygodę z żurawiami jesteś przerażony tym, że ktoś napisze skargę. Pracując rok masz już tyle skarg za sobą, że… a potem i tak dowiadujesz się, że KAŻDEGO dnia pracodawcy operatorów są zalewani skargami. Zawsze zły jest operator. Kiedy pracujesz trzy lata sam zachęcasz kierasów, żeby pisali na ciebie skargi XD Dlaczego? Bo te skargi to złoto XD. Pracownicy firm żurawiowych wysyłają je sobie po mailach niczym internetowe pasty i ścigają się kto znajdzie lepszą XD. Operator sika z kabiny na pracowników, Operator rzucił puszką z kałem w inspektora, operator opróżnił butelkę z moczem i oblał pracowników złotym deszczem XD Myślicie, że zmyślam? Te kreatywne białe kaski (w tego koloru kaskach porusza się kierownictwo) serio wpadają na takie fekalne pomysły. Chyba liczą na to, że pracodawca operatora, widząc taką skargę będzie w szoku i natychmiast usunie go z budowy. Tymczasem nauczeni doświadczeniem koordynatorzy robią coś przeciwnego. Kieraskom którzy wypisują w skargach podobne brednie, przypina się rozmaite ksywki. Tak oto jeden z tych idiotów którego nazwiska nie wymienię, (zaczyna się na literę "B" i rymuje się ze słowem "morski"), jest znany w firmie jako "Ten kieras od szczyn". A dowiedziałem się tego od jednego z konserwatorów który wpadł raz do mnie na okresową kontrolę maszyny i kiedy skojarzył, że pracowałem u tamtego kierasa na ulicy "X" to rządził tam "ten kieras od szczyn". Powiedział, że znów dał czadu w skardze na innego operatora.
W tej branży kierasy robią skargi na operatorów częściej niż koleżanki na kolegów w szkole podstawowej XD W lwiej części są one kompletnie bezsasadne i mimo tego, że codziennie widać nas operatorów z setek okien, wszyscy mają telefony z aparatami, budowlańcy i janusze z biura też, żaden nigdy nie załączył żadnego zdjęcia do skargi. Treść niemal wszystkich skarg jakie wysyłają janusze dałoby się skrócić do pięciu słów. "Operator nie chce robić głupot". Reszta treści to tylko ładne udekorowanie powyższego sformułowania doprawiona wyssanymi z rectum oskarżeniami. Jeden z tych fekalnych przykładów to była skarga rzucona m.in. na mnie. Zgadniesz która?
Problem z radiami 3
Bolek i Lolek cały czas, mimo, że chłopaki na budowie radia mieli, cisnęli mnie, żebym komunikował się z sygnalistą za pomocą fal mózgowych XD Leciały na mnie kolejne skargi. Koordynatorzy wiedzą doskonale jak sprawa wygląda i wyczuwają januszów na odległość. Ich praca jednak zmusza do reagowania i wyjaśniania, zatem otrzymałem telefon. Mój pracodawca wyłożył mi listę skarg od kieraska. Pamiętacie cytat, który poprosiłem, żeby zapamiętać? Między innymi skargami było to, że kazałem im się budzić przez telefon … … … kurtyna XD Wyjaśniłem sprawę. Spytał, czy tam wytrzymam, czy ma mnie zmienić. Powiedziałem, że wytrzymywałem. Że radziłem sobie już z większymi baranami i nie trzeba mnie zmieniać. Bolek i Lolek musieli się dalej ze mną męczyć xD
Problem z radiami 4
A męczyli się srogo. Do tego stopnia, że kupili drugi zestaw radii. Były identyczne jak te pierwsze. Z tą różnicą, że miały coś w rodzaju innego chipu i nadawały na innych falach. Faktycznie zakłóceń w kabinie miałem trochę mniej, a ekipa na dole wyzbyła się ich w ogóle, ale pojawiły się nowe problemy. Radio lubiło się w losowych momentach samo wyciszać i wyłączać. Oczywiście w oczach januszexu to ja robiłem sobie jaja i sam dla jajec wyłączałem swoje radio. Janusze w głoszeniu swoich urojeń byli tak przekonywujący, że nawet sam im przez chwilę uwierzyłem XD
Janusze bez uprawnień
Poziom kretynizmu jakim cechowali się wysoki Bolek i jego niski praktykant Lolek stał się wyraźny jak gówno pośród fal na basenie kiedy razu pewnego uwidzieli sobie, że pobawią się w hakowego i sygnalistę. Tu zaznaczę, że według przepisów osoby dopuszczone do pracy z żurawiem to operator, sygnalista i hakowy. Operator odpowiada za żuraw i transport, hakowy za zawiesia i zaczepienie ładunku, a sygnalista za nawigację i koordynację prac. Każda rola wymaga osobnych uprawnień wydawanych przez stosowny urząd. Trzeba zrobić kurs, żeby nabyć odpowiedniej wiedzy i zdać egzamin. ALE NIE JANUSZE BO SĄ PONAD PRAWEM, łapie taki jeden z drugim praktykant radio i zaczyna się wygłupiać.
Pomyłki typu, daj w lewo … a nie przepraszam, pomyliłem się, daj w prawo są na porządku dziennym. Nic strasznego. Ale co robi janusz? Lolek, (ten niski praktykant), łapie za dwu i pół tonową płytę drogową, w drugą rękę radio i krzyczy:
"W prawo! W prawo! Obracaj się w prawo!"
Gdyby zrobił kurs wiedziałby, że sygnalista nawiguje żurawiem. Nie jest tak, że kiedy obróci się bokiem do maszyny i krzyknie w prawo, to operator zacznie jechać do przodu. Ale janusz nie zrobił kursu i nikt mu tego nie powiedział. Z jego perspektywy "prawo", miało znaczyć dla mnie "lewo". Cóż to zapewne moje braki w zdolnościach psionicznych sprawiły, że zacząłem obracać się w prawo. Ten przez chwilę siłował się z hakami w końcu puścił i płyta drogowa zaczęła się bujać. Wyraźnie poirytowany spuentował swoje zachowanie krótkim:
"MOJE prawo … twoje lewo." XD
Skargi 2
Leciały kolejne skargi. Tym razem o drzewa. Koordynator który ma obowiązek informowania mnie o awanturach, nawet się nie pofatygował. Nie wiem co im powiedział, ale parę dni później janusze obcięli przeszkadzające gałęzie. Jak wspominałem … można.
Janusze bez uprawnień 2
Razu jednego Bolek, (ten wysoki janusz), pobawił się w sygnalistę inaczej. Zaczął mi machać ręką dając sygnał "do góry". Przepisy pozwalają na nawigację za pomocą gestów o ile jest łączność głosowa … i o ile sygnalista ma uprawnienia, których Bolek nie posiadał. Mało tego, nawet w instrukcji do przepisów jest wyraźnie opisane i pokazane jakie gesty co komunikują. To najbardziej podstawowa wiedza. Niezbędna w celu uzyskania uprawnień. Zwykli budowlańcy uczą się tego sami, patrząc jak to robią ich uprawnieni do tego koledzy. ALE NIE JANUSZ. Bolek macha podniesioną ręką, co jest sygnałem "do góry", a potem trzepocze łapami jak mucha! Wściekły, że podnoszę ładunek. Kiedy ładunek był podejrzanie wysoko, biorę radio i dopytuję tego bystrzaka o co mu chodzi i gdzie mam z tym jechać. Głuche milczenie było mi odpowiedzią. Obraził się i zniknął. Dopytuję jeszcze kilka razy. Cisza. Był to dla mnie wyraźny znak, że ci idioci mają w zwyczaju brać się za robotę o której nie mają zielonego pojęcia XD Pół filmiku z youtube'a później w radiu odezwał się mój sygnalista. Zaczął normalnie nawigować i odstawiliśmy ładunek. Ten janusz wychaczył mnie potem po robocie pod dźwigiem i zaczął z pretensjami. Czemu nie wykonywałem jego poleceń? W jego mniemaniu pokazywał mi "do przodu." Powiedziałem, że nie. Podniesiona, machająca ręka oznacza "do góry". Dodałem też, że z mojej perspektywy, z odległości ponad czterdziestu metrów tak to właśnie wyglądało. Wściekł się i odparł, że skoro miałem wątpliwości, powinienem był dopytać przez radio … XD
Nadgodziny
Nadgodziny, te powyżej dziesięciu godzin się czasem zdarzały. Jako, że od lat nie jestem już konfliktowy, to nie drę ryja rzucając dookoła bluzgami. Kiedy kierasy nie potrafią tak zaplanować robót, żeby zmieścić się maksymalnie do godziny 16:59, rezygnuję z kontraktu. Czasami jednak, ponieważ mam dobre serduszko, kiedy mnie jeden z drugim poprosił o tą przysługę, to kiedy nie miałem innych spraw, godziłem się zostać dłużej. Razu pewnego tak bardzo nie ogarnęli sprawy, że zostałem w robocie do 21. Czemu? W węźle betoniarskim coś im się tam rozwaliło i nie dało się całego betonu dostarczyć wszystkim na czas. Niektórym, tak, ale nie wszystkim. Komu dosyła się beton w ostatniej kolejności? Największym frajerom XD tak oto mój Janusz dostawał z betoniarni bajki, że beton jest już tuż tuż, i za 10 minut będzie, a ten praktykant te rewelacje przekazywał mi. Oglądałem wtedy "helikopter w ogniu" na netflixie i było mi na rękę siedzieć w wygodnej kabinie z dala od obowiązków domowych i kontynuować seans kiedy jeszcze mi za to płacą. Natomiast, żeby się nie przyzwyczajali do dobrego co kilkanaście minut przez radio dopytywałem o beton:
"Panowie. Dzwonił do mnie kierownik. Powiedział, że beton będzie za 10 minut. Jeżeli za minut 11, ja nie zobaczę pod dźwigiem gruszki z betonem, będziecie te osiem metrów wylewać wiaderkami"
(8 metrów sześciennych betonu to jakieś 20 ton)
Oczywiście sprawa była nielegalna. Nie wolno mi było tak długo pracować, ale zostałem, wysiedziałem swoje. Po dwudziestej przyjechała gruszka z betonem, akurat na napisy końcowe i … znowu wyłączyło się radio XD. Kolejny telefon od praktykanta i je włączyłem. Wylaliśmy beton. Skończyliśmy przed 21, a po 22 byłem w domu.
To, że spędziłem w kabinie żurawia 14 godzin i wylałem im ten beton, wbrew przepisom i rozsądkowi, tak bardzo rozzłościło Lolka, że przelało jego czarę goryczy, ale o tym za chwilę.
Komentarze (336)
najlepsze
Złoto panie, dawaj dalej. Będzie nowy naczelny dźwigowy wykopu za parę miesięcy xD
Zależy jak dla kogo.W ubiegłym tygodniu na budowie której pracuję,przez dwa dni nie było kibli toi toi.Duża budowa deweloperska w centrum miasta.Wziąłem dwa dni wolnego,bo szczać ani srać po kątach nie mam zamiaru.
Co było dalej? @Dzony_012
@Dzony_012 też czekam na ciąg dalszy
Co do tego cytatu:
Co was właściwie trzyma w tej pracy? Bo przecież wyangrodzenie jest śmiesznie małe w porównaniu z odpowiedzialnością, poniżeniami i stresem.
Odpowiedzialność - OK, jest argumentem.
Ale widzisz przecież (mam nadzieję, że przeczytałeś materiał), że poniżenia i stres gość traktuje z wielkim przymrużeniem oka i przed wykonaniem poleceń "z dołu" najpierw myśli o zaleceniach BHP i DTR.
@Dzony_012 - zdarzało się być hakowym (uprawnienia nawet mam!) i sygnałowym zarazem (choć tu już bez uprawnień) i pierwsza rzecz jakiej się nauczyłem w tej robocie - mieć swoje, naładowane, sprawne radiolki. Jedna do operatora, jedna dla mnie i wio. Kerowniki mogli mnie w dupę pocałować. I tak dało się pracować.
...z drugiej strony - włażąc na dziurawia, jedną bierzesz ze sobą, drugą zostawiasz na dole dla hakowego/sygnałowego i... tak naprawdę nie masz wpływu na to, co się z nią stanie. Bo siedzisz na górze. Sprzęt przejdzie z jednych rąk do drugich, ktoś