Wpis z mikrobloga

Cześć mirki, lubicie #wesela?

Ja dziś o piątej wróciłam z jednego (btw., jest dziewiąta i już nie śpię, super wyspanie k---o) i liczę na to, że ten rok będzie już ostatnim "weselnym" etapem w moim życiu i nikt na żadne typową polską imprezę tego typu mnie nie zaprosi. A w sierpniu idę na jeszcze dwa, bądź co bądź organizowane przez bliskich znajomych, z obecności na których po prostu przykro byłoby się teraz wycofać...

Chyba trochę zazdroszczę ludziom, którzy na weselach potrafią się bawić i czerpią z tego niekłamaną przyjemność, już mniejsza o to czy dzięki wypitemu alkoholowi czy nie. Ja generalnie nie tańczę (nieważne czy sama czy z partnerem - bujam się czasem w większej grupie, ale taniec z osobą pozbawioną rytmu i nie pozwalającą się prowadzić to raczej gehenna i prawie każdy #niebieskipasek który ze mną tańczył to potwierdzi), zabawy weselne mnie żenują, "muzyka" zawodzącej orkiestry w-----a, a a-----l w ostatnich miesiącach jakoś kompletnie mi "nie wchodzi" i ani trochę nie rozluźnia, a raczej szkodzi na żołądek, więc piję bardzo mało.

Pół biedy gdy czas na weselu spędza się z kimś - nie chodzi nawet o partnera, ale o grupę znajomych czy rodzinę z którą fajnie dogaduje. Wtedy można taką imprezę zaliczyć w sumie do kolejnego spotkania w fajnym towarzystwie, z morzem alkoholu i trochę lepszym jedzeniem, jednak gorszą muzyką. Ale gdy znajomi nie dopiszą, a nieznajomym nie potrafi się dotrzymać rytmu w piciu i chcąc nie chcąc wypada z towarzystwa, to przecież taka impreza jest nie do przejścia.

No i to jedzenie... Jest go MNÓSTWO. Zresztą na każdej polskiej imprezie rodzinnej jedzenia jest zwyczajnie za dużo i większość się marnuje. Ludzie nie są w stanie przetrawić pięciu gorących dań, zagryźć zimną płytą i poprawić ciastem. To wszystko się chyba ostatecznie wyrzuca, bo co innego zrobić z odleżaną szynką i zwietrzałymi sałatkami?

Może to we mnie jest problem, bo nie potrafię wyluzować, mam wieczne wąty do świata oraz dosyć zamknięty i introwertyczny charakter (co mi się chyba pogłębia jeszcze z wiekiem), ale tak czy siak od kiedy jestem w miarę świadoma, po prostu nie ogarniam sensu robienia wesel w taki sposób w jaki wygląda to w Polsce. Wydaje się mnóstwo pieniędzy i organizuje imprezę na której zasadniczo traci się finansowo. Możliwe, że dla wspomnień i tej mitycznej "dobrej zabawy", ale słuchając znajomych i ich relacji dotyczących problemów organizacyjnych i potem ogólnych wniosków poweselnych, jakoś w to wątpię.

Pewnie to kwestia tradycji, w której się nie odnajduję, robienia pewnych rzeczy "bo tak zawsze się robi", nacisku rodziny, albo może zwyczajnie chęci, bo ktoś lubi takie imprezy i zawsze o swoim weselu marzył... Ale zastanawiam się, czy gdyby nie fakt, że "wszyscy" i "zawsze" organizują wesela, to taki typ zabawy byłby u nas popularny, mimo że jest zwykle skrajnie nieopłacalny i jego organizacja zabiera z życia sporą część czasu i nerwów.

Wiem, że są to typowe #gorzkiezale i mega wielki #boldupy, ale w sumie naprawdę ciekawi mnie wasza opinia.

tldr


#wesele
  • 134
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@yagna:

Ja nigdy nie byłem i nie zamierzam pójść. W rodzinie uchodzę za antyspołecznego ale po co mam iść jak nie piję (a na pewno nie tyle co inni na weselach), nie tańczę, w-------ą mnie i czuję zażenowanie wśród pijanych i tych durnych weselnych zabaw.

Nigdy nie byłem na weselu więc co ja mogę tam wiedzieć, taa.. Ale naoglądałem się tyle nagrań z wesel i tyle nasłuchałem o tym, że
Traviu - @yagna: 

Ja nigdy nie byłem i nie zamierzam pójść. W rodzinie uchodzę za an...

źródło: comment_Oxbsx7mNSEIzYntdmuKMKUr7JKN9o5EC.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz
@yagna: Ogólnie to lubię wesela. Impreza jak każda inna. Co do żarcia to racja. Jest tego niepotrzebnie w opór. Jedyne co mnie w-----a w weselach to te durne "zabawy". No i musowo: "Cudooooooooooooownych rodziców mam" - taniec w kółeczku, łzy rodziców, pijane Janusze i Grażynki. Wiem, rodzice czują się wyjątkowo etc. ale trochę żenua jak ogląda się to z boku.
  • Odpowiedz
@yagna: Dlatego ja sobie powiedziałem że jeśli dojdzie do sytuacji kiedy ja będę się żenił, to nie będę robił wesela z orkiestrą w domu weselnym, tylko zaproszę niedużą grupę ludzi, i albo obiad w restauracji na spokojnie, albo jakaś mała impreza w ogrodzie gdzie nie będzie trzeba być w weselnych ciuchach, muzyka będzie leciała taka jaką się lubi, i będzie można poczuć się swobodnie :)
  • Odpowiedz
@yagna: Też nie lubię wesel. Mam tak samo, prawie jakbyś była żeńską wersją mnie :) W sumie to ogólnie nie lubię spędów rodzinnych :)

  • Odpowiedz
@yagna: Mam tak samo jak Ty :) Tylko, że ja zawsze to przeżywam już dużo przed, bo ani mnie to nie bawi, ani "bawić" się za bardzo nie potrafię, a rodzina taka, że właśnie wyciągają, "no czemu się nie bawisz" itp. I potem są próby "zabawy" po których głównie myślę, żeby się urżnąć i olać wszystkich.

Dlatego raczej, (jak się trafi ;)) swój ślub wolałbym organizować bez wesela takiego typowego
  • Odpowiedz
@yagna: Uwielbiam bawić się na weselach, jedzenia jest za dużo ale jeść go nie musisz, nigdy nie zdarzyło mi się zjeść obiadu na weselu, zjadał go albo brat albo partner, uwielbiam tańczyć, zawsze jestem pierwsza do zabaw weselnych i oczepin, jestem otwarta więc nawet z obcymi się pośmieje i pobawię. Muzyka jest straszna, ale do tańca się nadaje, zresztą ostatnio jak byłam na weselu to leciała muzyka bardziej "na czasie".
  • Odpowiedz
@epi: ja mam dziwnie, bo wiem że nie lubię, wiem że źle będę się czuła, wiem że się nie dogadam, a i tak chodzę, bo wierzę, że może tym razem będzie ok i jak nie pójdę to mogę żałować. I na jednym weselu było naprawdę super, ale tylko dzięki znajomym i temu, że na sali weselnej spędziliśmy w sumie bardzo mało czasu.

@Retrospekcja: i to jest chyba kwestia
  • Odpowiedz
@yagna: Ja lubiłem wesela, gdy miałem 10 lat. Mam w rodzinie mnóstwo kuzynów i zawsze razem szaleliśmy, coś się zawsze fajnego odwaliło :) Ale to było 20 lat temu. Teraz już tylko siedzenie, jedzenie, picie, tańczenie i tak w kółko do porzygu. Zwłaszcza jak się jeszcze nie lubi tańczyć. W ogóle od dłuższego czasu mam przeświadczenie, że tańczenie na weselu to jak przyznanie się: "jestem wsiowym debilem i bawi mnie
  • Odpowiedz