Zgadzam się z tym że książki są drogie (chociaż z drugiej strony 4 paczki papierosów = dobra książka), ale tak jak część osób komentujących twierdzę że cena nie jest powodem tego że ludzie mało czytają. To jest po prostu na topie... "jeszcze ktoś mnie zobaczy jak czytam i przypał będzie..." - taki tekst kiedyś usłyszałem:/
Dla mnie papierosy wydają się kosmicznie drogie. Kiedyś były dużo tańsze, a jestem pewien, że koszt produkcji aż tak nie wzrósł przez te wszystkie lata.
Dlatego bardziej przedsiebiorczy autorzy sami prowadza dystrybucje swoich ksiazek. Na dodatek w wiekszosci przypadkow zapewnia to znacznie wieksze zyski niz korzystanie z posrednikow. Na szczescie zyjemy w czasach, w ktorych kazdy niskim nakladem srodkow moze miec wlasny sklep internetowy i docierac do odbiorcow z calego kraju. No i nie zapominajmy o dystrybucji cyfrowej, w jej przypadku odpada nawet koszt druku.
Dlatego uwielbiam antykwariaty (zwlaszcza te ze znajomościami). Sam też analizowałem proces wydawania książki, stwierdziłem, że taniej wyjdzie wpierw wyjechać za granicę i dopiero potem myśleć o wydawaniu czegokolwiek. Znowu...
Ta, ja też kocham antykwariaty... Tylko dziwnym trafem wszystkie tanie książki trącą komunizmem, nowe mają te samy ceny co w księgarniach, a stare wartościowe spokojnie kosztują tyle, co nowe. Wiem, co mówię, bo w ostatnich dniach posiedziałam trochę w 2 antykwariatach.
nawiązując do tematu - korzysta ktoś z publicznych bibliotek we Wrocławiu? Da radę załapać się na jakieś nowości, czy kolejki ciągną się parę miesięcy do jednego egzemplarza? ^^ W końcu darmowe biblioteki to świetna opcja z punktu widzenia odbiorcy, gorzej już ze wspomnianym "hodowcą"...
Taaa... Nie jest źle, zwłaszcza, że wprowadzili Aleph. I jeśli chodzi o nowości, to są, ale - jak mówisz - kolejki się ciągną. Na jedną "nowość" już ze trzy lata czekam xD
W bibliotekach publicznych najłatwiej o klasykę. O wydania, które już się jakoś zasłużyły i mają co najmniej kilka lat. To jeśli chodzi o powieści itp., bo z książkami naukowymi jest znacznie gorzej, niezależnie od ich wieku.
Sam, jeżdżąc kiepskim samochodem, sprzedałem bez problemu 1.700 egzemplarzy w ciągu połowy roku.
I teraz się zastanów co by się stało, gdyby tak zamiast jednego autora skrzyknęłoby się ich 10 (100?) z kilkoma pozycjami każdy. Wydać we własnym zakresie i sprzedawać w internecie. Da się? Da się. A to, że się nie chcę i że łatwiej pojechać do hurtowni z prośbą "sprzedajcie!" to zupełnie inny temat.
Nie działa? A co tutaj nie działa? To, że kiedyś książki były tanie jak barszcz wynika z tego, że były finansowane kosztem innych branż gospodarki. Owszem, mogłeś mieć pełną biblioteczkę prawie za darmo, ale nie miałeś co do garnka wrzucić, ani czym się podetrzeć w kiblu. A po drugie, wobec mniejszej dostępności telewizji i braku internetu, popyt na nie był większy, co powodowało spadek kosztów.
Bardzo drogie książki możecie zamówić przez net, a po 10 dniach je zwrócić. Płacicie tylko za przesyłkę. Innego wyjścia nie widzę, gdy książka kosztuje ponad 100 złoty.
Kiedy to były takie czasy, że górnik wyciągał 5000?
Nie było takich czasów.
Być może jacyś pracownicy kopalni tyle zarabiali - management (czy raczej, jak to na kopalniach "kerownyctwo"), jacyś oślizli związkowcy... ale nie górnicy.
A tak serio, jak tak CI źle to zapraszam na Śląsk. Górników przyjmują cały czas. Ale pewnie perspektywa dymania 8h dziennie na 3 zmiany za 1900-2200 zł netto kilometr pod ziemią w ciemności i kilkudziesięciostopniowym upale, gdzie up%##%$%isz się gorzej niż murzyn w gównie nie jest zbyt zachęcająca. Praca w podziemnych korytarzach gdzie można się nabawić klaustrofobii , przeciętny facet się nawet nie wyprostuje, a nierzadko trzeba się przeciskać i czołgać. Do
Komentarze (107)
najlepsze
W bibliotekach publicznych najłatwiej o klasykę. O wydania, które już się jakoś zasłużyły i mają co najmniej kilka lat. To jeśli chodzi o powieści itp., bo z książkami naukowymi jest znacznie gorzej, niezależnie od ich wieku.
Studenci zapewne wiedzą, jak
Sam, jeżdżąc kiepskim samochodem, sprzedałem bez problemu 1.700 egzemplarzy w ciągu połowy roku.
I teraz się zastanów co by się stało, gdyby tak zamiast jednego autora skrzyknęłoby się ich 10 (100?) z kilkoma pozycjami każdy. Wydać we własnym zakresie i sprzedawać w internecie. Da się? Da się. A to, że się nie chcę i że łatwiej pojechać do hurtowni z prośbą "sprzedajcie!" to zupełnie inny temat.
Wolny rynek
Jeśli chcesz, proszę bardzo - załóż wydawnictwo,
Lepszych tresciowo - 20-25 i WSIO!
Kiedy to były takie czasy, że górnik wyciągał 5000?
Nie było takich czasów.
Być może jacyś pracownicy kopalni tyle zarabiali - management (czy raczej, jak to na kopalniach "kerownyctwo"), jacyś oślizli związkowcy... ale nie górnicy.